Gloria i Graffi. Te psy mają nosa!

Redakcja
Gloria i Graffi stanowią dobraną parę profesjonalistów. Ale potomstwa z tego na razie nie będzie, bo nie wypada romansować na służbie – śmieją się przewodnicy: Remigiusz Feret i Robert Pietryka.
Gloria i Graffi stanowią dobraną parę profesjonalistów. Ale potomstwa z tego na razie nie będzie, bo nie wypada romansować na służbie – śmieją się przewodnicy: Remigiusz Feret i Robert Pietryka.
Gloria i Graffi dosłużyły się w urzędzie własnej kanapy. Nic dziwnego - są tymi celnikami, którzy znajdują większość nielegalnego tytoniu i narkotyków.

Rok temu Graffi wywąchał 14 kilogramów marihuany i 10 kilogramów amfetaminy. A w ogóle narkotyków wykryliśmy 30 kilogramów - mówi Agnieszka Skowron z Izby Celnej w Opolu.

Czyli większość prochów znalazł pies. Doskonałe wyniki ma też Gloria - ona co roku znajduje ponad tonę tytoniu.
W ostatnich tygodniach Graffi ma swój czas. Najpierw odkrył narkotyki u jednego z uczniów podczas pokazowej lekcji. Parę dni później na oczach celników francuskich, którzy gościli u nas z przyjacielską wizytą, wskazał kuriera wiozącego kilogram marihuany. I wreszcie -wczoraj, w piątek - podczas rutynowej kontroli jednego z busów przewożących ludzi z zagranicy - znalazł w bagażu pół kilo "maryśki".

Jeśli pies wskazuje na przemyt, celnik winien szukać aż do skutku

Czysta torebka

Graffi i Gloria wpadają do pokoju. Radosne, zajęte sobą labradory, bawią się beztrosko jak szczeniaki, nie jak największy postrach przemytników. Na chwilę jednak interesują się moją torebką - bezceremonialne, jeden po drugim, wpychają do niej nosy. Mimo że nie są na służbie - postanowiły na chwilę pobyć w pracy. W psychice mają bowiem zakodowane, że wchodząc do pomieszczenia, mogą - na wszelki wypadek - sprawdzić, czy aby nie ma wkoło trefnego towaru. Torebka okazuje się czysta, nie licząc woreczka po kanapce z pasztetem.

- To nie jest tak, że psy pracują non stop - tłumaczą celnicy. - Nauczyły się jednak, że zwykle ich miejscem pracy są nowe pomieszczenia lub samochody czy autobusy. Dlatego w takich okolicznościach może im się włączyć odruch "przeszukania". Generalnie pracują jednak tylko na komendę.

Nic dziwnego, że gdy Graffi wszedł do jednej z klas w szkole w Dobrzeniu Małym, zaczął radośnie biegać między ławkami i poczuł nagle zapach, na który powinien w pracy reagować drapaniem "trefnego" przedmiotu. A że często jego praca polega na przeszukaniu pomieszczeń podobnych do klasy - stanął na wysokości zadania i podrapał nogę jednego z uczniów. Bo tak jest nauczony - czujesz narkotyk, podrap podejrzany przedmiot. W skarpetce ucznia ukryta była "działka".

- Nie byliśmy zdziwieni - mówi przewodnik, Robert Pietryka. - W końcu wiadomo, co się teraz dzieje w szkołach średnich. Trawka jest tańsza niż alkohol i - niestety - coraz łatwej dostępna. To była kwestia czasu, kiedy w trakcie pokazu, zdarzy się taki przypadek.

Istnieje natomiast ryzyko, że teraz już nikt - ani nauczyciele, ani nawet rodzice uczniów - nie będą zapraszać na pokazy psów wyszkolonych do znajdowania narkotyków.

Poza służbą psy jednak nie rozglądają się wciąż podejrzliwie wokół: a nuż coś znajdę.

- Jeśli jestem z Graffim na urlopie i spacerujemy na przykład po sopockim molu, na pewno nie zareaguje na zapach trawki. Nawet jeśli będzie ją czuć - dodaje Robert Pietryka.

Podobnie Gloria nie obezwładnia wszystkich palaczy, choć ich ubrania przesiąknięte są tytoniem. Ona zwraca uwagę na tytoń tylko wtedy, gdy otrzyma takie polecenie, można więc przy niej spokojnie zapalić.

Łapy pełne roboty

Graffi nie spoczywa na laurach, raptem dwa tygodnie po "odkryciu" z Dobrzenia - bardzo medialnym, trafił nawet do TV - znów dał pokaz, tym razem w obecności celników francuskich. Podczas rutynowej kontroli busa wywąchał w torbie jednego z podróżnych narkotykową przesyłkę kurierską.

- Celnicy francuscy byli pod wrażeniem - mówi Agnieszka Skowron.

Mniej medialna, choć równie pracowita jest Gloria. Pies wyszkolony do odnajdywania tytoniu. Jej przewodnik,
Remigiusz Feret, przyznaje, że... bywa mądrzejsza od niego samego.

- Kontrolujemy autobus. Gloria szczeka, daje znak, że pod tapicerką musi być ukryty tytoń - mówi. - Sprawdziliśmy autokar, we wskazanym miejscu nawierciłem nawet dziurę, ale na wiertle nie było tytoniu. Sprawdziliśmy bagaże - też nic.

W końcu autokar odjechał, oczywiście ku wielkiemu zdumieniu Glorii: jak to, gdzie fanty, które czułam? Po tygodniu - traf chciał - Gloria ze swym przewodnikiem jeszcze raz patrolowała ten sam autokar. I znów sygnalizuje: tu jest tytoń.

- Tym razem nawierciłem dwa centymetry obok starego miejsca - mówi celnik. - No i był tytoń. Za pierwszym razem musiałem po prostu minimalnie chybić. Odkręciliśmy ściany autobusu i znaleźliśmy 20 tysięcy sztuk papierosów. Gloria wiedziała lepiej ode mnie!

Podstawowa zasada w tej pracy brzmi: jeśli pies wskazuje na przemyt, celnik winien szukać aż do skutku.
Dla Glorii nie ma tajemnic: tytoń i papierosy znajdzie wszędzie. Kiedyś Ukraińcy schowali je do wydrążonych bochenków chleba - też je wskazała. Innym razem kazała rozkręcić całą toaletę w pociągu relacji Lwów - Wrocław, zatrzymanym na dworcu w Opolu.

- W pociągach szczególnie ciężko się pracuje. Mamy jedynie godzinę na sprawdzenie pasażerów i całego składu oraz - gdy pies coś zasygnalizuje - na znalezienie fantów - dodaje celnik Remigiusz Feret. - Potem pociąg rusza.

Pomysłowość przemytników nie jest w stanie zaskoczyć opolskich celników na czterech łapach. Graffi znajdował już narkotyki w torebkach na czipsy (wepchane miedzy czipsy), w babeczkach wielkanocnych oraz bożonarodzeniowych prezentach pięknie zapakowanych w kolorowy papier i obwiązanych wstążkami.
Są też tacy, którzy smarują bagaże służące do przemytu substancjami odstraszającymi psy, a w autach i w pomieszczeniach rozsypują pieprz. Pies wówczas nie może się skupić na pracy, ma podrażniony węch, zaczyna kichać.

- Ale to obraca się przeciwko przemytnikom, bo oznacza, że mają coś do ukrycia, a my - na pewno coś do znalezienia - mówią funkcjonariusze

Awans tylko z psem

Oba psy - jak przystało na labradory - to ogromne łasuchy. Dają się przekupić (oczywiście poza służbą) niemal wszystkim: kabanosem, ale i kiszonym ogórkiem. Graffi zje nawet czosnek i tym różni się od Glorii, która tego smakołyku akurat nie ruszy. Podczas pełnienia obowiązków psy są jednak zupełnie odporne na próby zaprzyjaźnienia się: nie tkną żadnych łakoci. Gdy przeszukują bagaże, omijają torby z kanapkami i aromatycznymi wędlinami. No, chyba że jest w nich także coś, czego one szukają.

- To efekty żmudnych szkoleń - podkreślają celnicy. Szkolenia zaczynają się, gdy pies ma około 9 miesięcy, w specjalnym ośrodku szkoleniowym. Pies jedzie tam ze swym przewodnikiem. - Podstawą szkolenia jest zabawa. Pies musi kojarzyć, że po odnaleziono fantów o określonym zapachu otrzyma nagrodę - na przykład będzie mógł się pobawić w aportowanie - tłumaczą przewodnicy. Oczywiście psy nie są karmione ani narkotykami, ani tytoniem.
Nie uzależnia się ich od używek.

Do służby trafiają psy wyselekcjonowane, przy czym nie jest ważne, czy mają rodowody. Istotne jest, aby pochodziły z hodowli już sprawdzonych, od których psy nie raz trafiały do służby i świetnie się tam sprawdzały.

Tak było w przypadku Glorii. Pan Remigiusz jechał po nią aż w okolice Białej Podlaskiej (ojciec Glorii pochodzi z kazachskiej hodowli). - Była najmniejsza w miocie, ale podbiła moje serce. Gdy przyjechałem z nią do Opola, do domu, była północ. Cała rodzina czekała - mówi.

Podobnie było u pana Roberta. Jego pies pochodzi z Białegostoku.

Zanim celnicy "zasłużą" sobie na przydzielenie psa jako partnera, muszą przejść szereg testów psychologicznych. Jedno z pytań brzmi: co zrobisz z psem, jeśli awansujesz na stanowisko, na którym nie będziesz w stanie pracować z czworonogiem?

Na to pytanie każdy odpowiedział: Zrezygnuję z awansu.

Na dobre i złe

Wybór czworonożnego partnera musiał być także skonsultowany z rodziną. Bo psy są wprawdzie na utrzymaniu państwa, ale mieszkają z ludźmi i wymagają od całej rodziny szacunku i opieki. A i same przywiązują się do domowników. Z psem spędza się także wakacje i święta.

- Psy tej rasy muszą być na spacerze codziennie przez dwie godziny, inaczej tyją, no i tracą kondycję - mówi Robert Pietryka. I przyznaje, że pies wpłynął także na zmianę jego trybu życia, ma teraz więcej ruchu - i niemal 20 kilo mniej na wadze.

Dieta czworonożnego celnika to sucha markowa karma, urozmaicona wołowinką. Państwo przeznacza dla psa 8 złotych dziennie na wyżywienie (9 zł zimą). Opłaca też koszty leczenia. Resztę wykłada jego przewodnik.

Pies celnik nie ma zapewnionej emerytury, gdy skończy służbę - przewodnik utrzymuje go za własne pieniądze.
- Zapewniam, że mój partner będzie miał u mnie do końca wikt i opierunek - mówi każdy z opolskich celników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska