Gdzie mam zapalić znicz? Gdy nie wiadomo gdzie spoczywają nasi bliscy

Redakcja
Paweł Stauffer
Nie żyje. To rodzina wie na pewno. Ale dalej są same pytania. Kiedy i jak odszedł oraz gdzie jest jego mogiła. Jeśli jest...

Wśród różnych pożółkłych rodzinnych fotografii ta jedna jest szczególnie bliska Krystynie Kunysz ze Staniszcz Małych. Ze starego zdjęcia spogląda promienna, nieco pyzata twarz. Młody mężczyzna ma na sobie polski mundur. - To było w czasach, kiedy służył w Korpusie Ochrony Pogranicza w Drui nad Dźwiną (obecnie Białoruś) - wyjaśnia pani Krystyna. - Mój wujek.

upamiętniającym ofiary dwóch ostatnich wojen. Jej myśli pobiegną do wujka Feliksa, najtragiczniejszej postaci w rodzinie.

W pamięci na pokolenia
1 listopada w Staniszczach Małych Monika Skibińska, studentka Akademii Muzycznej w Katowicach, zapali znicz w swoim ogrodzie, ułoży kwiatki.
- Po Stanisławie nie pozostał ślad, nawet zdjęcia się nie zachowały, nigdy się nie dowiedziałam jak wyglądał - opowiada pani Monika. - To niewyobrażalnie odległe czasy, a jednak ja się o nim dowiedziałam. Wcielono go do armii niemieckiej w 1917, miał 20 lat. Nic tak naprawdę nie słyszałam o Stanisławie, ale jestem przekonana, że to nie była jego wojna.

Czuje, że tej wojny nie chciał. Nie zdążył założyć rodziny. I nie przeżył tego, co większości w życiu pisane. - To moi przodkowie, prababcia Tekla i pradziadek Dominik, postawili w ogródku koło domu krzyż upamiętniający Stanisława, który zginął 5 maja 1917 roku we Francji - dodaje pani Monika. - Ale w jakiej miejscowości zginął i gdzie został pochowany, tego już nikt z mojej rodziny się nie dowiedział. I już chyba nikt się nie dowie…

Na tym krzyżu jest jeszcze jeden napis "Patrz człowiecze, co ja uczyniłem dla ciebie. A co ty uczyniłeś dla mnie?".

- W naszej miejscowości było wiele podobnych przypadków: młodych chłopców wcielano do armii, szli na wojnę, żeby z niej nie wrócić - mówi Monika. - Nie na swoją wojnę. Nie wrócili, a rodziny zostały bez grobów, choć ich szukały. Być może tutaj, pod krzyżem wujka Stanisława, będziemy dla tych bezimiennych zapalać znicze...

- Jeszcze sześć, siedem lat temu zgłaszały się osoby poszukujące grobów swoich bliskich, teraz w naszym województwie są to coraz rzadsze przypadki - mówi Danuta Pilipczuk, szefowa Polskiego Czerwonego Krzyża w Opolu. - Najprawdopodobniej jeśli ich nie odnaleźli, to się z tym pogodzili.

- Nadal prowadzimy poszukiwania ludzi zaginionych podczas zawieruchy wojennej - mówi Katarzyna Papińska z Biura Informacji i Poszukiwań Zaginionych PCK w Warszawie. - Poszukiwania prowadzone są na wniosek już drugiego powojennego pokolenia. Jednak czas zaciera ślady.

Dom tam, gdzie grób

Irena Kalent z Opola pamięta, jak przez lata ci, których znała, 1 listopada nie chcieli odwiedzać opolskich cmentarzy. - Mówili, że swoje groby, zostawili tam… na Kresach - wyjaśnia pani Irena

- Moi pochodzą z tarnopolskiego, tam został grób mojej babci - opowiada. - Z opowieści mamy znam, że był maj 1945 roku, pełen rozkwit wiosny, a ich goniły wszystkie możliwe nieszczęścia. Śmierć i pożoga dookoła, a oni czekali, żeby wyjechać transportem na zachód. Babcia, wtedy młoda kobieta, umierała na raka. Nie doczekała wyjazdu. Moja mama miała 18 lat, jak przyjechała na Opolszczyznę.

Nigdy nie skarżyła się, ale pani Irena widziała, jak mamie ciężko, że tam, na Wschodzie, zarasta grób babci, że nie może go odwiedzić.
- Aż wreszcie w latach 70. pojechałyśmy na zaproszenie do tarnopolskiego - opowiada pani Irena. - Tam było biednie, ale serdecznie. Widziałam, jak był potrzebny ten wyjazd mojej mamie.
Z jej opowieści pani Irena wiedziała, że na bramie cmentarnej były ogromne skrzydlate orły, a za bramą stały rzędy uporządkowanych krzyży i tablic.
- Nic podobnego, groby zdewastowane, a moja mama tylko przez mgłę kojarzyła, gdzie mogła być pochowana babcia - wspomina pani Irena. - Tuż obok był cmentarz ukraiński. Tak samo zapuszczony i zaniedbany. Pierwsza nasza myśl to pójść do miejscowego proboszcza i dowiedzieć się, gdzie jest grób. Ale kościół, który pamiętała z przeszłości, zamienił się w magazyn. Mamę rozpoznała jakaś starowinka z ich wsi, wyszła za Ukraińca. Ale gdzie są groby naszej rodziny, już nie pamiętała. Grobu babci nie udało się odnaleźć…

Pani Irena ilekroć zapala znicz na opuszczonej mogile, ma nadzieję, że tam na Wschodzie ktoś podobnie robi na grobach jej bliskich.

O tym, jak dla ludzi ważne są groby ich bliskich, dobrze wie Jan Sypko z Namysłowa. - Człowiek bez grobu najbliższych jest jak bez tożsamości, bo to mogiły skupiają rodzinę - podkreśla. - Bez mogiły robi się pustka.
Z brakiem grobu swojego ojca zmagała się jego mama. Kiedy przyjechała po wojnie na Opolszczyznę, na Wschodzie zostawiła grób mamy, babci pana Jana. Nie mogła go odwiedzać, jednak wiedziała, że jest. - Ale męczyło ją, że nie wie, gdzie spoczywa dziadek, który na wojnie zaginął bez wieści - dodaje Jan Sypko. - Nigdzie na dało się zlokalizować grobu. Próbowałem go znaleźć przez Polski Czerwony Krzyż, ale się nie udało. I dziś ta myśl o nieznanym grobie dziadka mnie męczy.

Pamiętaj o mnie
Na marmurowej tablicy szpaler kolejnych nazwisk. Umierali młodzi i zdrowi. Wojna się o nich upominała.

- To nasza symboliczna mogiła, ludzie przychodzą, zapalą znicz, kobiety poprawią kwiaty - tłumaczy Bernard Kus z Psurowa w pow. oleskim. - Czasem ulży… Chyba najbardziej o tę "mogiłę" zabiegał Józef Górski, mój już nieżyjący szwagier. Przeszedł koszmar walk w Normandii, jemu udało się wrócić. Choć wspomnienia musiały boleć, wielokrotnie wracał do tych opowieści. Opowiadał, że kiedy przeszedł przez pole, setki ciężko rannych żołnierzy nalegało: "dobij mnie, dobij..."

Pośród szpaleru nazwisk na pomniku w Sternalicach jest 33-letni Johann Drewniok. Zginął na froncie wschodnim, pod Leningradem. Przed wojną znany w okolicy krawiec, zostawił narzeczoną, we wsi czekało miejsce na budowę domu - zaraz po wojnie miał go stawiać.

Ostatnia przepustka - na ramę męskiego roweru wskoczyła mu 6-letnia siostrzenica Maryjka. Miała odprowadzić "onkla" aż do przystanku.
- Zatrzymywał się często, we wsi każdy chciał dodać mu otuchy - wspomina pani Maria. - "Johann, ty wrócisz!" - mówili do niego. A wujek płakał jak dziecko. - Nie, ja już nie wrócę - powtarzał.

Potem przyszło lakoniczne powiadomienie z dowództwa Wehrmachtu - "Johann Drewniok: zaginął". Następnie, że pochowano go we wspólnej mogile. Ale gdzie - tego nie podali.

W pierwszych latach po wojnie rodzina nawet nie próbowała szukać jego grobu. Kto na Śląsku prosiłby o odnalezienie w Związku Radzieckim mogiły żołnierza hitlerowskiej armii? W chaosie wojny przepadły archiwa jednostki Johanna, a na Wschodzie są tysiące bezimiennych zbiorowych mogił.
Rodzinie pozostała jego pożółkła fotografia w mundurze: postać w podkowie z napisem "Pamiętaj o mnie".
W 1942 roku wyszedł z domu w Kiełkowie w województwie wielkopolskim. - Od tego czasu rodzina próbowała się dowiedzieć, co się z nim stało, znaleźć jakiś ślad po 30-letnim wtedy Feliksie Kolskim - opowiada pani Krystyna.

W głowach bliskich pojawiały się liczne pytania, snuli wszelkie prawdopodobne i nieprawdopodobne scenariusze. Ale na żaden nie znaleźli potwierdzenia. Rozpytywali, szukali, pisali - bez odzewu.
Pani Krystyna nie pamięta wujka Feliksa. - Urodziłam się po wojnie, kiedy już dawno go nie było - opowiada. - Byłam nastolatką, kiedy się dowiedziałam, że wyszedł z domu i ślad po nim zaginął. Ta nieprawdopodobna historia mocno we mnie utkwiła.

Pamięta, jak co roku, kiedy rodzina w dniu zmarłych gromadziła się na cmentarzu, wśród wypominkowych imion zawsze padało: "za duszę zmarłego Feliksa". - To doskwierało mojej rodzinie, że nic o końcu życia Feliksa nie wiedzą, że nie ma gdzie nawet mu znicza zapalić - dodaje pani Krystyna.
Postanowiła, że póki starczy życia, będzie się starała dowiedzieć, jaki był los jej wujka.

- W tym roku na coś trafiłam, w jego rodzinnej miejscowości w szkole wisi tablica upamiętniająca, między innymi Feliksa, pierwsze ofiary wojny - opowiada. - W tym czasie wywożono z tamtych okolic ludzi do Fortu VII w Poznaniu, jednego z pierwszych obozów koncentracyjnych zakładanych w Polsce przez Niemców.
Mogiły nie ma. Jest tylko nazwisko na tablicy. Pani Krystyna mówi, że jest spokojniejsza, od kiedy wie przynajmniej tyle…

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska