Gimnazja dzielą uczniów na lepszych i gorszych

Redakcja
Od lewej: Natalia Biel, Gracjana Król i Hanna Matuszek wybrały jedno z najlepszych opolskich gimnazjów,  są uczennicami trzeciej klasy PG nr 5. – Nasza szkoła zapracowała sobie na swoją opinię – mówi dyrektor Lucyna Dzikiewicz-Niski.
Od lewej: Natalia Biel, Gracjana Król i Hanna Matuszek wybrały jedno z najlepszych opolskich gimnazjów, są uczennicami trzeciej klasy PG nr 5. – Nasza szkoła zapracowała sobie na swoją opinię – mówi dyrektor Lucyna Dzikiewicz-Niski. Sławomir Mielnik
Dobre szkoły stają się coraz lepsze, a słabsze - coraz gorsze. Gimnazja w założeniu miały wyrównywać szanse uczniów.W praktyce jest wręcz odwrotnie.

Dzięki reformie oświatowej z 1999 roku coraz więcej młodych Polaków miało zdobywać średnie i wyższe wykształcenie. Liczono, że docelowo licea profilowane kończyć będzie 80 procent 19-latków. A pomostem dla uczniów, także mniej zdolnych, miały być właśnie gimnazja.Problem w tym, że wcale nie stały się one miejscem wyrównywania szans edukacyjnych. Przeciwnie - przepaść jest coraz głębsza, segregacja szkół coraz bardziej widoczna - takie wnioski płyną z raportu Centrum Badań Edukacyjnych. W samym Opolu międzyszkolne zróżnicowanie wyników gimnazjalnych jest rekordowe w skali kraju. Wynosi ponad 40 proc.!

Na tegorocznym egzaminie z matematyki uczniowie Publicznego Gimnazjum nr 9 w Opolu, działającym przy Zespole SzkółOgólnokształcących, uzyskali średni wynik 86,5 pkt procentowego. Ale już w gimnazjum nr 6 wyniósł on tylko 41,3 proc., a w "czwórce" - 47,6.

W PG nr 3 z Kędzierzyna-Koźla średnia to zaledwie 36,9 pkt. Ale w kędzierzyńskim PG nr 4 uczniowie zdobyli o 20 punktów więcej. Średnia wojewódzka to 46,7, a krajowa 47 pkt.

- Różnice na poziomie województw są kilkuprocentowe, na poziomie gmin rosną, a największe mamy na poziomie szkół w konkretnych miastach - przyznaje Wojciech Małecki, dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej we Wrocławiu.

Rodzice z ambicjami zwracają uwagę na wyniki egzaminów i posyłają swoje dzieci do lepszych szkół, nawet znacznie oddalonych od miejsca zamieszkania. Tak jest np. w opolskim PG nr 5, jednym z najlepszych w województwie. Na 173 uczniów klas pierwszych aż 87 jest spoza rejonu. - Nasza szkoła zapracowała sobie na swoją opinię. Mamy świetną kadrę - mówi dyrektor Lucyna Dzikiewicz-Niski. - Zatrudniamy pedagogów i psychologów, którzy pomagają uczniom rozwiązywać pozaszkolne problemy, żeby mogli skupić się na nauce.

Paweł Rams, odpowiedzialny za sprawy oświatowe wiceprezydent Kędzierzyna-Koźla uważa, że różnice w wynikach gimnazjów biorą się ze specyfiki osiedli i środowiska, z jakiego rekrutują się uczniowie.

- Bo program nauczania wszędzie jest ten sam, nauczycieli mamy dobrych we wszystkich szkołach - zapewnia Rams. Ale zaznacza, że samorząd nie zamierza bezczynnie się przyglądać coraz większym różnicom w wynikach egzaminów. - W jednym z gimnazjów już wprowadziliśmy program naprawczy, dołożyliśmy godzin nauczania, podzieliliśmy klasy tak, by w każdej byli uczniowie zdolni i słabsi - mówi wiceprezydent.

Dyrektorzy najlepszych gimnazjów twierdzą, że konkurencja między szkołami zmusza wszystkich, także uczniów, do cięższej pracy. A zarzuty, że gimnazja utrwalają społeczne nierówności uważają za przesadzone.

- Pamiętajmy o tym, że to rodzice i uczeń wybierają szkołę, a nie odwrotnie - mówi Joanna Raźniewska, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Opolu, którego częścią jest bezobwodowe gimnazjum nr 9. Tu matematykę, biologię i chemię wykłada się po angielsku, a wyniki egzaminów należą do najlepszych w województwie. Miejsc w tej szkole zawsze jest mniej, niż chętnych. Wielu uczniów dojeżdża spoza Opola.

Takie migracje uczniów w poszukiwaniu najlepszej dla siebie szkoły czasami mają jednak zgoła inny cel. Rodzice i dzieci z gminy Cisek nie zawsze wybierają tamtejsze gimnazjum, choć oferuje ono dobry poziom nauczania. I właśnie z tego powodu wolą dowozić dzieci do szkoły w Szonowicach (woj. śląskie), gdzie wymagania są - jak twierdzą - dużo mniejsze.

- Ja rozumiem takie decyzje. Od wielu rodziców słyszałam już, że ich dzieci wcale nie chcą kończyć najlepszego gimnazjum, tylko po prostu zdobyć zawód. A do tego nie jest potrzebny czerwony pasek na świadectwie - mówiMaria Głąb, dyrektorka PG w Cisku.

Dyrektor jednego z opolskich gimnazjów uważa, że powstanie tego szczebla szkolnictwa było wielkim błędem.

- To zdecydowanie najsłabsze ogniwo polskiej edukacji - twierdzi, prosząc jednak, by jego opinia pozostała anonimowa. - Te szkoły spowalniają proces rozwoju ucznia. Dowodem na to jest fakt, że na egzaminach gimnazjalnych wyniki są gorsze wyniki, niż na testach szóstoklasistów.

Czy więc gimnazja należałoby zlikwidować? Wojciech Małecki, dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej we Wrocławiu protestuje.

Według niego warto stosować się do starej rzymskiej maksymy "docendo distimus" (nauczając, uczymy się sami). - Dlatego dobre efekty daje tworzenie klas z uczniów o różnych możliwościach - przekonuje. Jego zdaniem lepsi mogą podciągać słabszych. - Gimnazja są potrzebne, trzeba jednak niwelować różnice między nimi - mówi.

Dziś łatwo można sprawdzić, w jakiej kondycji jest dana szkoła. Służy do tego wskaźnik tzw. edukacyjnej wartości dodanej (EWD). Klasyfikuje on według czterech kategorii: szkoły niewykorzystanych możliwości, wymagające pomocy, wspierające i szkoły sukcesu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska