W sobotę w trudnych warunkach pogodowych na wyprawę w Góry Opawskie wyruszyła
10-osobowa grupa turystów z Poznania. Nie zaplanowali wcześniej noclegu w schronisku czy kwaterach na dole, bo w ramach szkoły przetrwania chcieli spędzić noc pod gołym niebem. Gdy już zapadał zmrok ok. godz. 18 na jednego z uczestników wyprawy spadł konar drzewa.
- Dostaliśmy telefoniczne zgłoszenie, że w rejonie Zamkowej Przełęczy doszło do wypadku i że jedna dorosła osoba jest ranna w głowę. Konar uderzył tego człowieka w potylicę. Krwawi, nie jest w stanie sam iść - opowiada Mariusz Grudzień, ratownik Wałbrzyskiej Grupy GOPR.
Z Międzygórza pod Śnieżnikiem, gdzie znajduje się najbliższa stacja ratownictwa górskiego, niezwłocznie czterech ratowników wyjechało samochodem na akcję. Przez Kłodzko do Pokrzywnej jest ok. 110 kilometrów. Przez góry to ponad 2 godziny jazdy. Ok. 19 turyści spod Kopy Biskupiej znów zatelefonowali do ratowników, że ranny został już przez nich przekazany załodze karetki pogotowia. GOPR-owcy potwierdzili to u dyspozytora pogotowia i wrócili spod Paczkowa do swojej bazy.
Okazało się, że turyści z Poznania sami przez zaspy doprowadzili rannego do Pokrzywnej. Tam czekała na niego karetka. Trafił do szpitala w Nysie, gdzie udzielono mu pomocy.
Jeszcze przez północą mężczyzna wrócił do swoich towarzyszy, którzy znaleźli nocleg w Pokrzywnej. Zamówił taksówkę i z dwiema osobami zdecydował się natychmiast wracać do domu. Reszta grupy przenocowała i następnego dnia znów ruszyła w góry.
To nie pierwszy przypadek, gdy turysta potrzebujący pomocy dzwoni z Gór Opawskich na telefon alarmowy GOPR i dodzwania się do Wałbrzycha. Czytaj w poniedziałkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej.