Gdzie jest milioner?

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Wczoraj do czasu zamknięcia kasy Totalizatora Sportowego w Opolu nikt nie zgłosił się po odbiór wygranej - 2.752.829,40 złotych.

NAJWIĘKSZE WYGRANE W OPOLU
1,9 miliona - marzec 2001 ("Duży Lotek")
1,8 miliona - 1999 ("Numerek")
526 tysięcy - kwiecień 2001 ("Duży Lotek")
172 tysiące - listopad 2001 ("Duży Lotek")
96 tysięcy - lipiec 2001 ("Numerek")

CO ZA TO KUPI
Za 2.752.829,40 złotych można kupić:
- 15 domów jednorodzinnych pod Opolem
- 40 dwupokojowych mieszkań w Opolu
- 120 samochodów Fiat Seicento
- 10 luksusowych limuzyn Lexus
- sto czterdzieści dwa kilogramy złota

Ta suma na razie pozostaje w kasie totalizatora. - Po sprawdzeniu liczb zwycięzca powinien się z nami niezwłocznie skontaktować, choćby telefonicznie - mówi Ryszard Łabaziewicz, inspektor rejonu sprzedaży opolskiego totalizatora. - Chodzi o ustalenie terminu i sposobu przekazania pieniędzy. Zwykle zwycięzcy nie czekają, tylko zgłaszają się do nas już rano w poniedziałek. Jestem zdziwiony, bo gdybym ja wygrał taką kwotę, to od razu bym zadzwonił i umówił się na odbiór.

Szefostwo opolskiego totalizatora liczy na to, że szczęśliwiec jest w Opolu, nie wyjechał za granicę albo nie zgubił losu (takie przypadki zdarzały się w innych województwach).
- Może zwycięzca zgłosi się w najbliższych dniach - mówi Łabaziewicz. - Zgodnie z regulaminem ma na odbiór pieniędzy 60 dni. Jeśli do tego czasu się z nami nie skontaktuje, to nagroda przepadnie.
Urszula Lizoń od 18 lat siedzi w kasie opolskiego totalizatora. Pamięta twarze wielu milionerów, którzy przychodzili do niej po przepustkę do luksusowego życia.
- Niektórzy ludzie są tak zszokowani wygraną, że nie są w stanie przyjść do mnie pierwszego dnia - mówi kasjerka. - Dlatego wierzę, że ten zwycięzca stawi się u mnie jutro, najpóźniej pojutrze. Potem już będę się poważnie niepokoić, czy człowiek w ogóle wie o wygranej.

Wczoraj na chwilę przed zamknięciem kasy pracownicy opolskiego totalizatora sprawdzili w warszawskiej centrali, że 2.7 miliona wygrała osoba, która kupiła kupon w kolekturze przy ul. Katowickiej w Opolu. Ajent kolektury dowiedział się o tym od pracowników opolskiego totalizatora i reporterów "NTO".
- Niesamowite! - cieszył się Alfred Wieczorkiewicz. - Rano przeczytałem w waszej gazecie, że wygrał ktoś z Opola. Przez głowę przemknęła mi wtedy myśl, że może to u mnie, że wydawałem drobne temu szczęśliwcowi...
Kiedy rozmawialiśmy z panem Alfredem do kolektury weszły Władysława Halla i Barbara Adamów. Obie panie są namiętnymi graczkami totolotka.
- Gram regularnie, ale nigdy w życiu nic nie wygrałam - żali się pani Władysława. - Ja tam pazerna nie jestem, aż takich strasznych milionów to bym nie chciała, bo to tylko kłopot. Ale jakieś 10 tysięcy to by mi się pilnie przydało.
- A ja to bym nie pogardziła tymi milionami - mówi pani Barbara. - Zawsze by jakoś człowiek tym zadysponował. Na pewno na początku przeżyłabym szok. Ale potem bym się pozbierała i zaczęła powoli wydawać. W pierwszej kolejności na cele charytatywne, domy dziecka, albo coś takiego...

W kolekturach odbiera się wygraną do kwoty dwóch tysięcy złotych. Wyższe wygrane wypłaca się w centrali totalizatora na ul. Kośnego w Opolu.
- W dawnych czasach bywało, że zwycięzcy przychodzili z walizką i brali żywą gotówkę - mówi Ryszard Łabaziewicz. - Ostatnio podają tylko numer konta. Starają się jak najszybciej załatwić formalności i uciekają...
Urszula Lizoń z kasy totalizatora: - Czasem zdarzało się, że jakiś szczęśliwiec przyniósł szampana albo bombonierkę. Ale żaden milioner mnie jeszcze nie wycałował. Może dlatego, że siedzę za szybą...
Pani Lizoń, oprócz tego, że wypisuje przelewy dla opolskich milionerów, sama gra w totka.
- Niedawno wygrałam 10 złotych - mówi. - Wbrew pozorom najlepiej pamiętam nie milionerów, ale ludzi, którzy wygrali mniejsze kwoty, często bardzo dla nich ważne. Niedawno wypłacałam bardzo skromnej kobiecie ponad 5 tysięcy złotych - wygrała "piątkę" na chybił trafił. Ją te pięć tysięcy uratowało, bo miała poważne problemy.

Jeszcze nigdy w opolskim totalizatorze nie zdarzyło się, żeby jakiś milioner przyszedł po latach i opowiedział, jak zmieniło mu się życie, czy wybudował dom, objechał dookoła świat, wykształcił dzieci za granicą.
- Oni nie chcą się z nami kontaktować, tym bardziej my nie możemy się kontaktować z nimi - mówi Łabaziewicz. - To są ich pieniądze i ich szczęście...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska