Fotoradary do kontroli. Czy właściciel auta musi ujawnić, komu je pożyczył?

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Funkcjonariusze drogówki będą analizować miejsce, w którym usytuowany jest fotoradar, a także jego wpływ na poprawę bezpieczeństwa, czyli liczbę wypadków i ofiar - zabitych i rannych
Funkcjonariusze drogówki będą analizować miejsce, w którym usytuowany jest fotoradar, a także jego wpływ na poprawę bezpieczeństwa, czyli liczbę wypadków i ofiar - zabitych i rannych
Karanie grzywną właściciela samochodu, który odmawia podania personaliów osoby siedzącej za kierownicą, gdy fotoradar pstryknął zdjęcie, jest niekonstytucyjne - uważa prokurator generalny i skierował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego.

- Wreszcie! - komentuje opolski adwokat mec. Andrzej Romanowski. - W demokratycznym kraju nie ma przyzwolenia na bezprawie. A tak właśnie jest teraz. Przecież nikt nie ma obowiązku dostarczania organom ścigania dowodów na własną winę. W polskim prawie ciężar ten spoczywa na oskarżycielu.

Chodzi o przypadek, gdy na zdjęciach z fotoradarów widać jedynie tablice rejestracyjne pojazdu, a nie można rozpoznać twarzy kierowcy.

Dziś w takiej sytuacji Inspekcja Transportu Drogowego bądź straż miejska (w zależności od tego, do kogo należy fotoradar) oczekuje od właściciela auta, że ten wskaże, kto siedział za kierownicą w momencie popełnienia wykroczenia.

Jeśli ten odmówi, dostaje mandat albo grzywnę, jeżeli sprawa trafi do sądu. I to właśnie przymus wskazania osoby, która kierowała samochodem, jest zdaniem prokuratora generalnego niekonstytucyjny.

"Jeśli fotografia nie umożliwia identyfikacji kierowcy, tylko potwierdza fakt, że ktoś przekroczył przepisy, to zasada domniemania niewinności stoi na przeszkodzie w przypisaniu komukolwiek winy za to wykroczenie" - napisał Andrzej Seremet we wniosku do TK.

Mało tego. Prokurator obowiązek informowania inspektorów transportu drogowego czy strażników miejskich o tym, kto siedział za kierownica, porównał do donosicielstwa, które w polskim społeczeństwie postrzegane jest jako dwuznaczne moralnie. Prok. Seremet powołuje się tu na doświadczenia Polaków z systemem totalitarnym, twierdząc, że w takiej sytuacji wprowadzenia obowiązku denuncjacji do systemu prawa powinno odbywać się ze szczególną ostrożnością i umiarem.

W listopadzie 2012 roku również Sąd Rejonowy w Warszawie orzekł, że nie można karać właściciela auta, który nie powiedział, kto je prowadził, kiedy zdjęcie pstryknął fotoradar.

Sprawę do sądu skierował adwokat Artur Wdowczyk.

- Dostałem mandat za przekroczenie prędkości. Nie wiedziałem, o co chodzi, więc chciałem sprawę wyjaśnić - opowiada. - Poprosiłem o zdjęcie z fotoradaru, bo nie pamiętałem, kto wtedy pożyczył mój samochód. To było ładnych kilka miesięcy temu. Okazało się, że fotografia jest nieczytelna. Nie wskazałem więc kierowcy.

W najbliższym czasie policja będzie też sprawdzać, czy fotoradary są niezbędne wszędzie tam, gdzie zostały zamontowane. Ministerstwo transportu przygotowało właśnie rozporządzenie w tej sprawie.

Zgodnie z nim takie kontrole mają się odbywać co 40 miesięcy. Funkcjonariusze drogówki będą analizować miejsce, w którym usytuowany jest fotoradar, a także jego wpływ na poprawę bezpieczeństwa, czyli liczbę wypadków i ofiar - zabitych i rannych.

Jeżeli się okaże, że maszt stoi i robi zdjęcia w miejscu bezpiecznym, będzie musiał stamtąd zniknąć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska