MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie zawsze jest niedziela...

Z Warszawy Sławomir STACHURA

Legia Warszawa pokonała Kolportera Koronę Kielce 1:0 (0:0). Dobrą passę kielczan przerwał były trener Korony Dariusz Wdowczyk

1:0 Piotr Włodarczyk 77.

Korona: Załuska 7 - Kośmicki 4, Hernani 4, Rutka 4, Bednarek 4 (86. Szewczuk nie klas.) - Bonin 3 (66. Kozubek 1), Bilski 5 (86. Nowacki nie klas.), Hermes 7, Kaczmarek 6 - Piechna 5, Grzegorzewski 5.

Legia: Fabiański - Szala, Ouattara, Rosłoń, Kiełbowicz - Szałachowski (84. Sokołowski II), Djoković (74. Burkhardt), Surma, Karwan - Janczyk (89. Chmiest), Włodarczyk.

Żółte kartki: Szala, Djoković, Ouattara, Janczyk (Legia). Sędziował Adam Kajzer z Rzeszowa. Widzów: 800.

Słabsi...

Każda, nawet najlepsza seria musi się kiedyś skończyć. Kolporter Korona po pięciu meczach bez porażki (3:3 z Zagłębiem w Lubinie, 2:0 z Arką w Gdyni, 2:1 z Amiką w Kielcach, 3:0 z Górnikiem w Zabrzu i 2:2 z Wisłą w Krakowie) przegrał 0:1 z Legią w stolicy i trzeba przyznać, że był w tym pojedynku zespołem słabszym. Kielczanie popełnili za dużo błędów w obronie, nie wychodziło "łapanie na spalonego", mieli za małą siłę przebicia w ataku, a w całym meczu oddali praktycznie jeden celny strzał na bramkę Legii. Trudno zresztą nazwać to strzałem, bo piłka po główce Grzegorza Piechny w pierwszej połowie ledwo doturlała się do Fabiańskiego. Inna sprawa, że Legia postawiła naszej drużynie poprzeczkę bardzo wysoko i udowodniła, że będzie się liczyć w walce o czołowe lokaty w lidze. Gra może mało efektownie, mało skutecznie, ale za to efektywnie.

Szkoła Wdowczyka

W grze drużyny z Łazienkowskiej widać już rękę Wdowczyka. Zespół jest dobrze poukładany z tyłu, traci bardzo mało bramek, a defensywa jest prawdziwym monolitem. Świadczy o tym chociażby najmniejsza liczba straconych goli w lidze i bardzo dobra gra w sobotnim meczu przeciwko Koronie. Ale czy może być inaczej, skoro w sztabie szkoleniowym Legii są sami defensorzy? Wdowczyk oraz pomagający mu Jacek Zieliński i Marek Jóźwiak to przecież w przeszłości znakomici reprezentacyjni obrońcy. Ten ostatni prowadził obserwację Korony tydzień temu, w meczu z Wisłą w Krakowie i jak widać przyniosło to Legii wymierne korzyści.

Nie ma też wątpliwości, że trenerowi Wdowczykowi ułatwiła zadanie znajomość większości graczy, których przecież sam sprowadzał do Korony. Szkoleniowiec Legii, pracujący do grudnia ubiegłego roku przez dwa lata w Kielcach, doskonale wiedział, że twardo grającego Piechnę może powstrzymać tylko równie twardo grający obrońca, więc Marcin Rosłoń i Moussa Ouattara nie szczędzili najlepszego strzelca ekstraklasy. W drugiej połowie czarnoskóry Ouattara potężnym kopnięciem z tyłu powalił na boisko "Kiebasę", za co powinien wylecieć z boiska. Faul był bowiem wyjątkowo brutalny i mógł skończyć się groźną kontuzją kieleckiego snajpera. Na szczęście Piechna to twardy facet i wytrzymał do końca, ale po raz pierwszy od siedmiu meczów (sześć w lidze i siódmy w środę w Pucharze Polski) nie wpisał się na listę strzelców.

Gorączka Golańskiego

Kielczanie rozpoczęli mecz bez Pawła Golańskiego, który wyleciał ze składu w ostatniej chwili. Prawy obrońca był już nawet wpisany do meczowego protokołu, ale miał wysoką temperaturę i w defensywie zastąpił go Marcin Kośmicki. I na tle kolegów z obrony "Kosmik" nie wypadł źle, choć na pewno nie podłączał się do akcji zaczepnych, tak jak ma w zwyczaju Golański. I to też miało znaczenie, jeśli chodzi o siłę ataku Korony. Bo choć Hermes w drugiej linii starał się jak mógł, choć ładnie kręcił rywalami Kaczmarek, to jednak Koronie nie udało się wygrać walki o środek pola, gdzie bardzo dobrą partię rozgrywał w Legii Łukasz Surma.

Odważny kwadrans

Ale kielczanie zaczęli odważnie i przez pierwszy kwadrans to oni mieli inicjatywę. Wprawdzie naszej drużynie nie udało się wypracować dogodnej okazji do zdobycia bramki, bo defensywa Legii grała bardzo pewnie, ale kilka razy w polu karnym gospodarzy poważnie się zakotłowało, a w 15 minucie podcięty został na linii pola karnego Jakub Grzegorzewski, sędzia uznał jednak, że nic nie było.

Zapały kielczan ostudziła szybka akcja Legii w 18 minucie. Wtedy Piotr Włodarczyk wyszedł sam na sam z rozgrywającym dobry mecz Marcinem Załuską i na szczęście dla Korony, zamiast podawać do zupełnie nieobstawionego Janczyka, zdecydował się na uderzenie i kielecki bramkarz obronił. W 31 minucie znów trener Wdowczyk złapał się za głowę, bo po potężnym uderzeniu Surmy Załuska odbił piłkę przed siebie, ale dobitka Włodarczyka przeszła obok słupka.

Korona w tym czasie została zepchnięta do defensywy, a gdy tylko próbowała wyjść odważniej do przodu, momentalnie nadziewała się na kontry rywala. Na bramkę Załuski strzelali: Surma, Janczyk, Włodarczyk i Karwan, na szczęście niecelnie. Kielczanie odpowiedzieli minimalnie niecelnym strzałem z dystansu Marcina Kaczmarka i wspomnianą już główką Piechny.

Podanie Burkhardta

Po przerwie Korona grała już ostrożniej. Wprawdzie Legii nie udawało się już tak często dochodzić do dobrych okazji, ale też Korona bardzo rzadko dochodziła pod bramkę Fabiańskiego, a piłka jak bumerang wracała pod pole karne Załuski.

Bohaterem meczu okazał się Marcin Burkhardt. "Wdowiec" zdecydował się na wprowadzenie 22-letniego pomocnika w 74 minucie, a już w 77 był on współautorem jedynego gola meczu. Burkhardt znalazł się z piłką w środku pola, bardzo ładnym prostopadłym podaniem obsłużył Włodarczyka, a ten wyszedł sam na sam z Załuską, minął go w pełnym biegu i strzelił do pustej bramki. Dwie minuty później Burkhardt mógł mieć kolejną asystę, bo świetnie obsłużył na prawym skrzydle byłego reprezentanta Polski Bartosza Karwana. Tym razem świetnie spisał się Załuska, który obronił silny strzał pomocnika Legii.

Po stracie gola trener Wieczorek postawił już wszystko na jedną kartę, wzmocnił atak wprowadzając na boisko Nowackiego i Szewczuka, ale nie przyniosło to efektów i kielczanie po raz pierwszy od półtora miesiąca schodzili z boiska pokonani.

- Niestety przegraliśmy. No cóż, nie zawsze jest niedziela - mówił po meczu Marcin Kośmicki i chyba wcale nie miał na myśli tego niedzielnego pojedynku z Wisłą w Krakowie. Legia była po prostu lepsza, trafiła na słabszy dzień beniaminka i zwyciężyła zasłużenie. A kielczanie będą chcieli tę porażkę "odbić sobie" w sobotnim meczu z Górnikiem Łęczna. Powinno być łatwiej, tym bardziej że po raz pierwszy od 1 października zagrają na własnym stadionie.

Mówią trenerzy:
Ryszard Wieczorek, Kolporter Korona:
- Nie można myśleć o punktach, skoro nie stwarza się sytuacji bramkowych. Na początku trochę za odważnie ruszyliśmy do przodu, moi zawodnicy poczuli się zbyt pewnie, a Legia to klasowy zespół i te nasze zapędy wykorzystywała, stwarzając dobre sytuacje. W drugiej połowie zmieniliśmy trochę taktykę, cofnęliśmy i chcieliśmy wciągnąć przeciwnika na własną połowę. Niewiele z tego wyszło. Po przerwie rzadko gościliśmy pod bramką Legii, nie stworzyliśmy okazji. Przegraliśmy, ale gramy dalej. Gratuluję Darkowi zwycięstwa.

Dariusz Wdowczyk, Legia: - Przez 15 minut Korona grała odważnie, ale potem uporządkowaliśmy grę i zaczęliśmy zdobywać przewagę. Wygraliśmy 1:0, mogliśmy wygrać wyżej, bo w pierwszej połowie mieliśmy kilka okazji. Zaważyliśmy w meczu z Wisłą w Krakowie, że obrońcy Korony grają wysoko, więc chcieliśmy szukać prostopadłych piłek przez środek obrony. Wprowadziłem na boisko Marcina Burkhardta, bo wiedziałem, że on może właśnie takie piłki zagrać. Cieszę się ze zwycięstwa, tym bardziej że to był najlepszy występ Legii, odkąd zostałem jej szkoleniowcem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie