Gimnazjalistki z Torunia nie chcieli wpuścić do Centrum Badań Jądrowych, bo nazwisko brzmiało „obco”

Joanna Maciejewska
Joanna Maciejewska
Narodowe Centrum Badań Jądrowych mieści się w Świerku. Jego pracownicy tłumaczą, że winne sytuacji są procedury.
Narodowe Centrum Badań Jądrowych mieści się w Świerku. Jego pracownicy tłumaczą, że winne sytuacji są procedury. Grzegorz Jakubowski/Polska Press
13-latka z Torunia, podczas szkolnej wycieczki do Centrum Badań Jądrowych, musiała udowodnić, że posiada polskie obywatelstwo. Centrum tłumaczy, że winne są procedury.

- Moja córka urodziła się w Bydgoszczy, czuje się Polką, ale zastanawia się, dlaczego dorośli szukają dziury w całym i rozmyśla co jeszcze może ją spotkać w Polsce - mówi Oxana Lytvynenko, mama 13-latki, która w Narodowym Centrum Badań Jądrowych w Świerku musiała udowodnić swoje pochodzenie.

Przeczytaj także: Przedłużono areszt dla oprawców małego Tomusia z Grudziądza

Dziewczynka jest córką polskich obywateli narodowości ukraińskiej, którzy w Polsce mieszkają od 15 lat. We wtorek 6 lutego, wraz z grupą ok. 60 uczniów z toruńskiego gimnazjum pojechała na wycieczkę do NCBJ w Świerku. Pracownicy placówki nie chcieli jej wpuścić z powodu niepolsko brzmiącego nazwiska i zażądali, by udowodniła posiadanie polskiego obywatelstwa. Wcześniej nauczyciele organizujący wyjazd dzwonili do Centrum, by dowiedzieć się, czy legitymacja szkolna będzie wystarczającym dokumentem potwierdzającym obywatelstwo. Na miejscu okazało się, że to za mało, choć na legitymacji widniało miejsce urodzenia dziewczynki. Nie pomogły zapewnienia nauczycieli i fakt, że 13-latka biegle mówi po polsku. Ostatecznie została wpuszczona dzięki temu, że matka przesłała zdjęcie paszportu.

- Dla mojej córki to, że musiała się tłumaczyć, w jakiejś mierze było upokarzające – mówi mama nastolatki. - Ja też czułam się z tym fatalnie, wiedząc że dziecko jest w takiej sytuacji, a je jestem daleko i nie mogę zadziałać. Zadzwoniłam do działu bezpieczeństwa i poprosiłam, by odnaleźli moją córkę i wytłumaczyli jej, że nie ona, a procedury są winne zaistniałej sytuacji. Nikt jednak tego na miejscu nie zrobił.

Marek Pawłowski, rzecznik NCBJ, przyznaje, że sytuacja miała miejsce, a jej przyczyną nie była dyskryminacja, lecz procedury bezpieczeństwa (wstęp cudzoziemców wymaga każdorazowo zaakceptowania przez dyrektora). Zapewnia także, że z ustaleń NCBJ wynika także, że dziewczynka nie była publicznie wywoływana z imienia i nazwiska.

- Poczuwam się do odpowiedzialności, rozumiem żal, rozgoryczenie i niepokój dziewczynki i jej rodziców. Dziecko w niczym nie zawiniło, ale z pewnością znalazło się w kłopotliwej sytuacji, która nie powinna mieć miejsca, dlatego musimy lepiej przygotować procedury, by wątpliwości wyjaśniać wcześniej - mówi Pawłowski. - Sytuacja wynika z tego, że mamy obowiązek sprawdzania obywatelstwa osób, które nas odwiedzają. Jest to kłopotliwe w przypadku osób niepełnoletnich, ponieważ przed ukończeniem 18. roku życia nie muszą posiadać paszportu czy dowodu osobistego. W przypadku wycieczek szkolnych prosimy szkoły o przygotowanie listy potwierdzającej, czy wśród gości są obywatele polscy. W tym przypadku mieliśmy wątpliwości co do wiarygodności listy i dlatego pani zajmująca się przepustkami zaczęła drążyć temat.

Krzysztof Kurek, dyrektor NCBJ zadzwonił wczoraj do pani Oxany. Przeprosił i zapewnił o poprawieniu procedur. Osobne przeprosiny mają także zostać wysłane bezpośrednio do uczennicy. - Mam nadzieję, że złe przeżycia mojego dziecka przysłużą się czemuś dobremu, że nagłośnienie sprawy nie pójdzie na marne i już żadne dziecko nie zostanie skrzywdzone, wyobcowane i dyskryminowane chociażby w tym Centrum - komentuje mama gimnazjalistki.

Konrad Dulkowski - prezes Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych - przyznaje, że Ukraińcy coraz częściej padają ofiarami dyskryminacji i ksenofobii, ale w tym wydarzeniu widzi raczej przykry zbieg okoliczności.
- Generalna niechęć, która narasta, mogła mieć wpływ na zachowanie pracownicy. Z drugiej strony mogła być po prostu nadgorliwa i robiła wszystko zgodnie z procedurami, sprawdzała czy - skoro dziewczynka ma obce nazwisko - jest Polką - mówi Dulkowski. - Postanowiliśmy nic z tym nie robić, chyba że ktoś zwróci się do nas o pomoc, np. prawną. Nie jestem przekonany, że był to przejaw rzeczywistej dyskryminacji.

Sprawę potraktowania w ten sposób nastolatki w interpelacji do ministra energii opisała posłanka Joanna Scheuring-Wielgus.
- Nie ma problemu z dyskryminacją w Polsce??? Jest coraz gorzej. Przeczytajcie co spotkało 13-latkę z Torunia. Nie można pozostać obojętnym na takie sytuacje. To po prostu wstrząsające – czytamy na oficjalnym profilu facebookowym posłanki Nowoczesnej.

Info z Polski 8.02.2018

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gimnazjalistki z Torunia nie chcieli wpuścić do Centrum Badań Jądrowych, bo nazwisko brzmiało „obco” - Gazeta Pomorska

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska