Od samego początku działanie „Tworzenie i rozwój mikroprzedsiębiorstw” w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich (PROW) budziło wiele emocji.
Zobacz: Kolejny nabór wniosków na badania i rozwój
Ministerstwo rolnictwa wprowadziło tzw. linię demarkacyjną. - Ona podzieliła przedsiębiorców na przedsiębiorców z terenów wiejskich i większych miejscowości. Spowodowało to wyjątkowo niekorzystne warunki do starania się o unijne dotacje dla podmiotów, które działają na wsiach - tłumaczy Jan Klimkiewicz z opolskiej firmy zajmującej się doradztwem unijnym.
Okazało się np., że te firmy nie mogą kupować za dotacje używanych urządzeń i maszyn, podczas gdy dla przedsiębiorców z terenów miejskich takiego obostrzenia nie było.
Po drugie otrzymanie dofinansowania wiązało się z koniecznością stworzenia nowych miejsc pracy, ale uwaga !!!! przy dotacji sięgającej jedynie 300 tys. zł trzeba było zatrudnić 5 pracowników.
- Co więcej aplikowanie po dotację wiązało się z koniecznością posiadania różnego rodzaju dokumentów, które np. w programach regionalnych nie były bezwzględnie wymagane, a ich uzupełnienie było dopuszczalne do czasu podpisania umowy o dofinansowanie - dodaje Klimkiewicz.
Zobacz: Konkurencja nas przegoniła w wydawaniu pieniędzy z Unii
Efekt był taki, że zainteresowanie przedsiębiorców tymi dotacjami było minimalne. Zaczęto więc mówić o konieczności wprowadzenia zmian, które zwiększyłyby zainteresowanie firm tymi dotacjami.
Przedsiębiorcy z wiosek oczekiwali możliwości dofinansowania używanych sprzętów oraz zmniejszenia wymaganych progów zatrudnienia.
Niestety z wielkich oczekiwań wyszło wielkie nic. Jedyna zmiana dotyczy równie kontrowersyjnej metody wyboru projektów: dotychczasowe losowanie zamieniono w metodę punktacyjną.
Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?