Flagi na podstawówce

Beata Cichecka
Mieszkańcy Ligoty Wielkiej (gm. Otmuchów) protestują przeciwko likwidacji szkoły podstawowej i przedszkola. W ubiegłym tygodniu oflagowali budynek i zapowiedzieli strajk.

Dwudziestego siódmego lutego radni Otmuchowa podjęli uchwałę o likwidacji placówek oświatowych w Bukowie, Łące, Jasienicy Górnej i Ligocie Wielkiej. Swoją decyzję umotywowali koniecznością wprowadzenia oszczędności w zadłużonej gminie, której grozi zarząd komisaryczny. Musi ona zweryfikować szybko swoje wydatki, a jednym z elementów przyjętego przez radę miejską programu naprawczego jej finansów jest oświata, która - zdaniem samorządowców - najbardziej obciąża gminną kasę. Na zamknięciu czterech wiejskich placówek Otmuchów ma zoszczędzić 1.200 tys. złotych.
Albo szkoła, albo strajk
Oburzeni decyzją otmuchowskich radnych rodzice uczniów z Ligoty Wielkiej, popierani przez radę sołecką i mieszkańców, wszczęli protest, grożąc podjęciem w tym tygodniu strajku okupacyjnego w obronie szkoły. Aby załagodzić napiętą sytuację, przedstawiciele władz Otmuchowa przyjechali na zwołane w podstawówce zebranie wiejskie.
- W ubiegłym roku poszliśmy na ustępstwo i zgodziliśmy się na likwidację przedszkola i przeniesienie go dla oszczędności do budynku szkoły - wytknęli samorządowcom mieszkańcy wsi. - Zostaliśmy oszukani. Wkładamy mnóstwo pracy, pieniędzy i wysiłku w utrzymanie naszej szkoły. Malowaliśmy klasy, robiliśmy remonty, festyny i loterie, by uzbierać pieniądze również na pomoce naukowe. Nie pozwolimy zamknąć jedynej placówki kulturalnej we wsi, bo nasze dzieci zostaną wtedy zupełnie odcięte od świata, a w Ligocie pozostanie już tylko wygwizdów.
Danuta Biłobran, dyrektor szkoły, przyznaje, że i wieś, i nauczyciele starają się, by dzieci miały w niej jak najlepsze warunki: - Budynek jest odnowiony, klasy są czyste, słoneczne i kolorowe - podkreśla. - Mamy duże boisko, ładną salę gimnastyczną, świetlicę, pomieszczenie kuchenne, dobrze wyposażoną bibliotekę, własną kserokopiarkę i pracownię komputerową z dostępem do internetu. Nie dostaliśmy tego od gminy. O wszystko zadbaliśmy sami, a pomogli nam lokalni sponsorzy. Ekspozycje w pracowniach wzbogacają rodzice i uczniowie. Gdzie tylko kto pojedzie, stamtąd coś do szkoły przywozi. Nawet telewizor jest prywatny.
W szkole w Ligocie, gdzie uczą się również dzieci z Lasowic i Lubiatowa, pracuje 11 nauczycieli, w tym 5 na pełnych etatach. - Dla oszczędności łączymy klasy i podejmujemy się różnych zajęć - mówi Regina Jarosławska, która uczy wuefu i przyrody i prowadzi świetlicę. - Organizujemy rozmaite pozalekcyjne kółka, gry, zabawy, dyskoteki dla uczniów, udostępniamy po południu salę gimnastyczną do aerobiku. Sami sprzątamy, prowadzimy też nauczanie indywidualne, robimy, co możemy, by utrzymać tę szkołę. Bo poza nią i kościołem nic we wsi nie ma.
Cięcia są konieczne
Krzysztof Konik, burmistrz Otmuchowa, informuje, iż z 19-milionowego budżetu Otmuchowa na 2002 rok 14 mln złotych pochłonie szkolnictwo. - Jeśli nie zmniejszymy wydatków oświatowych, to gmina będzie kompletnym bankrutem - tłumaczy. - A tak być nie może, bo musi ona realizować swoje statutowe obowiązki. Jeżeli samorząd sam się nie upora z piętrzącymi się problemami, to zostanie rozwiązany i zrobi to za niego zarządca komisaryczny. Musimy wzorem innych gmin zrestrukturyzować sieć szkół. W pierwszym etapie zlikwidowaliśmy dziewięć placówek oświatowych. W drugim trzeba doprowadzić do równoważenia ich liczby z wydatkami. Na początku tej kadencji mieliśmy szesnaście szkół podstawowych i tyleż przedszkoli. Do tego przybyły nam jeszcze dwa gimnazja. Nie ma takiej drugiej gminy, która utrzymywałaby tyle placówek przy 15-tysięcznej populacji mieszkańców.
Przed 1990 r. szkoły były prowadzone i finansowane przez państwo. Potem zaczęto przekazywać je gminom. Te, które wówczas chciały je wziąć na swoje utrzymanie, były premiowane wysoką subwencją oświatową. Otmuchów był jedną z pierwszych gmin, która zdecydowała się na początku lat 90. przejąć na swój ganuszek placówki oświatowe. Duża pula pieniędzy przekazywana jej początkowo na ten cel przez budżet państwa była jednak z każdym rokiem zmniejszana, aż przyszedł czas, kiedy wszystkie gminy musiały obligatoryjnie wziąć oświatę na swoje barki. W 2000 r. zmieniły się też zasady finansowania; państwo przestała interesować liczba szkół i nauczycieli, a zaczęło ono brać pod uwagę wyłącznie liczbę uczniów, na których przyznaje subwencję. Postępujący niż demograficzny pociąga za sobą zmniejszenie dofinansowywania szkół.
Jeszcze kilkanaście lat temu w gminie Otmuchów rodziło się rocznie 260-270 dzieci. W ubiegłym roku przyszło ich na świat tylko 169. - Liczba nowych mieszkańców gminy z każdym rokiem maleje, a wraz z nią subwencja oświatowa - zauważa Krzysztof Konik. - Zmniejszenie pieniędzy z budżetu centralnego na utrzymanie oświaty jest tak dotkliwe, a zapotrzebowanie na nie tak duże, że w tym właśnie obszarze poszukujemy największych oszczędności. Według standardów, którym podporządkowane są zasady finansowania oświaty, w jednej klasie szkoły miejskiej powinno być co najmniej 27 uczniów, a w przypadku wiejskiej nie mniej niż 18. W Ligocie Wielkiej tymczasem, gdzie kształci się 69 dzieci, w każdym oddziale jest ich około 10. Do takiej szkoły musi dopłacać gmina, a na to jej nie stać. Wprowadzenie przedszkola do tej podstawówki miało zmniejszyć koszty jej utrzymania, jednak w trakcie realizacji ubiegłorocznego budżetu okazało się to niewystarczające.
Z zaplanownych 10 mln złotych wydatków na oświatę zdołano wygospodarować z budżetu gminy tylko 7 milionów, co spowodowało niedobór, do którego doszły jeszcze długi z poprzedniego roku. - Nie mamy wyjścia - tłumaczy Jan Stępkowski, wiceburmistrz Otmuchowa. - Znaleźliśmy się pod ścianą i musimy dostosować liczbę placówek do potrzeb i do możliwości finansowych gminy.
Samorząd Otmuchowa szacuje, że na likwidacji szkoły w Ligocie Wielkiej zaoszczędzi 380 tys. złotych.
Tylko nie Maciejowice
Rodzice uczniów nie zgadzają się na propozycję gminy, by dzieci dojeżdżały do szkoły w oddalonych o 4 kilometry Maciejowicach. - Droga do tej wsi jest niebezpieczna, biegnie przez las, a na dodatek jest bardzo wąska - argumentują. - Jeżdżą nią ciężkie samochody, a zimą nikt jej nie odśnieża.
Nie przekonuje ich zapewnienie, że gmina ma obowiązek bezpiecznie dowozić dzieci do szkoły. - Część uczniów będzie wracać do domu pieszo, bo nie będzie chciała czekać trzy godziny na autobus - przewidują. - PKS tam nie dojeżdża, a na odludziu autostopem nikt nikogo nie weźmie.
Poza tym mieszkańcy Ligoty Wielkiej są przekonani, że przeniesienie ich dzieci do Maciejowic pogorszy warunki ich nauczania. - W tamtej szkole nie ma sali gimnastycznej - mówią - a świetlica jest oddalona od budynku o 300 metrów. Dlaczego gmina nie zlikwiduje tamtej placówki, tylko naszą? - pytają. - Czy to rosyjska ruletka?
Samorząd Otmuchowa wyjaśnia, że restrukturyzując sieć oświatową, pozostawia te szkoły, do których trzeba będzie dowozić mniejszą liczbę dzieci, a w Maciejowicach uczy się ich 90.
Choć zebranie w Ligocie Wielkiej nie zakończyło się niczym konkretnym, burmistrzowi Otmuchowa udało się jednak przekonać mieszkańców, by zaniechali strajku w szkole. - Jako burmistrz muszę dbać o interes gminy - przekonywał Krzysztof Konik - ale jako nauczyciel z 15-letnim stażem pracy podzielam troskę o dobro dzieci i rozumiem, że wiejskie szkoły blisko domu są dla nich bezpieczne.
Burmistrz zaproponował rodzicom, by poszukali takiego kompromisowego rozwiązania, które pozwoli pozostawić tę szkołę, a jednocześnie da oszczędności budżetowi gminy. Nie zasugerował jednak mieszkańcom Ligoty, co mają zrobić, by spełnić ten warunek. Nie chcę nikomu niczego narzucać - oświadczył.
Mieszkańcy wsi wytypowali spośród siebie grupę roboczą, która ma złożyć zarządowi gminy propozycje takich rozwiązań, które pozwoliłyby utrzymać szkołę.
- Nie wiemy, czy samorząd weźmie je pod rozwagę, czy tylko gra na zwłokę - zastanawia się Elżbieta Stalowska z Rady Sołeckiej Ligoty Wielkiej. - Pierwszym i jedynym na razie pomysłem jest przyłączenie do naszej szkoły dzieci z sąsiednich Sarnowic, które dojeżdżają do szkoły w Otmuchowie. Nie wiadomo, czy rodzice zechcą posyłać je do Ligoty Wielkiej. W najbliższych dniach podejmiemy z nimi rozmowy, próbując zachęcić ich i przekonać do naszej propozycji.
Elżbieta Stalowska przyznaje, że wieś nie wzięła pod uwagę możliwości utworzenia szkoły społecznej. - Rozważymy i ten wariant - mówi. - Nie jestem jednak przekonana, czy nauczyciele, którzy z obawy o utratę miejsc pracy nie chcą się angażować w walkę o podstawówkę, poprą ten pomysł. Zatrudnienie w szkole społecznej wiąże się bowiem dla nich z utratą przywilejów zagwarantowanych w Karcie nauczyciela.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska