Gdy mama jest też tatą, najczęściej z jego wyboru

Lina Szejenr
Szczęście w niepełnej rodzinie wymaga więcej wysiłku.
Szczęście w niepełnej rodzinie wymaga więcej wysiłku. 123RF
Liczba matek, które samotnie wychowują dzieci, rośnie z roku na rok i będzie się powiększać wraz ze wzrastającą liczbą rozwodów, po których opiekę najczęściej powierza się kobietom, oraz związków żyjących „bez papierka”.

Niewiele jest kobiet, które świadomie decydują się wychowywać dziecko bez udziału jego ojca. Większość, która pełni podwójną rodzicielską rolę, została do tego zmuszona, a samotną matką można zostać z wielu różnych powodów. Co życiorys, to powód inny. Wspólne dla wszystkich są jednak kłopoty do pokonania. Najdotkliwsze to te materialne.

Marta ma 34 lata i za sobą ciężkie chwile. Od dwóch lat, kiedy to sąd - na wniosek męża - orzekł rozwód, została sama z 4-letnią córeczką. Jej „były” okazał się na tyle łaskawy, że pozwolił jej zostać w dotychczas zajmowanym dwupokojowym mieszkaniu.

Marta pracuje. Jest urzędniczką w zakładzie komunalnym. Jej pensja przekracza limity, które obowiązują przy udzielaniu pomocy społecznej. Nie może też marzyć aby dostać pisowskie 500 zł. Ojciec jej córeczki, Amelki, powinien płacić alimenty, ale wyjechał do pracy w Irlandii i słuch po nim zaginął.

Marta ma więc do dyspozycji to, co sama zarobi, a po zapłaceniu czynszu, światła, gazu i elektryczności, na życie zostaje jej niewiele. Jak sobie radzi? Po odebraniu córeczki z przedszkola penetruje wraz z nią markety. Tu kupi rybę w promocji, a tam owoce. Stara się zdrowo odżywiać. Bazuje na mrożonkach.

Dziecku kupuje zagrodowego kurczaka. Strasznie boi się choroby, bo na zapalenie oskrzeli, na które zachorowała w ubiegłym roku, musiała wydać prawie 150 zł. Ubrania kupuje wyłącznie w lumpeksach, ale ponieważ potrafi szyć, przerabia, skraca, zwęża i dobrze wygląda. Niedawno usłyszała, że jako rozwódka z zawodem oraz pracą i tak jest wygrana. Mąż zostawił jej mieszkanie, a ludzie ją podziwiają za to, jaka jest dzielna.

Anki, która sama wychowuje 6-letniego synka, nie podziwia nikt. Nie może się nawet poskarżyć, że jej brakuje pieniędzy. Bo koleżanki (pracuje w prywatnym laboratorium medycznym) patrzyłyby na siebie wymownie: cóż, sama tego chciałaś! Bo Anka została samotną matką w najbardziej banalnej sytuacji.

Zakochała się w żonatym mężczyźnie, a ten mówił jak w piosence, że „żona go nie rozumie i wcale ze sobą nie śpią”. Kobieta była pewna, że gdy oznajmi, że jest w ciąży, on na pewno weźmie rozwód. Mężczyzna jednak powiedział, że przecież niczego jej nie obiecywał – i tyle go widziała. Pomocy udzielili rodzice. Wzięli ją z dzieckiem do siebie, a potem pomogli w remoncie małego komunalnego mieszkania, które po kilku latach dostała z gminy. Anka też nie może liczyć na 500 zł dodatku, bo wraz z niewielkimi alimentami przekracza kryterium dochodowe i musi sobie radzić sama.

Agnieszka ma 38 lat i troje dzieci, o których mówi z czułością, że to „błędy młodości” - skutek lokowania uczuć w niewłaściwych mężczyznach. Każde dziecko ma innego ojca. Z dwoma miała ślub, ale wszyscy okazali się jednakowo nieodpowiedzialni.

Unikali pracy, ale nie alkoholu. Teraz od dwóch lat Aga jest sama z dziećmi. Nie pracuje, choć bardzo by chciała, bo ma maturę. Bardzo łatwo zakwalifikować jej rodzinę do grona patologicznych, ale ona stara się, żeby jej dzieci wyszły na ludzi. Dba o nie, pilnuje lekcji i zachowania, a żyje dzięki świadczeniom z „opieki”. Do niewielkich alimentów, które ojcowie dzieci płacą nieregularnie, ma stały zasiłek 1036 zł, dodatek mieszkaniowy i energetyczny oraz zasiłek celowy na żywność, dzięki któremu jej dzieci w podstawówce mają darmowe obiady. W ubiegłym roku, kiedy wysiadła jej pralka, dostała 500 zł na zakup nowej.

Kiedy nadchodzi jesień, a dzieciom trzeba kupić ciepłe ubrania i buty, też zwraca się z prośbą o celowy zasiłek. I go dostaje. Czasem otrzymuje też żywność z Caritasu. Mąka, cukier, olej - nie żadne tam luksusy, ale w kuchni niezbędne. I za darmo.

Agnieszka jest też, niestety, stałą klientką pobliskiego sklepiku, w którym co miesiąc kupuje „na zeszyt”. Być może ten ostatni problem przestanie jej dotyczyć, bo na trójkę dzieci na pewno dostanie po 500 zł. Kobieta marzy jednak o tym, że gdy dzieci jeszcze trochę podrosną, a płace pójdą w górę, ona wyciągnie świadectwo maturalne, skończy jakiś kurs, pójdzie do pracy i przestanie wreszcie żebrać o wsparcie.

- Nie jest prawdą, że wszystkie samotne matki nie chcą iść do pracy i wolą być na garnuszku państwa - uważa Jolanta Kurp, pracownik socjalny MOPR w Opolu.

- One chcą żyć jak ich zamężne rówieśnice, ale trudno im znaleźć zatrudnienie w godzinach, które nie kolidowałyby z opieką nad dziećmi, bo nawet sprzątanie klatek schodowych odbywa się w godzinach wczesnoporannych. W moim rejonie opiekuńczym mam także samotną matkę z trójką dzieci. Jest bardzo zaradna, najmuje się do sprzątania domów, opieki nad starszą osobą, żeby dorobić do zasiłku. Tak naprawdę jednak problem jest w tym, że kobiety bez kwalifikacji nie mogą znaleźć zatrudnienia, a jeśli nawet by się im to udało, zarobią tak mało, że trudno by się było za to wraz z dziećmi utrzymać, a ich dochód byłby zbyt wysoki, żeby mogły liczyć na pomoc państwa.

- W innych krajach problem samotnych matek rozwiązano w ten sposób, że mają one pierwszeństwo w otrzymaniu pracy na pół etatu - mówi Marta Wojtas, pracownik socjalny MOPR. Dzięki temu nabierają doświadczenia zawodowego, nawyków, są bardziej dowartościowane i gdy ich dzieci podrosną, mogą zacząć pracować na pełnym etacie. U nas, jeśli latami są klientkami opieki społecznej, jest marna szansa, by kiedykolwiek przestały nimi być. Z czasem stają się bezradne, niezdolne do samodzielności zawodowej. Do końca życia będą egzystować na granicy ubóstwa, a taki wzorzec przekażą następnemu pokoleniu i stąd określenie: dziedziczenie biedy.

Samotne tylko oficjalnie
Nikt nie zdoła policzyć, ile wśród samotnych matek jest takich kobiet, które w istocie wcale samotne nie są, ale korzystają ze wszystkich form pomocy dla singielek z dziećmi.

W każdym z rejonów opiekuńczych takie osoby mieszkają - mówi Dorota Kubis, pracownik socjalny opolskiego MOPR. Część z nich to pary, które żyją „na kocią łapę”, a mężczyźni - ojcowie dzieci - pracują za granicą. Alimentów nie płacą, więc mamy dostają je z funduszu i korzystają z każdej możliwej formy wsparcia dla ubogich.

Niektóre pary urządzają się w ten sposób, że - aby dostać zasiłek - nie mieszkają razem. Oficjalnie więc mama jest samotna, a ojciec pracuje w kraju na czarno i nie płaci alimentów. Po południu tatuś dzieci zjawia się w mieszkaniu rodziny i nawet jeśli go tam zastanie pracownica MOPR, partnerka tłumaczy, że mężczyzna przyszedł odwiedzić swoje dziecko, do czego przecież ma prawo. I jak tu udowodnić, że jest inaczej?

Długoletnia bezradność bezwstydnie funkcjonuje obok wyuczonej „zaradności”. Pracownice pomocy społecznej jak z rękawa sypią przykładami skrajnych sytuacji. Oto kobieta samotna z dzieckiem, którą mąż porzucił, zostawiając w ich wspólnym mieszkaniu, zadłużonym na 90 tys. zł. Kobieta pracuje, ale komornik zabiera na poczet zadłużenia lwią część zarobków. Tragiczna jest nie tylko jej sytuacja materialna (jeśli zważyć, że tak będzie do końca życia), ale także zdrowotna. Kobieta popadła w depresję i musi być pod stałą kontrolą lekarza psychiatry.

Na drugim biegunie - oficjalnie samotna mama z kilkuletnim dzieckiem i wyższym wykształceniem. Świetnie ubrana, dostarczała stosowne zaświadczenia, z których wynikało, że należą jej się wszystkie możliwe świadczenia. Nigdy by się nie zniżyła do stania w kolejce po zasiłek z „biedotą”. Prosiła o przekazywanie pieniędzy na konto bankowe. Po kilku latach sama zrezygnowała z pomocy państwa, gdy założyła o wiele bardziej intratną działalność gospodarczą - internetowy sex-shop.
Wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi - mówi staropolskie przysłowie.

- Wiedzą i komentują - mówi Dorota Kubis. Jedni podziwiają „zaradność”, ale większość gani za oszustwo. Nikt jednak się nie godzi, by tą wiedzą podzielić się na przykład przed sądem.
Nie jest prawdą, że wszystkie samotne matki, zamiast pracować, wolą być na garnuszku państwa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska