Gospodarka się rozwija, bezrobocie spada, dzieci rodzi się więcej. Ale i tak ciągle za mało

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Fot. Archiwum
Dr hab. prof. PO Kazimierz Szczygielski, demograf z Katedry Polityki Regionalnej Politechniki Opolskiej.

W pierwszej połowie 2017 r. urodziło się w Polsce 200 tys. dzieci, o 14 tysięcy więcej niż rok temu. Najprostsze skojarzenie: efekt 500 plus. Ale czy prawdziwe?
Pytałem moje studentki na politechnice, czy dla nich 500 plus może być argumentem za tym, by zdecydowały się na urodzenie dzieci. Głosy były podzielone. Nie mówiły, że skoro program jest, to już decydują się na macierzyństwo, ale też 500 plus nie przekreślały. Też uważam, że on jakieś znaczenie ma. Dla rodzin uboższych zwłaszcza. Jest to, nie sposób zaprzeczyć, największy program społeczny w Polsce. Ale on sam do podjęcia decyzji o pierwszym czy kolejnym dziecku nie wystarczy. Choćby dlatego, że trwa jeszcze zbyt krótko.

Co jeszcze jest potrzebne?
Pozytywny klimat społeczny wokół rodziny. I on dzisiaj w Polsce jest. Poczynając od Kościoła, który wciąż cieszy się autorytetem i przypomina o wartości każdego dziecka, o znaczeniu rodzin, w tym rodzin wielodzietnych. Znaczenie mają też wydarzenia typu zjazd dużych rodzin. Myślenie o dzieciach w Polsce się zmieniło. Jeszcze niedawno biznesmen zarabiający spore pieniądze, jak mu się urodziło czwarte dziecko, tłumaczył się, że nie jest patologią. Bardzo mnie to drażniło. To jest już z nami. Nie są już piętnowane panny z dzieckiem, bo życie dziecka uważa się za wartość samą w sobie. Choć i tak w Polsce zdecydowana większość dzieci rodzi się w małżeństwach. Inaczej niż w Skandynawii czy na Łotwie, gdzie poza nimi przychodzi na świat blisko połowa dzieci. To jest ważne, bo w Polsce kryzys małżeństwa pociąga za sobą kryzys dzietności.

Wracam do pytania: Mamy warunki, by dzieci rodziło się więcej?
W wielu elementach tak. Przybywa żłobków i to jest strategiczne. Bo jak rodziny mają się powiększać, nie mogą być pozostawione same sobie. Równie ważna jest sieć przedszkoli. Dzietności sprzyja to, że bezrobocie mamy już niewiele większe niż Niemcy, a gospodarka ma się dobrze i w bliskiej perspektywie nie widać chmur. Jest szansa, że będzie się nadal rozwijać.

Polacy przestaną odkładać na nieokreślone później decyzję o rodzicielstwie?
Trochę już tak jest. Ale mamy też czynnik hamujący. Na rynek pracy wypuszczono mnóstwo ludzi po studiach wyższych. Oni nie chcą zaraz mieć dzieci. Wolą się najpierw rozejrzeć na rynku pracy, wyjechać, nacieszyć sobą i życiem. Skutek jest taki, że Polka rodzi pierwsze dziecko – statystycznie – w wieku 28 lat. Idziemy w stronę Irlandii, gdzie ta średnia wynosi lat 30. Nawet jeśli dzieci rodzi się więcej, to ciągle ta statystyczna Polka (jak rdzenna Niemka) rodzi 1,1-1,3 dziecka. Ten wskaźnik prawdopodobnie będzie rósł, ale obawiam się, że nie wyżej niż do poziomu 1,5. A to nie zapewnia prostej zastępowalności pokoleń.

Zobacz OPOLSKIE INFO [28.07.2017]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska