Futboliści siedzą na walizkach

Redakcja
- Przed jednym z meczów usłyszałem od członka zarządu: Jeśli chcą kupić, to bierzcie. Połowa dla was, połowa dla nas - mówi jeden z piłkarzy Odry.

Wczoraj piłkarze opolskiej Odry postanowili powiedzieć o swoich bolączkach. - W klubie nas oszukują - rozpoczął Józef Żymańczyk. - Od dwóch miesięcy nie dostajemy wypłaty, a ostatnią pensję otrzymaliśmy dziesiątego sierpnia.
Na uposażenie zawodnika Odry składa się suma zawarta w kontrakcie - wypłacana w ratach lub dołączona do pensji (w zależności od indywidualnych uzgodnień) - premie za mecze oraz pensje. - O sumach kontraktowych oraz premiach już zapomnieliśmy, ale chcemy, by przynajmniej płacili nam pensje - mówi Zbigniew Czajkowski. - Nie mamy czym zapłacić za wynajmowane mieszkania, a niektórzy siedzą już na walizkach. Tymczasem prezes Niedziela wokół rozgłasza, że na bieżąco otrzymujemy wypłaty. Chcemy, żeby kibice wiedzieli, w jakiej sytuacji się znajdujemy.

KOMENTARZ
Na co nas stać?
Po raz kolejny w opolskim piłkarskim światku zagrzmiało. Tym razem to piłkarze zajęli stanowisko. I dobrze, bo przecież dla nich kibice przychodzą na stadiony i o nich piszą dziennikarze. Ostatnio dość powszechnym określeniem w stosunku do opolskich futbolistów stało się słowo sprzedawczyki, które w kontekście wczorajszych wypowiedzi kibice z pewnością znacznie zweryfikują. Nie chcę dochodzić, czy racje mają nasi piłkarze czy ich pracodawcy. Prawda jest taka, że opowieści o amatorskich drużynach już dawno przykrył kurz. Na pewno też niech opolscy działacze nie dowodzą, że tylko z własnych wychowanków można stworzyć oddaną klubowi drużynę. Dobry zespół tworzy się z wartościowych piłkarzy. W angielskiej ekstraklasie występuje zespół Chelsea, w którego składzie nie ma ani jednego Anglika. Trybuny są wypełnione po brzegi, a ekipa nieprzerwanie gra w europejskich pucharach. I żaden z kibiców nie ma pretensji, że Holender De Goey, Francuz Petit, czy Włoch Zola nie wychowali się w mrocznej dzielnicy Londynu. Kibice przychodzą, aby oglądać słono opłacane gwiazdy wykonujące swoją profesje. Kochani działacze z Opola, powinniśmy się jasno określić, czy stać nas na dobry -przynajmniej drugoligowy zespół. Jeśli tak, to utrzymajmy przynajmniej tych, którzy są w Odrze, zapłaćmy im za wykonaną pracę i na razie cieszmy się z utrzymania w lidze. Jeśli nie, to odłóżmy między bajki sen o ligowej ekipie i skoncentrujmy na wychowankach, grając w III albo nawet IV lidze. A wierni sympatycy futbolu i tak odwiedzą ukochany stadion przy Oleskiej.

Piłkarze "sparzyli" się na obietnicach już w poprzednim sezonie. Dlaczego wiec zdecydowali się pozostać w Opolu? - Rozmowy prowadziliśmy z Przemkiem Nijakowskim, szefem Stowarzyszenia Miłośników Odry Opole, i prezesem Niedzielą - tłumaczą piłkarze. - Dopóki Przemek miał jakiś głos w klubie, to na bieżąco wypłacano nam pensje. Odkąd powstało Stowarzyszenie Hawi, Przemka odsunięto, a nas wszyscy oszukują. Podobno Stowarzyszenie Miłośników Odry Opole ma pieniądze, ale w klubie "na górze" są przepychanki, a my gramy za darmo.
- W gazetach huczą, że nie wiadomo, ile zarabiamy, a my nic nie mamy - dodaje Marcin Lachowski.
Zawodnicy do dzisiaj nie dostali obiecanych premii za poprzedni sezon. - Przy renegocjacji kontraktów podpisywaliśmy porozumienia, w których zrzekaliśmy się części wywalczonych premii - wyjaśnia Żymańczyk. - Jednak do tej pory nie otrzymaliśmy nawet tych pomniejszonych pieniędzy. Poza tym do dziś nie jest ustalony i podpisany regulamin premiowania. Ponownie zawierzyliśmy zarządowi, który znów nas oszukuje.
- Musimy opłacić mieszkania - mówi Tomasz Copik. - Z lipcowej wypłaty wyłożyliśmy po siedemset złotych, ale już mija drugi miesiąc, kiedy nie dostajemy żadnych pieniędzy.
- Ja już wywiozłem z Opola rodzinę - dodaje Sławomir Wyrzykowski. - Na razie utrzymuje mnie żona. Być może niebawem sam wyjadę i nie będę miał do czego wracać.

Piłkarze skarżyli się także, iż za niepowodzenia są niesłusznie osądzani o handel punktami. - Na wynik sportowy składa się wiele czynników - wyjaśnia Żymańczyk. - Jednym z nich jest płaca za wykonana pracę. Piłkarz wykonuje specyficzny zawód. Grają tylko kilka lat i muszą w tym czasie zarobić na resztę życia. Czasem dopada go pech, jest kontuzjowany i kończy karierę. W zeszłym sezonie kontuzję miał Zbyszek Czajkowski, ale na szczęście wrócił do gry. Teraz do zdrowia wraca Piotrek Plewnia. Gdy grał, to był potrzebny. Doznał kontuzji i obecnie nie ma nawet pomocy z klubu na rehabilitację. Nie wszyscy potrafili odłożyć na życie. Niektórzy zawodnicy żyją z dnia na dzień.

- Kiedy wygrywamy, jest dobrze, gdy jest porażka, to od razu oskarża się mnie i Rafała Kopanieckiego o sprzedanie meczu - mówi Czajkowski. - Gdy jechaliśmy na mecz do Nowego Dworu, zadzwonił do mnie prezes i spytał, czy warto jechać czy też już sprzedaliśmy to spotkanie. Odechciewa się grać. Robią z nas sprzedawczyków. Gdy wygrywamy, to w klubie nie ma nikogo, kto by pogratulował. Gdy przegramy, zaczyna się dochodzenie, kto sprzedał mecz.
- Przed jednym z meczów otrzymałem telefon od członka zarządu - opowiada jeden z piłkarzy - który powiedział, że jeśli rywale chcą kupić mecz, to mamy wziąć pieniądze. Połowę dla zespołu, a drugą połowę dla góry (zarządu).

Piłkarze nie mają pomysłu na rozwiązanie sytuacji. - Jeśli Opola nie stać na utrzymywanie spółki, to niech dadzą nam karty zawodnicze - mówi Żymańczyk. - Może wychowankowie utrzymają się w drugiej lidze, a jeśli nie, to niech rywalizują w trzeciej. Niech to będzie amatorstwo. Na razie w klubie udają zawodowstwo, ale wszystko jest robione na wariackich papierach.

Po rozmowach z dziennikarzami piłkarze zaprosili do szatni prezesa klubu Ryszarda Niedzielę. - Jutro o godzinie dziesiątej w kasie będą pieniądze na mieszkania i część wypłat za sierpień - poinformował. - Prezesie, która to już obietnica - spytał się jeden z zawodników. Sam pan widzi, że już panu nie wierzymy. - Są trudności, ale sukcesywnie będziemy wypłacać zaległości i do listopada wywiążemy się ze zobowiązań - odpowiedział prezes. - Od jutra w klubie zaczynamy płacić. Nie mówcie, że w klubie nie ma pieniędzy. Zapłaciliśmy wam premie za trzy kolejki. - Prezesie, w sobotę jest już trzynasta kolejka - ripostował Czajkowski.
Mimo zapowiedzi bojkotu treningów, wczoraj piłkarze sumiennie uczestniczyli w zajęciach. - Jesteśmy zawodowcami i chcemy jak najlepiej przygotować się do sobotniego meczu. Choć nie zmienia to faktu, że już nie wierzymy władzom klubu i dłużej nie chcemy być robieni w balona - stwierdził Żymańczyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska