Gdy z ręki policjanta ginie człowiek, zawsze jest zadyma

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
05.03.2010 warszawa, ul. wiejska sejm. posiedzenie komisji sledczej dot. sprawy uprowadzenia i smierci krzysztofa olewnika. zeznania sklada byly posel sld jerzy dziewulski nz jerzy dziewulski fot marcin obara / polskapresse
05.03.2010 warszawa, ul. wiejska sejm. posiedzenie komisji sledczej dot. sprawy uprowadzenia i smierci krzysztofa olewnika. zeznania sklada byly posel sld jerzy dziewulski nz jerzy dziewulski fot marcin obara / polskapresse Fot. Marcin Obara / Polskapresse
Rozmowa z Jerzym Dziewulskim, byłym milicjantem, policjantem i antyterrorystą.

Policjant w Podjuchach zastrzelił 22-latka, który - jak wynika z pierwszych ustaleń - nie zatrzymał się do kontroli, a do tego próbował go przejechać. W kraju zawrzało. Nie po raz pierwszy w takiej sytuacji...
Ustalmy jedno. Policjant to nie kowboj, który po wszystkim zrobił nacięcie na kolbie i skwitował, że mamy jednego mniej. Jeśli ktoś ma takie wyobrażenie, to grubo się myli. Ja wielokrotnie używałem broni - z różnymi skutkami - i zawsze stawałem przed prokuratorem.

I to jest normalne?

Jak najbardziej tak. Skoro nastąpił zgon, to prokurator musi wyjaśnić okoliczności zdarzenia i tak działa się na całym świecie, również w Stanach Zjednoczonych. Dziwi mnie natomiast to, co się wokół tej sprawy dzieje w mediach. Pokazuje się rzekomych świadków - co tu dużo mówić - z marginesu społecznego, którzy opowiadają, że to była zasadzka, że policjanci mieli na tego mężczyznę haka, że chcieli go zabić i w końcu tego faktycznie dokonali. Efekt jest taki, że społeczeństwo nastawia się negatywnie wobec tego policjanta. Policji się nie lubi i ja wcale nie chcę, żeby mnie kochali. Chcę natomiast, aby ludzie mieli świadomość, że jeśli używamy broni, to tylko i wyłącznie w obronie człowieka.

W pańskiej ocenie funkcjonariusz działał w tym przypadku jak należy?
Policjant, który zatrzymuje pojazd mechaniczny, a kierowca ignoruje to, nie ma prawa użyć broni. Sytuacja zmienia się, gdy samochód jest lub może stać się narzędziem zbrodni. Jeśli kierowca próbował przejechać policjanta - a jak słyszymy, tak było w tym przypadku - to doszło do bezpośredniego ataku na jego życie lub zdrowie i nie ma znaczenia, czy tym narzędziem była siekiera, nóż czy właśnie rozpędzony samochód.

Co w takiej sytuacji powinien zrobić policjant?
Od tego momentu ma prawo użycia broni z każdym skutkiem. Powinien oczywiście działać tak, żeby wyrządzić jak najmniejszą krzywdę, ale sytuacja jest dynamiczna i nieprzewidywalna, więc finał nie zależy od policjanta. On strzela nie po to, żeby zabić, ale po to by obezwładnić.

Efekt jest taki, że nie żyje człowiek. Chyba jedna coś poszło nie tak...
Policjant oddał strzał ostrzegawczy, choć w sytuacji zagrożenia życia nie musiał tego robić. Mimo to strzelił w powietrze, licząc pewnie, że kierowca się zatrzyma. Tak się nie stało, a sprawca - po dokonaniu zamachu samochodem - wręcz zaczął uciekać. Policjant miał prawo strzelać. Krew mnie zalewa, gdy słyszę jak „fachowcy” wypowiadają się, że mógł celować w oponę.

Dlaczego? Przecież to pozwoliłoby zatrzymać sprawcę, jednocześnie nie pozbawiając go życia?
Proszę pamiętać, że rzecz się działa na drodze nieutwardzonej, pełnej nierówności. Policjant mógł mierzyć w oponę, ale wystarczyło, że samochód podskoczył lub obniżył swoją pozycję w momencie strzału i skutek mógł być taki a nie inny. Czy policjant przewidywał taką sytuację? Myślę, że nie, bo inaczej nie sięgnąłby po broń. Bo po co mu kłopoty? Wina leży po stronie kierowcy, który swoim zachowaniem spowodował, że policjant oddał strzał.

W Stanach Zjednoczonych sprawa jest prosta: nie zatrzymujesz się na wezwanie, więc musisz liczyć się z tym, że stracisz życie.
Tak jest. Tam nie ma nawet strzałów ostrzegawczych...

U nas policjanci, widząc co się dzieje wokół spraw takich jak ta, chyba prędzej dadzą się rozjechać niż sięgną po broń...
Oczywiście, wielu funkcjonariuszy - z obawy przed konsekwencjami - nie strzeli. Dziwi się pani? Media krótko po zdarzeniu obwieściły, że ten policjant już kilka lat wcześniej strzelił do człowieka i spowodował u niego kalectwo. W tej sprawie sprzed lat nie doszukano się nieprawidłowości, prokurator uznał, że policjant słusznie strzelał, ale jaki komunikat poszedł w podtekście? Że ten gliniarz to psychopata i zabójca. Takie stawianie sprawy niszczy psychikę ludzi, którzy z jakiegoś powodu wybrali ten pieprzony zawód i dobrze, bo są przecież potrzebni. Żeby była jasność: zdarzają się sytuacje, gdy policjant popełnia błąd i oczywiście powinien w takim przypadku ponieść konsekwencje. Smutna refleksja jest jednak taka, że kiedy ginie policjant, to traktujemy to jak coś normalnego. Gdy natomiast ktoś ginie z ręki policjanta, to zawsze jest zadyma.

Zorganizowana po tym zdarzeniu wizja lokalna nie przyniosła chluby organom ścigania...
Prokuratura popełniła karygodny błąd. Słysząc kłamliwe opowieści kolesi zabitego chłopaka, można było przewidzieć, że ludzie zbiorą się - jeszcze po pijaku - i będą chcieli dokonać linczu na policjancie. Co zrobiły organa, które powinny stać za nim i zapewnić mu bezpieczeństwo? Zwinęły manele a motłoch zwyciężył. Smutne to.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska