Georgeas Dworak, wolnomularz: - Języków już się nie wyrywa...

fot. Sławomir Mielnik
Georgeas Dworak
Georgeas Dworak fot. Sławomir Mielnik
- Jeszcze do lat 70. XX wieku nie przyjmowaliśmy homoseksualistów, obecnie nie zważa się na preferencje seksualne - mówi Georgeas Dworak, prezydent Federacji Polskiej Międzynarodowego Zakonu Wolnomularskiego "Le Droit Humain".

- W przysiędze, którą składa przystępujący do zakonu, jest mowa o tym, że niedochowanie tajemnicy grozi przypaleniem warg rozpalonym żelazem, ucięciem ręki, przecięciem szyi, wyrwaniem języka...
- Zachowaliśmy pewne tradycje, których początek sięga XII i XIII wieku, a wówczas taka przysięga była czymś zwyczajnym. Ale zaręczam pani, że nikt u nas nikomu nie podcina gardła.

- Podobno każdy ma szansę być przyjęty do zakonu wolnomularstwa. Bez względu na wyznawany światopogląd czy religię.
- Przyjmujemy katolików, protestantów, ateistów, aczkolwiek sądzę, że deklarowany ateizm jest także pewną formą wiary. Wychodzimy z założenia, że religia jest prywatną sprawą człowieka. Wolnomularstwo angielskie wymaga przysięgi na Biblię, liberalne - na konstytucję i księgę praw wolnomularskich.

- Jak można przysięgać w sprawach, których się nie zna? A jeśli się okaże, że tajemnicą zostały objęte sytuacje niebezpieczne dla innych?
- Do wolnomularstwa bardzo trudno wejść - czas kandydowania wynosi około roku - i niezwykle łatwo z niego wyjść, w ciągu kilkunastu sekund. Jeśli ktoś stwierdza, że ciężar tajemnicy przekracza jego siły, wystarczy formułka: "Przepraszam, pomyliłem się". Ale zaręczam pani, takiego ciężaru nie ma... Poza tym wszystkie nasze tajemnice zostały opisane.
- Więc o co właściwie chodzi? O symbole?
- Dokładnie tak. Naszym celem jest intelektualny rozwój i dążenie do moralnego doskonalenia się. A że przy okazji używa się archaicznych zwrotów i groźnych słów, to już inna sprawa.

- Więc dlaczego angielski Scotland Yard przestrzega przed masonerią?
- Nie słyszałem o takich przypadkach. Wiem tylko, że masoni nie powinni pracować w sądownictwie, ponieważ zobowiązani do wzajemnej pomocy, nie powinni świadczyć ani rozstrzygać sporów przeciwko braciom. Niemniej, jeśli wyjdą na jaw jakieś przekręty - we Francji były przypadki ustawiania przetargów - winnym wypowiada się członkostwo.

- Obowiązują różne stopnie wtajemniczenia, od ucznia, czeladnika - po mistrza. W późniejszym etapie decyduje o tym przynależność do masonerii czerwonej, czarnej i białej.
- Zgadza się, z tym że słowo "wtajemniczenie" jest pewną metaforą. Tu chodzi nie tyle o pozyskiwanie pilnie strzeżonych tajemnic, lecz wiedzy na temat naszej historii, tradycji i wiedzy filozoficznej. Jednym z dyżurnych tematów wolnomularskich są różnice pomiędzy dobrem a złem, ostatnio przeprowadzamy dysputy o honorze. Pewną tajemnicę stanowi tylko kod zachowań. Kolejny tzw. sekret: u nas się nie polemizuje, a jedynie wyraża opinię: nie wolno powiedzieć: "Mylisz się, nie zgadzam się z tobą", lecz: "Z opinią poprzedniego prelegenta się nie zgadzam, ponieważ uważam, że..." Nikt nie zabiera nikomu głosu, trzeba o niego poprosić.

- Wrócę jeszcze do sprawy przysięgi. Jeśli tajemnice dotyczą jedynie wiedzy, co stoi na przeszkodzie, by zdradzić je komuś, kto nie uzyskał odpowiedniego stopnia?
- Ponieważ źle je rozumiejąc, nieodpowiednio interpretując, może wyciągnąć fałszywe wnioski. Docieranie do wiedzy powinno się odbywać stopniowo, stopniowo można korzystać z różnych atrybutów wolnomularstwa.

- Jak rozumieć daleko posuniętą teatralizację zachowań, choćby to, że każdemu stopniowi przypisany jest odpowiedni krok?
- Np. trzy szybkie, jeden wolny, dwa do przodu, jeden w bok, a do tego pewne słowa i gesty. Chodzi o to, by kogoś zidentyfikować, ustalić, czy nie jest człowiekiem spoza stowarzyszenia, czyli profanem.

- To nie komplikuje porozumienia? Nie usztywnia relacji?
- Buduje intymność i atmosferę zaufania wszystkich do wszystkich i zacieśnia braterstwo. Król angielski Jerzy VI nosił identyczny fartuszek jak pozostali członkowie, tak samo się do niego zwracano, do formy "mój drogi bracie", dodając jedynie "panie królu".

- A jak przedstawiają się relacje pomiędzy masonami a resztą społeczeństwa?
- Staramy się likwidować bariery, werbując do naszych lóż jak najwięcej osób, niemniej wolnomularstwo zawsze stanowiło elitę. Nie poprzez stan posiadania, stanowiska i odznaczenia, ale chęć zrobienia czegoś dla siebie i społeczeństwa.

- To teoria. We Francji wolnomularstwo wywiera silny wpływ na rzeczywistość poprzez przedstawicieli w rządzie, administracji czy szkolnictwie.
- Jeśli w zakonie jest poseł, członek rządu czy jakaś inna osobistość, jeśli w trakcie dyskusji doszedł do wniosku, że nasze idee odpowiadają jego poglądom, trudno się dziwić, że będzie im wierny także w pracy.

- Mimo szczytnych ideałów wiele osób rezygnuje z członkostwa. W Polsce z masonerii wycofali się choćby Jan Olszewski i Bronisław Wildstein.
- Nie odpowiem. Nie wolno nam się wypowiadać na temat osób żyjących.

- Kościół katolicki przez blisko trzysta lat karał masonów ekskomuniką...
- Z bardzo prozaicznych powodów. Wie pani, jakie majątki należały do Kościoła przed wiekami? We Włoszech wiele posiadłości zostało odebranych za sprawą Garibaldiego - masona, podobnie było we Francji. Proszę przy tym zwrócić uwagę, że wolnomularstwo nigdy nie atakowało Kościoła jako takiego.

- Uważa się, że przynależność do wolnomularstwa skutkuje ograniczeniem wolności.
- Wprost przeciwnie. Żeby zostać wolnomularzem, trzeba być wolnym, co nie ma nic wspólnego z podziałami religijnymi czy politycznymi. Duża część tradycyjnego wolnomularstwa angielskiego uważa nawet, że masoni powinni wierzyć. Inaczej rzecz się przedstawia w przypadku wolnomularstwa liberalnego, którego jestem przedstawicielem: wychodzimy z założenia, że wiara jest prywatną sprawą każdego. Niektóre odłamy utożsamiają Wielkiego Architekta z Bogiem, wolnomularstwo liberalne widzi w nim ideał, do którego poziomu trzeba zmierzać, żeby uczynić świat lepszym, a tym samym pomóc ludziom w dążeniu do szczęścia.

- W tej wielości nurtów, zapatrywań i odmienności struktur można się pogubić.
- W ten sposób doszła pani do stwierdzenia, że stopniowe wtajemniczanie ma swoje uzasadnienie. Żeby się przekonać, że tak naprawdę nie ma żadnych tajemnic, trzeba kilka lat wolnomularskiego stażu.

- W Polsce odnotowano zaledwie 500 wolnomularzy. To ewidentny spadek w porównaniu z sytuacją przed wojną.
- 500 aktywnych. Wszystkich jest około 700.
- Jakim warunkom powinien sprostać kandydat?
- Przedłożyć zaświadczenie o niekaralności, jak wspomniałem - być wolny i przestrzegać dobrych obyczajów. Jeszcze do lat 70. ubiegłego wieku nie przyjmowaliśmy homoseksualistów, obecnie nie zważa się na preferencje seksualne. Wolnomularz powinien mieć także odpowiednie wykształcenie, ukończoną co najmniej szkołę podstawową. Odłam liberalny nie przyjmuje rasistów, choć w przeszłości w Ameryce obowiązywał podział na loże czarną i białą.

- "Le Droit Humain" przyjmuje kobiety, inaczej niż odłamy konserwatywne.
- Ze względu na zaszłości historyczne. Dawniej kobieta była na statusie niewolnika: nie miała prawa głosu, stanowienia o sobie, nie mogła posiadać konta. Aczkolwiek okazało się, że w Irlandii przed powstaniem Wielkiej Loży Angielskiej istniały loże, które zawsze przyjmowały panie. Podobnie w Austrii, a potem we Francji. Zachowały się dowody choćby w postaci ilustracji i obrazów.

- Dla kogoś z boku wasze tytuły brzmią, mówiąc wprost, pretensjonalnie.
- W masonerii się nie płaci, natomiast wynagradza tytułem: Wielce Dostojna Siostra, Wielce Dostojny Brat, Czcigodny Mistrz, Wielki Sekretarz, Wielki Komandor, Wielki Namiestnik Wielkiego Mistrza. Wszystkich tytułów jest około 40. Dotyczą funkcji, u nas obowiązkowych. Przyjmując je, wypowiada się formułkę: "Zgłaszam się do funkcji i wykonam ją, poświęcając jej tyle wysiłku, tyle czasu, tyle starań, ile ona wymaga".

- Są inne obowiązki?
- 40-złotowa miesięczna składka, około jednej trzeciej tego, co płacą nasi bracia na Zachodzie.

- Także udział w bankietach?
- Bankiety służą zacieśnieniu więzi. Na przyjęciach rytualnych, których tradycja sięga czasów napoleońskich, wznosi się toasty na polecenie: za naród i demokrację, za wolnomularstwo, za loże. Oczywiście bywają bankiety mniej wytworne, wszystko zależy od zamożności braci.

- Gdzie odbywają się spotkania?
- Jeśli to możliwe, w pomieszczeniu wyposażonym we wszystkie wolnomularskie symbole, akcesoria, w otoczeniu stylowych mebli i obrazów, przy świecach. Ale nieraz trzeba się zadowolić skromniejszymi warunkami.

- Co znaczą takie zawołania jak "Deszcz pada" czy "Dzieci Wdowy, do mnie!"?
- Ponieważ przez wielu fanatyków Kościoła byliśmy źle widziani, spotykaliśmy się pod dachem, pod osłoną. Jeśli osłony zabrakło, mówiono, że "deszcz pada", co znaczy, że w naszym gronie znajduje się profan, przy którym nie należy mówić o sprawach zakonu. Zawołanie "Dzieci Wdowy, do mnie!" ma swoje źródło w Biblii. Znaczącym etapem wolnomularstwa była budowa świątyni Salomona, podczas której jeden z naszych mistrzów został zamordowany. Przy życiu pozostała tylko wdowa - masoneria. Przywołanie dzieci Wdowy jest więc wyrazem trwogi, wołaniem o pomoc.

- A co ze specjalnymi gestami i strojami?
- Praktykujemy oklaski, nie więcej jednak niż trzy. Trzymamy się za ręce na znak braterstwa. Wychodząc z założenia, że naszym członkom należy się szczególny szacunek, wkładamy ubrania wizytowe, a przy specjalnych okazjach - smokingi.

- Przypomina to trochę snobistyczną zabawę elit...
- Jeśli samodoskonalenie duchowe, dyskusje na tematy filozoficzne, etyczne, dążenie do braterstwa, a także - w przypadku polskiego wolnomularstwa - pielęgnowanie tradycji patriotycznych można tak nazwać - nie zaprzeczę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska