Początki Pikowa sięgają XVI wieku. Jako osada trafił do kronik, gdy wzniósł tam dwór Filon KmitaCzarnobylski (15301587) –
sławny swego czasu żołnierz w wojnach z carem Iwanem Groźnym, wojewoda smoleński i właściciel Czarnobyla (trudno dziś
uwierzyć, że tak daleko sięgały granice Rzeczypospolitej). Później Pików był własnością Ostrogskich, Zasławskich,
Lubomirskich, Sanguszków i Potockich, a więc sławnych, pierwszorzędnych polskich rodów magnackich.
Okolice Pikowa były esencją uroków Podola – krainy, która dla bogatych ziemian była w Rzeczypospolitej szlacheckiej
„kawałkiem raju”. Pików tonął w bujnej, soczystej roślinności. Podolskie wsie w XVIXVIII wieku były spichlerzem Polski, a
nawet Europy. Ziemia tamtejsza, legendarny czarnoziem, w ciepłe wiosny oraz gorące lata i złote jesienie rodziła obficie. Dość
powiedzieć, że woły wypasane na rozległych łąkach brodziły w trawach sięgających im nie tylko po pas, a częstokroć i po rogi.
Jedna z legend powstałych w okolicach Pikowa głosiła, że liczne pszczoły uwijające się w kielichach stubarwnych kwiatów z
racji mnogości nektarowych pyłków częstokroć nie były w stanie dolecieć ze swym urobkiem do ula bądź barci. Opadały
częstokroć po drodze jak ciężkie bombowce, skrapiając okolice lepkim miodnym nektarem.
Opis sławnego dworupałacu, który wzniesiono w Pikowie w XVIII wieku, oraz jego bywalców znajdujemy w pamiętnikach
Emilii z Borejków Hołowińskiej – córki właściciela Pikowa – Piotra Borejki, przyjaciela księcia Adama Czartoryskiego,
zasłużonego żołnierza w wojnie polskorosyjskiej 1792 roku, m.in. w bitwach pod Zieleńcami i Dubieńką.
Borejkowie kupili Pików od Potockich i władali nim przez dwa pokolenia. Jeden z Borejków, Wacław, położył duże zasługi w
dziejach Liceum Krzemienieckiego, gdyż jako marszałek powiatu równieńskiego i „honorowy dozorca tamtejszych szkół” hojnie
łożył pieniądze na Komisję Edukacji Narodowej.
Emilia Borejkówna – kobieta wykształcona, wyposażona w talenty literackie, po latach, tęskniąc za Pikowem, z którego po
ślubie z Hołowińskim musiała wyprowadzić się do Steblowa, napisała rozprawę pt. „Wspomnienia domu rodziców moich i
wigilii Świąt Bożego Narodzenia między rokiem 1812 a 1818”. Znajdujemy tam galerię licznych bywalców Pikowa, a przede
wszystkim opis atmosfery, jaka panowała w podolskich dworach. Jest tam zapis staropolskiej gościnności, wspólnego
uczestnictwa w kuligach, weselach, festynach, nabożeństwach, pogrzebach, we wspólnym czytaniu książek i kalendarzy
berdyczowskich. Jest tam wiele dowodów, że dwory na Kresach były prawdziwymi oazami polskiej myśli i kultury, a dla
bogatego ziemiaństwa autentycznym „kawałkiem raju”.
Pików był miejscem barwnego życia towarzyskiego. Na zabawy, kuligi, bale maskowe i festyny ściągali tam sąsiedzi z całej
okolicy. We wspomnieniach Emilii Borejkówny czytamy, że odbywały się one we wszystkich porach roku, a nawet we
wszystkie dni pogodne i niepogodne [...] Jedni zjeżdżali po wysłuchaniu nabożeństwa w kościele na obiad i po wieczerzy
dopiero odjeżdżali; drudzy – przybywszy o czwartej czy piątej po południu – zostawali do późna słuchać muzyki, spacerować
po parku bądź grać w karty.
Z Pikowa do Saragossy
Najsławniejszym pikowianinem był urodzony tam Jan Potocki – jeden z najsławniejszych polskich pisarzy i jednocześnie
zadziwiająco ruchliwy podróżnikglobtroter. To dzięki jego biografii i fantastycznej twórczości to podolskie miasteczko weszło
do europejskiej mitologii literackiej.
Przetłumaczona na 20 języków powieść Jana Potockiego „Rękopis znaleziony w Saragossie” uważana jest za arcydzieło nie
ustępujące „Don Kichotowi” Miguela Cervantesa czy „Faustowi” Johanna Wolfganga Goethego – utworom należącym do pereł
literatury światowej. Aleksandra Kroh, wybitna znawczyni twórczości polskiego arystokraty z Pikowa, stwierdziła, że Jan
Potocki „jest jednym z najpiękniejszych prezentów, jakie Polska sprawiła Europie”.
Powieścią tą zachwycali się m.in. tak wybitni poeci, jak choćby Aleksander Puszkin, który próbował napisać na jej temat
zachowany we fragmentach wierszowany poemat. Trzeci polski wieszcz Zygmunt Krasiński w liście do Delfiny pisał w 1847
roku: Potocki jest bardziej fantastyczny niż Hoffmann (ten od „Dziadka do orzechów” – S.S.N.), dowcipniejszy niż
Beaumarchais. Jego „Rękopis znaleziony w Saragossie” jest bardziej urozmaicony i bogaty od „Baśni tysiąca i jednej nocy”.
Wszystkie powieści naszej epoki nie są warte tej, której każda strona mogłaby dostarczyć Aleksandrowi Dumasowi treści na
osiem tomów. Jest to dzieło znakomite, ale arcyironiczne i wyuzdane. „Rękopis” jest dziełem hybrydycznym, łączącym w sobie
powiastki filozoficzne z opowieściami grozy, sagi biograficzne z powieściami łotrzykowskimi i sowizdrzalskimi, impresje
historyczne z powieścią szkatułkową. Jest to podróż po krainie czyjegoś snu; frapująca mieszanka fantastyki, egzotyki oraz
realiów epoki baroku i oświecenia. „Rękopis” zadziwia i oszołamia nie tylko bogactwem myśli i nieprzebraną ilością barwnych
postaci o pogmatwanych biografiach, ale też piętrową budową narracji – opowieści w opowieściach – mistrzostwem dygresji.
Akcja „Rękopisu” Potockiego, jak autor chce – „zaczarowanej rzeczywistości”, toczy się w okolicach Sierra Morena w Hiszpanii
(podobnie jak w „Don Kichocie” Cervantesa).
Film wszech czasów
Rangę powieści Jana Potockiego podniósł w XX wieku niebywale wysoko Wojciech Has, ekranizując „Rękopis znaleziony w
Saragossie” w znakomitej obsadzie aktorskiej i wtapiając bohaterów tej powieści w genialną scenografię Jerzego
Skarżyńskiego oraz ilustrując muzyką mistrza Krzysztofa Pendereckiego. Film ten, oparty na powieści Potockiego, ze
scenariuszem pisarza Tadeusza Kwiatkowskiego (19202007), powstał w 1965 roku i natychmiast zawładnął wyobraźnią kilku
pokoleń kinomanów na świecie. Wybitni reżyserzy i kreatorzy nowoczesnego kina drugiej połowy XX wieku, m.in. David Lynch,
Luis Bunuel, Martin Scorsese, Pedro Almodóvar czy Francis Ford Coppola, zgodnie ogłosili, że jest to ekranizacja wpisująca
się w bardzo wąski rejestr najlepszych filmów wszech czasów. W Paryżu istnieje kino, w którym od pięćdziesięciu lat
wyświetlany jest „Rękopis znaleziony w Saragossie” przy zawsze wypełnionej widowni. Rozsypani po całym świecie fani
głoszą, iż oglądają ten film wielokrotnie i błądzą z głównymi postaciami tego fascynującego dzieła po szkatułkowym labiryncie
opowieści wynikających jedna z drugiej. Niekończące – przenikające się wątki komplikują fabułę, a jednocześnie dają radość
odkrywania tajemnicy, w której nic nie jest pewne do końca.
Wojciech Orliński, jeden z entuzjastów twórczości Jana Potockiego, pisząc o Hasowskiej ekranizacji „Rękopisu znalezionego w
Saragossie”, oświadczył – a z opinią tą utożsamiają się tysiące wielbicieli tej powieści – że gdy czyta „Rękopis”, nie potrafi
sobie wyobrazić innego van Wordena niż z sylwetką Zbyszka Cybulskiego, podobnie jest z kabalistą Don Pedro Uzetem, który
przybrał twarz Adama Pawlikowskiego, naczelnik Cyganów ma oblicze Leona Niemczyka, a uczony sceptyk Velasques –
Gustawa Holoubka, rozpustnik kawaler Toledo – Bogumiła Kobieli, prześliczna Donna Rebeka – Beaty Tyszkiewicz itd. Oto
siła kreacji aktorskich, zwłaszcza gdy wizja filmowa (uchwycona kamerą Mieczysława Jahody) jest doskonała. A wiadomo, że
obraz zazwyczaj działa nieporównywalnie silniej od drukowanych liter, zwłaszcza gdy w XXI wieku żyjemy w cywilizacji
obrazkowej. „Rękopis znaleziony w Saragossie” dzięki jego twórcom zajął nie tylko zasłużone, ale i efektowne miejsce wśród
pereł literatury światowej.
Jest to dzieło ekstrawaganckie, osnute europejską legendą. Przygody kapitana gwardii walońskiej Alfonsa van Wordena (alter
ego Jana Potockiego) – bohatera „Rękopisu znalezionego w Saragossie”, zwodzonego przez dwie mauretańskie księżniczki,
nabrały w powieści cech rozprawy o dwóch równoległych światach – fikcyjnym i rzeczywistym. Ma to wszystko aromat „Baśni
tysiąca i jednej nocy”.
Droga do kariery europejskiej
Jan Potocki był synem arystokraty, hrabiego Józefa Potockiego (właściciela Stanisławowa, Tyśmienicy i Kozowej oraz kilku wsi
na Wołyniu i Podolu) i jednej z najpiękniejszych Polek – Anny Teresy Ossolińskiej, córki wojewody wołyńskiego, która omal nie
została królową Polski (bo miała namiętny romans przedmałżeński ze Stanisławem Augustem Poniatowskim, obdarzonym w
1764 roku koroną Polski).
Jan Potocki urodził się w Pikowie, w pałacu stojącym na skraju lasu, nad brzegiem dużego stawu zasilanego przez rzekę
Śniwoda. Obecnie nie ma śladu po tym pałacu – zostały tylko stajnie i dwa brązowe lwy przywiezione w XIX wieku z Paryża
przez Borejków. W Pikowie wspólnie z młodszym o rok bratem Sewerynem oraz siostrą Anną Marią przeżył swoje lata
chłopięce. Stamtąd wyruszył w świat, krocząc przezeń w zawrotnym tempie. W swoim niezbyt długim życiu był poddanym
sześciu władców, w tym dwóch królów Polski, jednego cesarza austriackiego i trojga carów rosyjskich, a przebywał i
pomieszkiwał w kilkunastu krajach – od Rosji, Mongolii i Chin po Turcję, Maroko, Holandię, Francję, Włochy i Hiszpanię.
Najdłużej zatrzymywał się w Paryżu, Wiedniu, Warszawie, Lozannie, Petersburgu i Kijowie. Ale miał też długie epizody
wołyńskopodolskie: od Krzemieńca po Tulczyn i Pików, gdzie ostatecznie spoczął pod małym kościółkiem. Był klasycznym
kosmopolitą zanurzonym w kulturze romańskiej, świetnie wykształconym w języku francuskim w szkołach Genewy i Lozanny.
Jan Potocki był wszechstronnie utalentowany. Miał – jak dowiódł jego znakomity francuski biograf Roger Caillois – osiągnięcia
w etnografii, archeologii, geografii, historii, a apogeum osiągnął jako filolog i literat. Był mężczyzną przystojnym o dużym uroku
osobistym. Najwnikliwsza polska znawczyni twórczości Jana Potockiego i jego znakomita tłumaczka z francuskiego, Anna
Wasilewska, pisząc o jego walorach osobistych, stwierdziła, że kiedy wiosną 1788 roku Potocki zjawił się w Warszawie, stał
się obiektem zainteresowania wszystkich kręgów towarzyskich. A król Stanisław August Poniatowski był nim wręcz
zachwycony. Francuski ambasador Joseph Aubert napisał w swym raptularzu: Nikt dotąd nie był równie błyskotliwy, nie
wyrażał się lepiej, lepiej nie pisał. Nie było dotąd równie urodziwej postaci, nigdy nikogo nie zasypano taką liczbą pochwał i
pochlebstw.
Jan Potocki pisał wyłącznie po francusku. Po polsku mówił rzadko, a gdy mu się zdarzało, to językiem gminu – gwarą
podolską, której jako dziecko nauczył się w Pikowie. Popełniał ośmieszające go lapsusy językowe. Używanie przez niego
powiedzonka „a juści” czy „ki diabeł” budziło dużą wesołość u króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Ale nie tylko król
ironizował z jego polszczyzny naszpikowanej regionalizmami. W ciągu dwóch lat posłowania nigdy nie zaryzykował
wygłoszenia swojej mowy w sejmie po polsku. Aż dziw bierze, że ten genialny pisarz i uczony nie był w stanie, albo nie miał
czasu nauczyć się polskiego języka literackiego.
Był człowiekiem bogatym, obdarowywanym różnymi spadkami po zamożnych antenatach. Nie miał jednak za dużego pojęcia o
zarządzaniu majątkiem, stąd często okradali go różni zarządcy i oficjaliści, a także wykorzystywali nieuczciwi pośrednicy. I tak
dla przykładu: sprzedał winnice z zamkiem pod Tuluzą, nie orientując się do końca komu i za ile – podpisał akt notarialny we
Florencji na zadziwiająco niekorzystnych warunkach, ale potrzebował wówczas pieniędzy na kosztowne podróże oraz na druk
swoich książek i rozpraw naukowych.
Nieobce było mu ryzyko, czego dobitnie dowiódł latem 1792 roku, gdy poszedł na Litwę na wojnę z Rosjanami i gdy nie bał się
podróżować balonem. Był pierwszym polskim aeronautą – w maju 1790 roku, ubrany w orientalny strój turecki, wsiadł do kosza
balonu Jeana Pierre’a Blancharda i wzniósł się z nim z warszawskiego ogrodu przy pałacu Mniszchów. Tym wyczynem wpisał
swe nazwisko jako pierwszy Polak, który oderwał się od ziemi balonem napełnionym ciepłym powietrzem.
Potocki był człowiekiem utkanym ze sprzeczności. Sam napisał o sobie, że jest „mieszaniną przeciwieństw”. Jego życie,
wypełnione podróżami, studiami i pisarstwem, mogłoby wypełnić kilka biografii ludzkich. Można je podzielić na trzy okresy. W
pierwszym był polskim patriotą, reformatorem upadającej Rzeczpospolitej aktywnie wspierającym reformy Sejmu
Czteroletniego i jego wielkiej emanacji – Konstytucji 3 maja z 1791 roku. Był wówczas antyrosyjski, namawiający króla
Stanisława Augusta do walki partyzanckiej z carską interwencją. Ale gdy król przystąpił do Targowicy i potępił swe główne
dzieło – Konstytucję 3 maja – patriotyzm Potockiego osłabł. Jego drugą żoną była córka Szczęsnego Potockiego, jednego z
głównych targowiczan. I wówczas Potocki stał się chwalcą królewskiej zdrady. Trudno ustalić, jaki wpływ na jego poglądy
polityczne miał jego teść – „architekt Targowicy”. Podczas koronacji cara Piotra w Petersburgu zmienił gwałtownie front. Zaczął
zabiegać o pozyskanie względów imperatora Rosji. Czynił to z powodzeniem. Został doradcą cara, namawiając go do podboju
Afganistanu, redagował petersburską gazetę propagandową „Journal du Nord”, stał się rosyjskim dyplomatą.
Archipelag Potockiego
Następca Piotra I, car Aleksander I, widząc zdolności dyplomatyczne Potockiego, wysłał go do Chin jako kierownika
naukowego wielkiej pojednawczej wyprawy liczącej 120 uczestników pod wodzą ambasadora Gołowkina. Wyprawa, niestety,
zakończyła się fiaskiem. Nie dotarła przed oblicze cesarza Chin, bo nie znający mentalności Chińczyków wyniosły Gołowkin
nie umiał złagodzić chińskiego afrontu odnośnie do Rosji. Potocki swą elokwencją ratował co mógł. Ale nie zapobiegł zerwaniu
misji. Mimo niedotarcia wyprawy do Pekinu, odegrała ważną rolę, czego dowodem jest, że na jej pamiątkę Julius Klaproth
nazwał imieniem Potockiego archipelag 18 wysp na Morzu Żółtym. Nazwa Archipelag Potockiego obowiązywała do połowy XX
wieku, kiedy to Mao Tse Tung przywrócił wyspom starą chińską nazwę.
Trzeci okres w życiu Potockiego przypada na lata 18081815, kiedy to osiadł w swoim majątku na Podolu. Tworzył tam tablice
chronologiczne, rysował karykatury, redagował nową wersję „Rękopisu znalezionego w Saragossie”.
Przez całe swe życie Jan Potocki pisał potokowo. Zostawił po sobie tysiące listów, setki relacji z podróży, dziesiątki rozpraw –
głównie historycznych oraz wysmakowanych, erudycyjnych utworów literackich. Wszędzie, gdzie jechał – nawet na kilka dni –
ciągnął za sobą furgony z książkami, które nie tylko namiętnie czytał, ale też studiował, kreśląc na marginesach swoje uwagi.
Wszyscy biografowie Potockiego uważają go za absolutnego erudytę. Wielka wiedza, która emanuje z jego twórczości,
wsparta jest szaleńczą wyobraźnią.
Gdy u schyłku XX wieku światowy aplauz zyskała powieść detektywistyczna „thriller letniskowy” „Kod Leonarda” autorstwa
Dana Browna, Wojciech Orliński napisał, że przy wyobraźni Jana Potockiego emanującej z jego dzieł to dziecinada. To
wszystko powoduje, że „Rękopis znaleziony w Saragossie” wcale się nie zestarzał. Szczególnie w ostatnim, znakomitym
tłumaczeniu z oryginału francuskiego odnalezionego w 2002 roku w Bibliotece Raczyńskich w Poznaniu, którego dokonała
Anna Wasilewska.
Wielu współczesnych recenzentów twierdzi, że „Rękopis znaleziony w Saragossie” mógłby dziś wyjść spod pióra takich
autorów, jak Thomas Pynchon czy Umberto Eco. Głośne ostatnio „Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk też mają w sobie coś z
Potockiego.
Jan Potocki, dwukrotnie żonaty (z Julią Lubomirską i Konstancją Potocką), miał trzech synów i dwie córki. Syn Alfred założył
łańcucką rodzinę Potockich, natomiast Artur gałąź krzeszowską i po ślubie z Zofią Branicką został właścicielem krakowskiego
pałacu Pod Baranami. Są to najsłynniejsze linie rodowe Potockich. a ą
Druga część artykułu – za tydzień.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?