Ja mam swoją prywatną i w razie czego mogę z niej skorzystać - twierdzi prezydent Ryszard Zembaczyński. - Z każdej operacji jest wydruk, a rachunek rozliczają odpowiednie służby, więc nie doszukiwałbym się w takim sposobie rozliczania sytuacji korupcjogennych. Jednak skoro karty nie są niezbędne, to po co nam one? Karty to interes dla banków.
Przy pomocy plastikowych dyskietek w ostatnich pięciu latach z miejskich pieniędzy, m.in. z funduszu reprezentacyjnego, wydano ponad 46 tys. zł. Kartami płacili byli przewodniczący rady miasta i poprzedni prezydent Piotr Synowiec, raz z tej formy płatności korzystała także była sekretarz miasta Grażyna Frister. Za co płacili notable? Głównie za hotele i konsumpcję (ponad 13 tys. zł zapłacił za wyjazd do Londynu Stanisław Dolata, były przewodniczący rady miasta), ale także za obrazy, bilety wstępu, upominki czy np. paliwo. Dlaczego w ten sposób?
- To powszechnie stosowana forma płatności w wielu instytucjach. Zamiast brać zaliczkę, płaci się kartą wystawioną na urząd, potem okazuje rachunki, które zatwierdzają upoważnieni do tego pracownicy. Nie mam powodu przypuszczać, żeby to nie było wcześniej odpowiednio kontrolowane - mówi Jolanta Cisek, skarbnik miasta. - Teraz nie będzie jednak żadnych wątpliwości, bo kart nie dostanie nikt.
Tylko jedna z kilkunastu transakcji wykonanych od 1998 roku nie została uznana za wydatek budżetowy i prawie 4 tys. zł Piotrowi Synowcowi potrącono z prezydenckiej pensji. Także on opłacił warte 600 zł "usługi rekreacyjne dla domu dziecka" w Bajlandii. Zapytany przez nas, dlaczego akurat kartą płatniczą, były prezydent nie mógł sobie przypomnieć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?