Genealog jest jak detektyw

Agata Jop
Drzewo genealogiczne. Poszukiwania krewnych zrewolucjonizował wręcz internet.
Drzewo genealogiczne. Poszukiwania krewnych zrewolucjonizował wręcz internet.
Genealog tropi, spisuje zeznania, gromadzi dokumentację. Młody prawnik z Brzegu odkrył aż 1780 swoich krewnych.

Dobre rady

Dobre rady

1. Zacznij od siebie i swojej najbliższej rodziny - rodziców i dziadków. Spisuj wszystko, co ci powiedzą, przede wszystkim daty i miejsca, nie przekręcaj nazwisk.

2. Wypytaj o dalszych krewnych najstarszych członków rodziny. Czas płynie nieubłagalnie. Młodsi mogą poczekać.

3. Wykorzystuj wszelkie rodzinne uroczystości, żeby się czegoś dowiedzieć. Dla genealoga momentem szczególnym jest czyiś pogrzeb. Atmosfera sprzyja wspomnieniom.

4. Szukaj przez internet, ale docieraj też osobiście lub za pomocą poczty do archiwów parafialnych, diecezjalnych, archidiecezjalnych, państwowych. Jak najdokładniej sprecyzuj, kogo szukasz. Przygotuj się na wydatki - takie szukanie może kosztować.

5. Jeśli potrzebujesz pomocy, skontaktuj się z którymś z regionalnych towarzystwa genealogicznych, niedawno powstało takie w Opolu.

Maciej Róg, urodzony w 1982 roku w Opolu, aktualnie zamieszkały w Brzegu, syn Kazimierza Roga i Grażyny Róg z domu Kalinowskiej, odkrył w sobie pokłady cierpliwości w wieku 13 lat. Nie miał jeszcze wtedy świadomości wspólnej krwi. Miał w sobie ciekawość dziecka. Trochę brakowało mu rodzeństwa, nie pamiętał żadnego z dziadków, może dlatego nie ciągnęło do poszukiwania przodków sprzed wieków. Albowiem znacznie fajniejsze jest odkrywanie tych, którzy żyją. Rodzina się wtedy powiększa. Znajduje się zaskakujące powiązania. Można kogoś z dalszych krewnych poznać, albo nawet bardzo się z nim polubić.

- No to szukałem tych powiązań zamiast biegać za piłką po podwórku - uśmiecha się Maciej Róg i otwiera swoją teczkę. To tylko część zbiorów. Kserokopie i wydruki dokumentów, zdjęcia mężczyzn z sumiastymi wąsami i kobiet o przenikliwym spojrzeniu. Każda kartka utrwala konkretny moment dalszy lub bliższy. Ocala go od zapomnienia.
Pamięć ludzka, a więc i pamięć Macieja, jest zawodna. Maciek pamięta Skorogoszcz, gdzie mieszkał jako chłopczyk razem z rodzicami, ale dziadków, którzy pomarli zanim skończył 3 lata, już ani trochę. Dlatego zaczął pytać. O przeszłość. O korzenie. Posiłkował się cudzą, dokładnie maminą pamięcią. Tak to się jakość zaczęło.

Najpierw odkrył istnienie Jana Roga, ożenionego z Zofią Wilk (to dziadkowie po mieczu) oraz Stanisława Kalinowskiego (Maciej jest nawet do niego bardzo podobny) ożenionego z Kazimierą Rodak (dziadkowie po kądzieli). Potem - obok Rogów, Wilków, Kalinowskich i Rodaków pojawili się Pyrytowie, Baryłowie, Zapłotni. Drzewo genealogiczne wciąga.

Najdawniej była Helena
Co ciekawsze dokumenty: Kazimiera Rodak i Stanisław Kalinowski biorą ślub w Praszce, w styczniu 1944 roku. Wcześniej muszą przedstawić metryki urodzenia swoich rodziców.
- Musieli udowodnić, że nie są Żydami - wnioskuje Maciej Róg.
Papiery wiele mówią. Każdy ma znaczenie - zaproszenie na ślub, akta sądowe, akt kupna ziemi. Z jednego wyszło, że Jan Róg, dziadek, został posądzony o kradzież drewna z lasu. Jan Wilk, prapradziadek owdowiał i na gwałt potrzebował nowej kobiety do wychowywania dzieci. No to się ożenił z Marianną, a ta urodziła mu nowych potomków. Z kolei pradziadek Jakób Pyryt w 1911 roku był niepiśmienny, bo stawiał krzyżyk obok swojego nazwiska, a w 1930 już się potrafił podpisać. W rodzinie było kilku Ludwików (w tym małżeństwo Ludwika z Ludwiką, obydwoje pracowali na dworze hrabiego Potockiego w Strojcu). Dwóch prapradziadków (to samo pokolenie) nazywało się Jan Wilk, chociaż nie byli żadną rodziną. Praprapradziadek Maćka miał na imię Maciej, chociaż niektóre źródła mówią o Marcinie, pseudonim "Tetka". Najwięcej dzieci miał Wojciech Wilk - aż dwanaścioro. Emilia Róg była starą panną. Ignacy Kalinowski miał wybitnie piękną żonę, Marię itd.

A najdalej udaje się sięgnąć do roku 1790, kiedy to na świat przyszła Helena Wojnas, prapraprapraprababcia. Zmarła w Hucie Komorowskiej pod Tarnobrzegiem, więc pewnie tam się urodziła, bo kobiety z jej sfery podówczas niewiele podróżowały.
Sfera była chłopska - nie ma co owijać w bawełnę, choć Ludwik Kalinowski, urodzony w 1869 w Strojcu (Streudorf) pod Praszką, syn Michała i Petroneli z domu Kokot miał korzenie w litewskiej szlachcie zaściankowej.
- Wiele - mówi Maciej Róg - dowiedziałem się dzięki swojemu tacie. Razem z dziadkiem poprowadził on nasze drzewo genealogiczne do roku 1976. Potem przez 20 lat nikt się tym w rodzinie nie zajmował. Dopiero ja się za to wziąłem.

Tajemnice rodzinne
W Nowej Dębie Maciej znalazł skrzynię - walizę pełną dokumentów, a w niej informacje o przodkach ojca. Jakie to szczęście, że przetrwała, że nikt jej wagi nie zlekceważył, nie spalił, nie wyrzucił ani nie porzucił.
Wtedy Maciej odkrył Antoniego, pradziadka. W 1922 roku Antoni pojął za żonę Franciszkę z domu Pyryt. Kilka miesięcy później (wcale nie dziewięć) urodziło im się dziecko. Antoni pojechał do Francji, żeby już nigdy z niej nie wrócić. Sytuacja Franciszki była nie do pozazdroszczenia. Hipoteza na jej temat: to silna, twarda kobieta - odchowała dziecko, małą Zosię, sama, nigdy za mąż nie wyszła, może kochała Antoniego do końca życia? Ich potomek, Maciej, domyśla się, że taki nagły wyjazd nie musiał oznaczać porzucenia świeżo poślubionej kobiety. Mógł być ucieczką przed kimś lub przed czymś. Może Antoni coś nawywijał?
Niejedyna to tajemnica rodzinna. Wiadomo na przykład, że pewien bliski krewny był księdzem, ale porzucił kościół dla kobiety - ożenił się, jego synowie żyją i mają się dobrze. Tyle, że reszcie rodu ich ojciec ciągle kojarzy się z księdzem. I tu genealog ma problem: ujawnić potomków duchownego na rodzinnym drzewie publikowanym w internecie, czy też nie? Maciej na razie tego nie zrobił.

Jak układanie puzzli
Robota genealoga, także amatora, jest jak połączenie pracy detektywa i dziennikarza. Ten pierwszy tropi. Ten drugi z notatnikiem i długopisem (czasem też z dyktafonem) spisuje relacje. To, co się odkrywa, jest jak układanie puzzli. Nie warto skupiać się na jednym fragmencie obrazka. Trzeba brać, co się da. Tu kawałek drzewa, tam kawałek drzewa. Z czasem można odnaleźć brakujące elementy. Tworzą gałąź. Łączą.
Swój kawałek obrazka niezależnie od Macieja Roga z Brzegu układała Barbara Paszkowska z Huty Komorowskiej. Skontaktowali się ze sobą dzięki internetowi (tam jest masę stron pomocnych w szukaniu dalszej rodziny, fora dyskusyjne, można też dać ogłoszenie). Dzięki niej kartoteka osobowa Macieja niebotycznie się rozrosła. Kiedy skompletował na fiszkach tysiąc osób, przeszedł na system elektroniczny. Ma w nim teraz około 1780 członków swojej bliższej lub dalszej rodziny. Tak wielkiego drzewa nie udałoby się opublikować w żadnej gazecie. Maciej od czasu do czasu wydaje rodzaj broszury w ilości kilkudziesięciu egzemplarzy i ofiarowuje przedstawicielom gałęzi rodowych.

- Wszyscy często podkreślamy, skąd pochodzimy - mówi Maciej Róg. - Mnie jednak interesuje bardziej, od kogo pochodzę. Rodzinę tworzą nie miejsca, ale ludzie.

Rozsiani po całym świecie
Poszukiwania zagraniczne wcale nie są trudniejsze od polskich. U nas rodowym genealogom bardzo ostatnio przeszkadza ustawa o ochronie danych osobowych. Uzyskanie metryki urodzenia osoby żyjącej z urzędu stanu cywilnego właściwie nie jest możliwe, a i z nieżyjącymi bywają problemy. Poszukiwania zrewolucjonizował wręcz internet. W 2002 Maciej założył pierwsze rodzinne strony w sieci. Teraz cały świat może je odnaleźć. Zgłaszają się ludzie całkiem obcy, którzy potrzebują rady genealogicznej lub krewni, których istnienia mógł się jedynie domyślać.
A krewnych ma Maciej Róg nie tylko w całej Polsce, ale i na całym świecie. We Francji (dawno temu osiedlił się tam Francoise Baryla), w Kanadzie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Wielkiej Brytanii i Irlandii (najnowsza emigracja), Szwecji (Katarzyna z domu Róg mieszkała tam w latach 60., ale nie wiadomo, gdzie jest teraz i jak się nazywa), w Australii, Niemczech (odezwał się Jerzy Wilk, syn Mieczysława) oraz w USA.

W Stanach mieszkają trzy gałęzie rodziny. Maciej już polubił się z kuzynkami Stephanie i Amandą oraz z ich mamą Joan. To potomkinie Katarzyny Dziewiątek z domu Wilk, siostry prababci Marii zwanej też Maryanną.
Ślad po Katarzynie jest namacalny i fascynujący. To dokument zwany manifestem okrętowym (do wyszukania w internecie). Stoi w nim czarno na białym, że w 1908 roku 18-letnia Kasia, córka Jana i Agnieszki, singiel, piśmienna, robotnica sezonowa, Polka (chociaż Polski przecież wtedy nie było!) przypłynęła do Nowego Jorku statkiem S.S. Pretoria prosto z Hamburga. Wiadomo, że byli z nią ludzie z sąsiednich wiosek. Na pewno się znali. Pół roku później do USA przypłynęło jej rodzeństwo, a w 1913 13-letni wówczas Filip Syputa. Podał w papierach, że ma lat 16. Podróżował sam, do rodziców. W USA przemianował się na Phillipa. Będzie miał dwie żony, a jego syn Phillip junior aż cztery. To potomkowie Mikołaja Kopcia, w czystej linii pradziadka Macieja Roga. To ci historia!
I pomyśleć, jak trudny orzech do zgryzienia mają Kowalscy, których tylko w Polsce żyje ok. 180 tysięcy. A jaki Nowakowie, których jest ponad 200 tysięcy.
- Ale nawet Kowalscy mogą się odnaleźć - uważa Maciej Róg. - Wystarczy cierpliwość, dokładność, prawidłowa interpretacja faktów i umiejętność wyciągania wniosków.

- To dla pani - mówi młody człowiek i podaje mi wydruk z internetu. A na nim... Jopowie. 1198 osób w 109 polskich powiatach. Najwięcej w tarnowskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska