Gdzie będziemy się leczyć?

Tomasz Dragan
- Jeżeli kasa chorych nie podpisze umowy na finansowanie oddziałów: ginekologiczno-położniczego, noworodków oraz pediatrycznego, skończy się to upadkiem całej placówki - alarmuje Artur Masiowski, dyrektor szpitala w Namysłowie.

TO NIE WYROK
Elwira Bielak, rzecznik prasowy Opolskiej Regionalnej Kasy Chorych:
- Materiały zostały opracowane przez zespół roboczy, któremu zleciliśmy przygotowanie wytycznych mających nam pomóc w podpisaniu kontraktów. Zespół składał się z przedstawicieli i lekarzy właśnie ze szpitali powiatowych. Oceniali jakość świadczonych usług oraz kwalifikacje personelu medycznego, dostępność usług medycznych dla pacjentów oraz m.in. warunki pobytu, jakie oferuje dana placówka medyczna. Rozumiem, że wyniki tej analizy nie są dla wszystkich pomyślne. Jednak dla nas stanowią materiał, który będziemy brali pod uwagę, podpisując kontrakty medyczne na 2002 rok. To nie oznacza, że chcemy zlikwidować jakieś oddziały i wydaliśmy na nie wyrok. Po prostu jasno pokazujemy i sygnalizujemy, że muszą spodziewać się znacznie mniejszych niż w ubiegłym roku kontraktów. Dzisiaj z dyrekcją kasy chorych ma właśnie w tej sprawie rozmawiać dyrekcja namysłowskiego szpitala.

Od kilku dni do szefa Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Namysłowie docierają informacje o planowanych cięciach w służbie zdrowia w naszym regionie. Specjalny zespół powołany przez Opolską Regionalną Kasę Chorych opracował raport wymieniający oddziały, z którymi nie powinny być podpisane kontrakty medyczne na 2002 rok. Wśród nich wymieniane są aż trzy oddziały szpitala w Namysłowie jako nie zapewniające właściwej opieki medycznej i bezpieczeństwa pacjentom.

- Na razie nikt z kasy chorych nie poinformował nas o takich zamiarach - podkreśla dyrektor. - Jednak informacje prasowe, w tym te, jakie codziennie podaje "NTO", nie pozostawiają nam cienia wątpliwości. Naszym oddziałom grozi likwidacja, a szpitalowi upadek.
Według zespołu roboczego kasy, namysłowskim oddziałom brakuje pacjentów. Do tego ich kadra nie ma właściwego wykształcenia potrzebnego do zabezpieczenia specjalistycznej opieki.
- W porządku - zgadza się Masiowski. - Jeżeli jedynym zarzutem dla oddziału dziecięcego jest to, że jeden z trzech lekarzy pracuje tam na części etatu, to ja natychmiast zatrudnię go w pełnym wymiarze godzin.
Według dyrektora, dane kasy chorych dotyczące ginekologii i położnictwa są nieprawdziwe.

- Na tym oddziale leży co roku 360 pacjentek, a nie, jak podaje kasa, 260 - podkreśla Masiowski. - Poza tym udzielamy co roku 1250 porad medycznych i wykonujemy około 370 zabiegów. Tych ogromnych liczb nie zauważa jednak kasa chorych. Poza tym, jeżeli zniknie ginekologia, to racji bytu nie ma też oddział noworodkowy.
Szpital w Namysłowie jest jedyną tego typu placówką w powiecie. Swoim zasięgiem obejmuje gminy: Namysłów, Wilków, Pokój, Domaszowice i Świerczów. W sumie jest to ponad 45 tysięcy mieszkańców.
- Często bywa i tak, że do naszego szpitala przyjeżdżają leczyć się pacjenci z innych powiatów, np. kluczborskiego czy brzeskiego - mówi Mirosław Zimoch, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego. - Zdaniem pacjentów, u nas czują się lepiej niż u siebie.
Zimoch dodaje, że nie dalej jak w ubiegły piątek trafiła do niego pacjentka z zagrożoną ciążą.

- W ciągu 10 minut uratowaliśmy życie kobiety i dziecka. Gdyby trzeba było jechać do innej placówki, nie byłoby już na tym świecie ani matki, ani dziecka - mówi Mirosław Zimoch.
Zdaniem dyrektora Masiowskiego, konsekwencją likwidacji trzech oddziałów będzie szybki upadek lecznictwa w powiecie namysłowskim. Pozostałe oddziały nie zapewnią bowiem właściwej opieki medycznej chorym, których trzeba będzie leczyć specjalistycznie.
- A gdzie leczyć nasze dzieci, które będą wymagać specjalistycznej opieki. Na oddziale wewnętrznym? - zastanawia się Masiowski.
- Może ktoś z kasy chorych powie mi, w jaki sposób, dysponując jedną karetką, będę miał zawieźć kobietę z komplikacjami porodowymi do innego szpitala, znajdującego się kilkadziesiąt kilometrów od Namysłowa? - pyta dyrektor. Wskazuje, że najbliższe placówki medyczne to Kluczbork, Brzeg i Opole. - Do każdej z nich jest około czterdziestu kilometrów - wylicza dyrektor. - Bliżej jest do Oleśnicy, ale to inne województwo i inna kasa chorych.
Wiadomości o możliwych cięciach w szpitalu wywołują oburzenie mieszkańców. Szczególnie zaniepokojone są kobiety, dla których ginekologia i oddział noworodków są jedynym miejscem, gdzie mogą liczyć na fachową pomoc.

- Urzędnikom z kasy łatwo likwidować u nas oddział, bo oni są z Opola albo okolic i mają wszystko na miejscu - powiedziała nam pani Urszula, pacjentka ginekologii, z którą rozmawialiśmy wczoraj. - W Namysłowie mamy wspaniałą opiekę i pielęgniarki. A przede wszystkim jesteśmy na miejscu i nie musimy tułać się po jakichś szpitalach.
Beata Keller z Bąkowic w gminie Świerczów urodziła w poniedziałek w namysłowskim szpitalu córeczkę.
- Ma na imię Patrycja - pokazuje nam śpiącą dziewczynkę. - Waży 2,85 i ma 55 centymetrów wzrostu. Obie czujemy się dobrze.
Pani Beata jest zadowolona z opieki medycznej w namysłowskim szpitalu. Chciała, aby Patrycja przyszła na świat właśnie w tym szpitalu.
- Wiele słyszy się o aferach na ginekologiach w innych miastach. A tutaj jest spokój - podkreśla Beata Keller.
Pani Anna z Wołczyna zamiast w Kluczborku leczy się w Namysłowie. Dlaczego?
- Przyjechałam tu na rutynowy zabieg i namysłowski szpital darzę większą sympatią. Po prostu mam do tych lekarzy większe zaufanie niż w innych szpitalach - argumentuje.
Zdaniem dyrektora Masiowskiego ten, kto proponuje zlikwidowanie trzech oddziałów w jedynym szpitalu w powiecie, powinien wziąć również na siebie odpowiedzialność finansową.

- Za wszystkie inwestycje i remonty, które udało nam się przeprowadzić w ciągu ostatnich trzech lat. To jakieś 50 milionów złotych. Czy stać nas na wyrzucenie tego w błoto? Zwłaszcza, że połowę tej sumy otrzymaliśmy z Ministerstwa Zdrowia jako placówka, w której przeprowadzono restrukturyzację.
Jeszcze trzy lata temu w namysłowskim szpitalu pracowało 431 osób. Dzisiaj jest ich 331. W placówce funkcjonują oddziały: chirurgiczny, internistyczny, urologiczny, dziecięcy, ginekologiczno-położniczy, noworodkowy, opieki paliatywnej i zakład opiekuńczo-leczniczy. Dyrektor Masiowski dodaje, że kierowana przez niego placówka nie ma długów. - Zatem decyzja kasy chorych o ewentualnym niepodpisaniu kontraktów może okazać się dla nas "piękną nagrodą" za naszą pracę - żali się Masiowski.
Adam Maciąg, starosta namysłowski, przekazał już dyrekcji Opolskiej Regionalnej Kasy Chorych w Opolu stanowisko zarządu powiatu w sprawie ewentualnej decyzji o nieprzedłużeniu kontraktu dla namysłowskich oddziałów. Oprócz przekazania dyrekcji sprzeciwu mieszkańców powiatu, w imieniu których występuje zarząd, Adam Maciąg zwraca też uwagę na prawne uregulowania tego problemu.

- Likwidacja tych oddziałów byłaby niezgodna z rozporządzeniem ministra zdrowia, które umieszcza naszą placówkę w ogólnopolskiej sieci szpitali świadczących wszystkie podstawowe usługi medyczne - mówi starosta. - W tym oczywiście ginekologiczne, położnicze i pediatryczne.
Jak zapewnił nas starosta, w najbliższym czasie wspólnie z dyrektorem Masiowskim bezpośrednio u dyrektora kasy chorych będzie starał się wyjaśnić sprawę kontraktu.
- Jeżeli szef kasy ma jakieś zastrzeżenia do naszej działalności, to niech nam to powie oficjalnie lub przekaże swoje zalecenia na piśmie - dodaje starosta. - Nie można przecież, nikomu nic nie mówiąc, zamknąć jedną trzecią naszego szpitala.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska