Golf. 18 dołków do szczęścia

Redakcja
Nie znoszą, kiedy o ich pasji mówi się, że jest dla elit. - Bo to nie jest sport tylko dla snobów i bogaczy - podkreślają miłośnicy golfa. I nie są ani multimilionerami, ani snobami.

- Panie Waldku, chciałem umówić się na partyjkę golfa - zacząłem rozmowę telefoniczną z Waldemarem Bartusiakiem, brązowym medalistą niedawnych handicapowych mistrzostw Polski.

Medal krajowego czempionatu to nie byle co. Zwłaszcza dla środowiska i klubu funkcjonującego od niespełna 10 lat i nie mającego własnego pola golfowego.

Golfa znam z obyczajowych skandali z Tigerem Woodsem w roli głównej, więc żeby się nie wystawić na mecz - używając nomenklatury piłkarskiej - do jednego dołka, od razu zrobiłem krok w tył. - Tak naprawdę to chciałem przybliżyć naszym czytelnikom golfa, jak by nie było, elitarnej gry - dodałem. I od razu "zaliczyłem wtopę".

Przełamanie stereotypów

- Z przyjemnością zagram, ale proszę nie mówić o elitarnej grze. To jest sport dla każdego i na każdą kieszeń - odpowiedział Waldemar Bartusiak.

- Sport dla bogaczy? Nie żartuj, by pograć w klubie w golfa, potrzebuję promil tego, co muszę wydać na sezon wyścigowy - potwierdza Rafał Grzywaczyk, czołowy opolski kierowca wyścigowy. - Golf jest sportem dla wszystkich - dodaje aktualny lider swojej klasy Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski.

Na spotkanie z golfistami wybraliśmy jedyne na Opolszczyźnie profesjonalne miejsce do uprawiania tego sportu. Określenie "miejsce" nie jest przypadkowe, trudno bowiem nazwać golfowym polem niespełna 6-hektarowy wypielęgnowany obszar, na którym są cztery "dołki".

- Pełnowymiarowe, 18-dołkowe pole golfowe zajmuje 60-80 hektarów - wyjaśnia Mariusz Gaik, dyrektor Opolskiego Klubu Golfowego w Krapkowicach. - Na naszym terenie są cztery dołki, ale zarazem mamy wszystkie elementy do doskonalenia gry. Turnieju oczywiście przeprowadzić nie możemy. Najbliższe ośrodki z pełnowymiarowymi polami są w Częstochowie, Wrocławiu, Siemianowicach czy czeskiej Ostrawie. Czechy są krajem, gdzie golf jest sportem popularnym i powszechnym. Tam jest jednak 70-80 pełnowymiarowych pól golfowych, które w czasach socjalizmu budowano przy państwowych zakładach pracy. U nas jedyne dwa pola po wojnie zaorano, bo władza uważała, że golf jest grą dla wstrętnych kapitalistów i wrogów społeczeństwa. Obecnie w Polsce jest 20 pól, na Opolszczyźnie ani jednego. I to kolejna przyczyna postrzegania golfa jako sport elitarny, bowiem wciąż jest mało dostępny.

Nie tak kosztowny

Dostępność to jedno. Grubość portfela - drugie. Jerzy Dudek, Mariusz Czerkawski, Robert Lewandowski - to tylko niektóre osobowości uprawiające golfa. Prezesem opolskiego klubu jest Andrzej Balcerek, prezes zarządu Górażdży Cementu SA. A więc sport dla elity czy nie?

- Możemy mieć maybacha, możemy mieć i malucha - kontruje Mariusz Gaik. - Możemy stworzyć warunki, gdzie ten golf jest drogi, sprzęt najnowszej generacji z najwyższej półki, noclegi w luksusowych hotelach. Ale też jest możliwość gry na tych samych polach i na takich samych regułach kijami kosztującymi 20 złotych. Nikt nie wypomina narciarzom, ile kosztuje ich sprzęt, nikt nie wypomina żeglarzom śródlądowym ceny ich żaglówek, nikt nie wypomina motocyklistom ścigaczy - paliwa, serwisu i ubioru. Na świecie 600 milionów ludzi gra w golfa. Chyba takiej rzeszy bogaczy nie mamy.

Ogromna powszechność i popularność na świecie sprawiły, że golf stał się dyscypliną olimpijską i w 2016 roku w Rio de Janeiro najlepsi golfiści świata będą walczyć o medale.

- Przeciętny Kowalski w USA za 15 dolarów może zagrać w golfa. W Polsce potrzebujemy od 100 do 300 złotych - kontynuuje Mariusz Gaik.

Zanim sprawdzimy, czy nam się to podoba, na początek możemy wypożyczać sprzęt w klubach golfowych.

- Pierwsze kije kupiłem za 800 złotych - wspomina Waldemar Bartusiak, który gra w golfa dopiero od 2007 roku. - To był komplet 14 kijów, torba i wózek. Kije, którymi grałem jeszcze trzy lata temu. Oczywiście, im więcej i lepiej się gra, tym bardziej sprzęt się doskonali. Ale w rekreacji drogi sprzęt nie jest potrzebny. W internecie komplet 5-6 kijów można kupić na 200 złotych.

A na początek więcej kijów to zbytek. W zupełności wystarczą trzy: jeden do dalekich uderzeń, drugi pozwalający robić krótkie wrzutki oraz trzeci do dobijania piłki do dołka. Maksymalnie w torbie profesjonalnego gracza jest 14 różnych kijów.

Roczne członkostwo w Opolskim Klubie Golfowym w Krapkowicach dla mężczyzn kosztuje 1500 zł. W cenie jest bezpłatne korzystanie z akademii golfa, klubowy sprzęt golfowy, 50-procentowa zniżka za wybijanie piłek na strzelnicy (do doskonalenia dalekich uderzeń), możliwość wyjazdów na turnieje.

Każdy wiek jest dobry

- Do golfa trafiłem przez czysty przypadek - opowiada Waldemar Bartusiak, 49-letni biznesmen z Wołczyna. - W 2007 roku pojechałem na spotkanie na pole Rosa pod Częstochową. Znajomy grał tam w golfa. Uznałem, że to fajne miejsce i postanowiłem zacząć. Zapisałem się na lekcje i rozpocząłem treningi. Po dwóch latach przeniosłem się do opolskiego klubu. Z treningu na trening coraz bardziej się wdrażałem i wreszcie zacząłem grać w turniejach.

W przeciwieństwie do większości dyscyplin wiek nie ma znaczenia. Można zacząć jako dziecko. Można zacząć jako senior czy emeryt.

- Znam osobę, która zaczęła grać w golfa, mając 73 lata, inni grają od młodości i dziś, mając ponad 80 lat, nadal to robią - opowiada Mariusz Gaik. - Każdy robi to na swoim poziomie i przede wszystkim bawi się tym. Najważniejsze jest to, że spędza się czas na świeżym powietrzu, a zarazem trochę się porusza. Nie trzeba być atletą i wielkim sportowcem, by uprawiać golfa. Moim celem jest aktywizowanie społeczeństwa, a nie oglądanie narzekających na ból ludzi w kolejce do lekarza.

W opolskim klubie jest Akademia Golfa, w której ćwiczą dzieci, młodzież i dorośli.

- Młodzież to nasza przyszłość, dlatego na nią stawiamy - tłumaczy Mariusz Gaik. - W ciągu roku szkolnego prowadziliśmy darmowe zajęcia dla dzieci w wieku 7-11 lat. Podczas wakacji będziemy prowadzić zajęcia dla dzieci i młodzieży dwa, trzy razy w tygodniu całkowicie za darmo. Obecnie współpracujemy z lokalnymi szkołami, udostępniając nasz obiekt, trenerów i sprzęt za darmo. Uczniowie mogą zapoznać się z olimpijską dyscypliną sportową. Jeden z naszych wychowanków, Jakub Matuszek, dostał się do reprezentacji narodowej do lat 16.

Klub prowadzi też akcje promocyjno-edukacyjne, podczas których zaprasza do siebie na zajęcia szkoły. Są też grupy juniorów oraz oczywiście seniorzy, którzy uprawiają grę rekreacyjnie i sportowo, czerpiąc różne korzyści.

- Może trudno w to uwierzyć, ale dzięki golfowi schudłem prawie 30 kilogramów - przyznaje Waldemar Bartusiak. - W pewnym wieku utrzymanie wagi jest trudne, a golf bez problemu na to pozwala. I też jestem przykładem na to, że można zacząć w każdym wieku. Z kolei mój znajomy zaczął rok temu, w wieku 57 lat.

Golf wciąga. Staje się stylem i pasją życia. I motywuje do poprawiania własnym umiejętności.

- Zaczynałem rekreacyjnie, później jeździłem na różne turnieje i zaczęło mnie to coraz bardziej wciągać - opowiada lider opolskiego klubu. - Dwa razy byłem medalistą mistrzostw Polski, jestem w czołówce innych turniejów. Teraz zaczynam każdy rok od zaplanowania turniejów, w których będę brał udział.

Walka ze sobą

W golfie funkcjonuje tak zwany handicap, czyli wyrównanie (uszeregowanie zawodników pod względem ich umiejętności), dające możliwość rywalizowania ze sobą graczy o różnych umiejętnościach. Polega na dodaniu niżej notowanemu graczowi określonej liczby uderzeń. To znaczy, że jeśli normą na danym polu są 72 uderzenia, by zaliczyć wszystkie 18 dołków, to "zawodowiec" ma na to właśnie te 72 uderzenia, ale niżej notowany zawodnik z handicapem 18 ma na ukończenie tego pola 90 uderzeń. Dzięki temu bardzo dobry golfista może rywalizować z graczem średnim czy nawet słabym.

Zawodnik kończący kurs, zaliczający egzaminy teoretyczne i praktyczne ma handicap 36. Im niższy handicap, tym lepszy zawodnik. Handicap Waldemara Bartusiaka wynosi 14,2.

- Poprawianie swojego poziomu bardzo motywuje - podkreśla nasz zawodnik. - Jak zaczyna się grać i obniżyło się handicap o dwa punkty, to chce się zejść o kolejne dwa. Człowiek sam się nakręca i mobilizuje do treningu. Im lepiej gram, tym mam niższy handicap. A utrzymywanie niskiego handicapu wymaga ode mnie jeszcze lepszej gry.

- Golf polega na tym, że walczymy sami ze sobą - uważa Mariusz Gaik. - Mamy swój handicap i chcemy być lepsi od swojego poziomu, a nie Jasi czy Stasia, którzy grają 15 lat w golfa i stoimy na straconej pozycji.

- Gram w golfa zaledwie od roku i to rewelacyjny sposób na spędzanie wolnego czasu z rodziną i przyjaciółmi. Sposób na poznanie fantastycznych ludzi - zaznacza kierowca wyścigowy Rafał Grzywaczyk. - Po zakończeniu sezonu wyścigowego mam zamiar zagrać parę turniejów i dalej rozwijać się w tym sporcie, bo nie ukrywam, że nie tylko sama gra mnie interesuje. Wyniki też się liczą. Myślę, że za kilka lat moje nazwisko parę razy pojawi się w rubrykach golfowych.

Grzywaczyk łączy dwa - zdawać by się mogło - bardzo różne od siebie sporty. - Na pierwszy rzut oka golf jest bardzo daleki od wyścigów samochodowych, które pozostają moją pasją numer jeden - przyznaje zawodnik Automobilklubu Opolskiego. - Jednak uważam, że obie pasje rewelacyjnie się uzupełniają. Golf uczy pokory, cierpliwości, precyzji, a to bardzo przydaje się w wyścigach. Z kolei umiejętność opanowania emocji w ekstremalnych sytuacjach wyniesiona z wyścigów procentuje podczas gry w golfa.

Robimy interes

Golf to rekreacja, sposób spędzania wolnego czasu, zabawa z rodziną, ale także platforma kontaktów biznesowych.

- Na Zachodzie panuje opinia, że jeżeli z kimś chcemy zacząć robić interesy, to najlepiej zabrać go na golfa i zobaczyć, jak się zachowuje - przekonuje Mariusz Gaik. - Podczas gry wszystko z ludzi wychodzi. W biurze przez 20 minut rozmowy pewne rzeczy nie wyjdą na jaw. Na polu podczas jednej rundy spędzamy ze sobą 5 godzin. Widzimy, jak człowiek reaguje na sytuacje stresowe, mniejsze i większe porażki. Czasem gracze swoimi słabszymi zagraniami obarczają wszystkich wokół, a nie siebie.

- Mam wielu znajomych z różnych stron Polski, z którymi w sprawach biznesowych spotykam się w Warszawie, Szczecinie czy Gdańsku i wcześniej się umawiamy, że tam zagramy - przyznaje Waldemar Bartusiak. - Na rundę zawsze znajdzie się czas, podczas gry czasami można załatwić biznes, choć osobiście unikam takich rzeczy, bo zazwyczaj wychodzi albo jedno, albo drugie. Owszem, o interesach się rozmawia, ale na zasadzie towarzyskiej. Po golfie siadamy do stolika i wtedy negocjujemy. Oczywiście w czasie gry tematy biznesowe też się pojawiają, ale to nie jest tak, że na ósmym dołku załatwiamy sprawę do końca. Choć golf pomaga. Bo jak się ma z kimś wspólny język, a akurat golf jest doskonałą platformą rozmów, wtedy łatwiej dobić interesu.

A jak jeszcze mamy podobny handicap…

Nierówna walka z kretem

Soczysta zieleń. Murawa a la 3-milimetrowy jeżyk. I... brak kretowisk. Niespełnione marzenie rzeszy właścicieli przydomowych trawników.

- Trochę za długa - krótki komunikat Mariusza Gaika zabrzmiał jak spalony kawał. Zachwycałem się bowiem równiutko przystrzyżonym greenem (putting green - obszar bardzo krótko przystrzyżonej trawy, na którym znajdują się dołki z flagami; obszar wokół dołka, miejsce, w którym toczymy piłkę po ziemi, nazywa się tak, ponieważ kiedyś tylko to miejsce na polu było podlewane i zielone), gdzie identyczne źdźbła trawy miały nie więcej niż 5 milimetrów. - Powinny mieć najwyżej 3 milimetry - surowo dodał dyrektor obiektu. - Ale nie mogliśmy kosić, bo było za mokro.

Pielęgnacja pola golfowego obrasta w legendy, ale sposób na utrzymanie nieskażonej zieleni jest - zdaniem dyrektora OKG - bardzo prosty: - Ciąć, podlewać, nawozić. Ciąć podlewać nawozić. Tak przez sto lat.

A tak poważnie? - Wymaga specjalistycznego sprzętu, wiedzy i ogromu pracy - wyjaśnia Gaik. - Krótka trawa na greenie musi być koszona co drugi dzień. Do tego dochodzi wałowanie, piaskowanie, nawozy, nawodnienie, skaryfikacja - czyli rozcinanie trawy specjalnymi maszynami i areacja - czyli dziurkowanie gleby. Mamy dwie osoby, które się tym zajmują zawodowo i są odpowiedzialne za utrzymanie akademii. Pełne pole obsługuje 12-30 pracowników zieleni, tak zwanych greenkeeperów.

Opiekuna przydomowych trawników zastanowi jeszcze jedno: gdzie te krety, które codziennie stawiają nowe… domki.

- Nie walczymy z kretami, walczymy z pędrakami, którymi krety się żywią - wyjaśnia Gaik. - Kiedy nie ma pędraków, wtedy nie ma kretów. Kto walczy z kretem, który notabene jest pod ochroną, stoi na przegranej pozycji. Dlatego stosujemy chemię, która wspomaga trawę, jest bezpieczna dla środowiska, ale zwalcza robactwo. Są też straszacze, świece, czujniki pozwalające przegonić krety. Poza tym na polu wbrew pozorom jest spory ruch, za duży dla kretów.

2,5 tysiąca kalorii

Pole golfowe to jednak nie 50-hektarowy, dobrze przystrzyżony trawnik. Składa się z kilku ważnych elementów. Najważniejsze to 18 dołków, które na trasie po kolei trzeba zaliczyć. Każdy jest jednak inny - poza oczywiście taką samą średnicą i głębokością - i przed każdym czyha inna niespodzianka, inaczej skoszona trawa i różne trudności.

- Nasza trasa składa się ze startu, czyli tee boxa, gdzie trawa jest inaczej utrzymywana, później mamy fairway, czyli trasę, którą się poruszamy, jest raf z wysoką trawą mający utrudnić grę po niecelnym uderzeniu, przeszkody wodne oraz bunkry, czyli doły z piaskiem. Wreszcie są greeny, czyli teren wokół dołka.

Celem gry jest umieszczenie piłeczki w 18 kolejnych dołkach. Gracz, który pierwszy umieści piłeczkę w dołku, czeka, aż uczynią to pozostali. Gdy trafi ostatni, wszyscy przechodzą do kolejnego dołka. Jest 18 dołków do zaliczenia i 10-12 kilometrów do przejścia. Samo pole w linii prostej ma z reguły 5-6 kilometrów. Według przepisów 18-dołkowa runda powinna zająć 4-5 godzin. Są jednak różne pola, czasem górzyste, i wówczas czas może być wydłużony do ponad 5-6 godzin. Golfista podczas rundy spala około 2,5 tys. kalorii.

- Taka runda to wysiłek fizyczny, ale też psychiczny, bo człowiek jest pod presją - podkreśla Waldemar Bartusiak. - W czasie rundy trzeba też zadbać o posiłek, w moim przypadku to są kanapki, banan i batony oraz odpowiednie napoje, uzupełniające elektrolity.

Jadę na mecz!

Golf jak mało który sport ma własną etykietę. Niedopuszczalne są agresywne zachowania, przeszkadzanie innym graczom. W golfie towarzyskim nie ma sędziów, bo każdy posiadacz "zielonej kary" pozwalającej grać zna przepisy. Ważna jest uczciwość, sportowe zachowanie, szacunek dla innych graczy i przestrzeganie ogólnych zasad gry.

Należy również odpowiednio się ubierać, niedozwolone są na przykład koszulki bez kołnierzyków, dżinsy czy obuwie inne niż sportowe.

- Koszulka zawsze polo, nie na ramiączkach. Może być do tego sweter i kurtka w razie deszczu lub wiatru - wyjaśnia dyrektor Opolskiego Klubu Golfa w Krapkowicach. - Spodnie raczej długie oprócz dżinsu, dresu i bojówek. Dżins jest traktowany jako strój roboczy, dres jako sportowy do biegania, a bojówki słabo wyglądają. Mężczyźni mogą grać w krótkich spodniach, ale za kolano, by emeryci nie pokazywali kolan. Ten sport wywodzi się ze Szkocji, później Anglii, gdzie dżentelmenowi nie wypadało pokazywać kolan. U kobiet jest niemal zupełna dowolność: spódniczki sportowe, krótkie lub długie spodnie, koszulki polo bez rękawków, ale dalej polo, by nie było dużego dekoltu.

Etykieta golfa ma kilkaset lat, to jest wielowiekowa spuścizna i konieczność jej przestrzegania jest oczywista dla wszystkich graczy.

- Panie Romanie, zapraszam we wtorek na obiecaną rundę - przypomniał na pożegnanie Waldemar Bartusiak. Etykieta nie pozwala odmówić, więc z handicapem 72 przyjąłem wyzwanie. Trzymajcie kciuki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska