Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Dzięcioł Wielkim Bratem straży

Łukasz Wójcik
Janusz Dzięcioł podczas spotkania z komendantami straży miejskich ze świętokrzyskiego. Na zdjęciu, od lewej: Zbigniew Szelągiewicz z ostrowieckiej Straży Miejskiej, poseł PO Artur Gierada, Janusz Dzięcioł i Jarosław Wilczyński, prezydent Ostrowca.
Janusz Dzięcioł podczas spotkania z komendantami straży miejskich ze świętokrzyskiego. Na zdjęciu, od lewej: Zbigniew Szelągiewicz z ostrowieckiej Straży Miejskiej, poseł PO Artur Gierada, Janusz Dzięcioł i Jarosław Wilczyński, prezydent Ostrowca. A. Nowak
Janusz Dzięcioł - najbardziej znany strażnik w Polsce - odwiedził Ostrowiec Świętokrzyski. Przyjechał jako poseł Platformy Obywatelskiej.

Udział w programie "Big Brother" odmienił życie Janusza Dzięcioła - przyniósł mu ogromną popularność i pieniądze. Dzisiaj - jako poseł - zwycięzca telewizyjnego show, chce pomagać swoim kolegom po fachu.

Z wykształcenia jest rolnikiem. Gdy w 1998 roku zlikwidowano Państwowe Gospodarstwo Rolne, w którym pracował, musiał się przekwalifikować, aby utrzymać rodzinę. Wstąpił wtedy do Straży Miejskiej w Świeciu. Miał 38 lat. Z pracy strażnika szczególnie zapamiętał jedno zdarzenie - gdy do Świecia, w którym istniała drużyna koszykówki przyjechało 60 kibiców "na zadymę". Poradziło sobie z nimi 10 strażników. Pokazali pseudokibicom, gdzie jest ich miejsce i jak powinni się zachowywać. Ochronili mieszkańców przed burdą i zadymą.

- W gazetach napisano wtedy, że dzisiaj wiemy, jaką mamy straż i do czego może ona nam służyć - wspomina Janusz Dzięcioł. - Była to największa pochwała tego, co zrobiłem przez 16 lat mojej pracy w straży.

W pracy zetknął się z bardzo dziwnymi sytuacjami. Na przykład wtedy, gdy z transportu wypadł świniak. Strażnicy musieli gdzieś umieścić zwierzę, bo nikt nie przyznał się, że go zgubił. Innym razem przyszedł do Janusza Dzięcioła wielki chłop ze skargą na żonę. Mówił, ze małżonka go... bije. - Zaparło mi dech, gdy powiedział o swoim problemie - przyznaje były strażnik. - Nie potrafiłem mu pomóc, odesłałem do kuratorów sądowych.

Janusz Dzięcioł

Janusz Dzięcioł

Ma 55 lat, urodzony w Dąbrowie Chełmińskiej, wykształcenie średnie. Pracował jako komendant Straży Miejskiej w Świeciu. W latach 2002-2007 był radnym i wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej w Grudziądzu. Od marca do czerwca 2001 uczestnik (i zwycięzca) pierwszej edycji programu telewizyjnego "Big Brother". Zagrał w dwóch filmach Jerzego Gruzy z udziałem uczestników pierwszej edycji programu: "Gulczas, a jak myślisz?" i "Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja".

Program za pięćset tysięcy

Decyzja o udziale w popularnym programie telewizyjnym "Big Brother" była bardzo spontaniczna. Przyjechał z pracy w Świeciu do Grudziądza, gdzie mieszkał. Przy obiedzie córka Kasia powiedział: "Tato, to dla ciebie program!". Janusz Dzięcioł stwierdził jednak, że nie. Zmienił zdanie, gdy usłyszał, że można wygrać pięćset tysięcy. Powiedział wtedy do córki: "Jeśli za pięćset tysięcy, to dla mnie. Wyślij Kasiu zgłoszenie".

I córka wysłała dokumenty w końcu grudnia 2001 roku. A już 9 stycznia 2002 r. Janusz Dzięcioł dostała zaproszenie na pierwszy casting. I tak zaczęła się wielka przygoda.

- To było okno na świat, które staram się teraz wykorzystać w zupełnie innej sprawie i dla zupełnie innych ludzi - ocenia z perspektywy czasu. - Nie muszę się niczego wstydzić. Człowiek, który bierze udział w reality show, niekoniecznie musi być uważany za jakiegoś świra.

Gdyby jednak pojawiła się jeszcze raz propozycja udziału w takim programie, to przyznaje, że zawahałbym się przed przystąpieniem do niego. Jest bowiem takie powiedzenie, że nigdy dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Mówi, że jego kolega z programu Piotrek "Gulczas" Gulczyński w piątej edycji Big Brothera, to nie jest ten sam Piotrek, który wszystkich zabawiał. - Już nie jest chyba tak przystojny, już nie jest tak sprawny, już nie ma takiego "brania", mówiąc kolokwialnie - ocenia kolegę Janusz Dzięcioł. - Czas robi swoje, minęło siedem lat i już jest innym człowiekiem.

Dzięki popularności został posłem

Janusz Dzięcioł uważa, że obecny "Big Brother" znacznie różni się od pierwszej edycji. - Nie mieliśmy zegarka, gazety, radia, nikt się z nami nie kontaktował - opowiada. - Facet, który chodził po dachu i rozwijał kable, patrzył na nas jakbyśmy byli zwyrodnialcami, świrami.

Przyznaje, że ogląda program "Big Brother", bo nie może się nim nie interesować. - Dzisiaj dzięki temu programowi mam dom - nie ukrywa. - Gdybym był strażnikiem miejskim, to prawdopodobnie nigdy bym go nie wybudował. Przynosiłem do domu 1600 złotych. Odbierając swoją nagrodę nie wyobrażałem sobie, jaka to jest kwota, ile muszę zapłacić podatku.

Czasami, gdy leżał już w łóżku w domu Wielkiego Brata, myślał: "Jezu, jak ja bym wygrał, to mojej Kasi kupiłbym mieszkanie. Co tam podatek zabiorą, ale na mieszkanie by starczyło". Takie miał wtedy marzenia. Dzisiaj wybudował dom, jego córka ma mieszkanie. Uważa, że dzięki ludziom, którzy wtedy na niego głosowali i dali mu wygrać, jest dzisiaj posłem.

Chce pomagać kolegom

Po programie wszedł na drogę polityki. W 2002 roku został w Grudziądzu radnym miejskim. Nie prowadził kampanii wyborczej, a i tak otrzymał 480 głosów. Po czterech latach pracy dostał trzy razy tyle głosów, wybrano go wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej. - Musiałem piąć się po tych szczeblach drabiny politycznej. Nic od razu nie przyszło, co nie znaczy, że program mi w tym nie pomógł - wyjaśnia.
Jest jednak przekonany, że w Grudziądzu - gdzie startował na posła - dostał 10 tysięcy głosów, bo wyrobił sobie dobrą opinię pracując w Radzie Miasta. - Nigdy od siebie nikogo nie odpychałem - zapewnia. - Jestem człowiekiem, który sam jest szczery i oczekuje tego od innych. To jest trudne, bo bardzo często człowiek się zawodzi. Taka postawa daje jednak wiele satysfakcji.

Jako parlamentarzysta - a nie uczestnik popularnego programu - odwiedził Ostrowiec Świętokrzyski. Przyjechał, bo chce pomagać swoim kolegom - strażnikom miejskim. - Gdy potrzebowałem ich głosów, nigdy się nie zawiodłem - mówi. - Dziś mogę pracować na ich potrzeby, domagać się poprawy świadczeń socjalnych. Mogę dyskutować, co można dla straży zrobić, jakie kierunki tej pracy jeszcze nadać.
Janusz Dzięcioł uważa, że mógłby z powodzeniem wrócić do pracy jako strażnik miejski. Wprawdzie sprawność fizyczna już nie ta co kiedyś, ale jeszcze nie jest najgorzej. - Dlatego nie boję się następnych wyborów - twierdzi. - Gdybym nawet przegrał, gdyby mieszkańcy Grudziądza powiedzieli dość, to ja chętnie wrócę do pracy. Wiem, co jeszcze można robić w straży, jak pomóc kolegom, których tak naprawdę zostawiłem z dnia na dzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie