Gawriło Princip nie wiedział, że zaczyna I wojnę światową

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Sarajewo. Zatrzymanie Gawriły Principa po zamachu na arcyksięcia Ferdynanda.
Sarajewo. Zatrzymanie Gawriły Principa po zamachu na arcyksięcia Ferdynanda. wikipedia.org
Europa szykowała się do walki od dawna. Strzały w Sarajewie były tylko pretekstem - mówi dr Marek Białokur z Katedry Europy Środkowo-Wschodniej Instytutu Historii UO.

Sto lat temu - 28 czerwca 1914 roku - Gawriło Princip zastrzelił w Sarajewie austriackiego arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego małżonkę Zofię. Dla Serbów do dziś jest bohaterem. Dla reszty świata - czarnym charakterem, który rozpoczął okrutną wojnę?
Niekoniecznie. Dla Polaków Gawriło bohaterem może nie jest, ale kimś, kto doprowadził do wydarzenia, które otwarło nam drogę do niepodległości. Już romantyczni poeci kazali się nam modlić o wojnę za wolność ludów, która podzieli naszych zaborców. Więc mamy dla zamachowca więcej zrozumienia. Oczywiście, dokonał podwójnej zbrodni. Ale Polacy w XIX w. trochę podobnych akcji zorganizowali. Choćby Aleksander Hryniewiecki, ktory w 1881 roku dokonał zamachu na cara Aleksandra II. Więc nie demonizujmy Principa.

Przebieg zamachu pokazuje, że czasy były jednak wtedy całkiem inne. Dwóch zamachowców w tłumie przeoczyło auto z książęcą parą, jeden rzucił bombę, ale nie trafił, kolejny zrezygnował z ataku, bo był gotów zabić cesarskigo bratanka, ale nie jego żonę. Wreszcie Gawriło strzelił.
A podobno i on, zanim nacisnął spust, zamknął oczy. Miał o tyle ułatwione zadanie, że trasa przejazdu była znana i nie została zmieniona. Świat jeszcze nie wiedział, że wysokich urzędników państwowych trzeba chronić, i uczył się tego. Kiedy pierwszy prezydent RP Gabriel Narutowicz został kilka lat później, w grudniu 1922, zastrzelony przez Eligiusza Niewia-domskiego, też nikt go nie chronił, a wchodzących do gmachu "Zachęty" nie sprawdzano, czy mają broń. Nie przykładajmy dzisiejszych miar do tamtych czasów.

A może zwyczajnie cesarz i jego bratanek naiwnie wierzyli, że poddani ich kochają?
Powinni się z zamachem liczyć, bo kilka prób już wcześniej miało miejsce. Ale kto żyje w złotej klatce i wciąż słyszy od swego otoczenia, jaki jest wspaniały, gotów uwierzyć, że wszyscy go kochają i że tylko zwolennicy wyjdą na ulicę, gdy raczy przejeżdżać. O tym, jak bardzo władca nie liczył się z nastrojami, świadczy i to, że wybrał się do Sarajewa dokładnie w rocznicę bitwy na Kosowym Polu, która dla świadomości narodowej Serbów ma takie znaczenie, jak chrzest Polski dla nas.

Wróćmy do Gawriły Principa. Chciał pchnąć Europę do wojny? Wierzył, że w jej wyniku powstanie związek Serbii, Chorwacji i Słowenii, czyli coś na kształt Jugosławii?
Nie sądzę. Princip co najwyżej dostarczył pretekstu. Europa - jak to nazwał prof. Andrzej Chwalba - była już nieźle rozpędzona w biegu do zbiorowego samobójstwa. Niemcy wydawały w tym czasie na zbrojenia ponad 5 proc. PKB. A ich propaganda wzywała do naprawienia krzywdy, jaką było nieprzyznanie kolonii. Francuzi zionęli chęcią odwetu za porażkę w wojnie z Prusami w latach 1870-1871. Rosja potrzebowała sukcesu po klęsce w wojnie z Japonią i chętnie sięgnęłaby po należące do Austro-Węgier tereny Galicji Wschodniej. Taki był klimat tamtych czasów. Ale myślę, że żaden z sześciu zamachowców z Sarajewa nie przewidywał, że dokładnie miesiąc po tym wydarzeniu zacznie się wojna.

Skoro strzały w Sarajewie były tylko pretekstem, to co było prawdziwą przyczyną wybuchu wojny?
Jak większość wydarzeń historycznych, nie ma on jednej przyczyny. Ważne znaczenie miała atmosfera tamtych czasów. W szkołach niemieckich podkreślano zwycięstwo nad Napoleonem w 1813 roku. We francuskich odwoływano się do tego samego Napoleona, ale goniącego kota Prusakom w 1806. Młodzież rosyjska napawała się zwycięstwem nad tymże Napoleonem w 1812. Tak edukowani od początku XX wieku młodzi ludzie - w silnej ekonomicznie i sytej, rządzącej światem Europie - uwierzyli, że mogą być równie wspaniali jak ich zwycięscy przodkowie. Myśliciele od czasu przełomu wieków dodatkowo ich napędzali, wypominając, że są groszorobami, ludźmi bez idei, których życie nie ma wyższego sensu. Społeczeństwa były podzielone. Jednych drażniła siła gospodarcza Niemiec, innych - potęga morska i kolonialna Anglii. W Niemczech na przełomie wieków zrodziła się koncepcja Mitteleuropy - Europy Środkowej. A wraz z nią idea szukania przestrzeni życiowej na wschodzie. Poszło więc o ambicje państw i społeczeństw. Nie o zamach na Franciszka Ferdynanda, którego cesarz zresztą nie lubił. Druga wojna światowa też nie wybuchła o Gdańsk.

Słusznie mówimy o I wojnie światowej, trochę pogardliwie, że była "siedząca", pozycyjna?
Absolutnie niesłusznie. Wiele osób zdawało sobie z tego sprawę już w 1914 roku, gdy na pociągach wiozących żołnierzy francuskich na front propagandowo pisano: "kolację zjemy w Paryżu". Nawet ci, którzy wierzyli, że to będzie krótki paromiesięczny konflikt, zdawali sobie sprawę, że będzie krwawy. Łatwo było młodym ludziom pobudzać się do udziału w wojnie, siedząc w kawiarni. Trudniej było znieść ją w okopie, gdy obok ginął kolega. Bilans wojny nie budzi wątpliwości - zginęło około 9 milionów żołnierzy. Jeszcze bardziej przygnębiające wrażenie na społeczeństwach Europy robiły tłumy kalek. W wojnie napoleońskiej 90 proc. rannych zostało na polu bitwy. W pierwszej wojnie światowej postęp techniki i medycyny pozwolił wielu z nich uratować życie. Ale miasta w Europie zaroiły się od mężczyzn bez rąk i nóg, z poszarpanymi twarzami. Francuzi mieli te obrazy przed oczami, kiedy w 1939 roku nie kwapili się do wojny.

Okrucieństw było mnóstwo...
Na froncie południowym we włoskich Alpach zginęło od 150 do 180 tysięcy żołnierzy, z tego jedna trzecia w wyniku lawin śnieżnych. Obie armie robiły podkopy. Największy był dziełem brytyjskich saperów, którzy dostali się na terenie Belgii pod niemieckie umocnienia. Eksplozję było słychać w Londynie. I ta jedna eksplozja zabiła 10 tysięcy żołnierzy. Trudno dziś uwierzyć, ale niemieccy żołnierze rozstrzeliwali nawet belgijskich hodowców gołębi. Powodem takiego działania było to, że gołębie służyły do przekazywania informacji między wojskami.

Między zamachem w Sarajewie a wybuchem wojny mocarstwa zachowywały się trochę jak dzieci podżegające kolegów na podwórku do bitki. Rosja wzywała Serbię, by nie ustępowała przed Austro-Węgrami żądającymi prawa do śledztwa na obcym terytorium. Niemcy obiecywały Austrii, że nie odstąpią jej na krok. Zabrakło wyobraźni, że skończy się rzeźnią?
Dramat tamtych wydarzeń oddaje kształt pomnika pod Verdun - nawiązujący do męskiego organu fallicznego. Ma przypominać, że ginęli tam młodzi mężczyźni, ojcowie i ci, którzy nie zdążyli nimi zostać. Także w tym sensie wojna była samobójstwem Europy.

Czym pan tłumaczy, że w tamtych starych dobrych czasach tak łatwo zgodzono się na użycie gazów bojowych?
Niekoniecznie łatwo. Clara, żona Fritza Habera - ich twórcy - popełniła samobójstwo. Oczywiście, nie wszyscy byli tak wrażliwi. To była wielka pokusa. Żołnierze giną tysiącami i wtedy przychodzi naukowiec i mówi: my ich wojsko możemy uśmiercić w czasie paru godzin, a ci, co przeżyją, szybko opuszczą okopy. Nawet jeśli dowódcy mieli poczucie, że to niehonorowo, to chęć zwycięstwa brała górę. Wojna, która miała przynieść duchowe odrodzenie Europy i nadać sens życiu młodych ludzi, przyniosła nie tylko dramat państwom i jednostkom. Ujawniła mnóstwo negatywnych ludzkich cech.

Polacy patrzą na I wojnę światową - ze względu na listopad 1918 - inaczej niż reszta świata?
Każdy patrzy po swojemu i to widać nawet w nazewnictwie. W krajach zwycięskich - Francji czy Wielkiej Brytanii - historycy posługują się zwykle pojęciem Wielka Wojna. O pierwszej wojnie światowej mówi się w krajach pokonanych - w Niemczech, Austrii, Turcji, na Węgrzech. My jesteśmy gdzieś pomiędzy. Bo ta wojna przynosi nam niepodległość, ale własnej armii nie mieliśmy. Byliśmy mięsem armatnim po obu stronach. Postaci kluczowe dla historii Polski w tamtym czasie stoją po dwóch stronach barykady. Opcja Piłsudskiego była antyrosyjska, Dmowskiego - antyniemiecka. Każdy z nich największe zagrożenie dla Polski widział inaczej.

Jak ma się pierwsza wojna światowa do drugiej?
Nie brak głosów, że Europa w XX w. zafundowała sobie nową wojnę trzydziestoletnią z przerwą między 1918 a 1939 rokiem. Bez pierwszej wojny światowej nie byłoby Hitlera w Niemczech, bolszewizmu w Rosji ani hegemonii USA w świecie. Okazało się jak w przysłowiu, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Stany Zjednoczone udzielały kredytów walczącym państwom. Kiedy okazało się, że jak wojna się przedłuży, to kraje zniszczone nie będą w stanie zadłużenia spłacić, USA włączyły się do wojny, zakończyły ją i wystawiły rachunki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska