Graf von Garnier wraca do Turawy

Ze zbiorów Jerzego Farysa
Polowanie było wielką pasją Hubertusa von Garnier. W każdym sezonie łowieckim jego łupem padało około trzech tysięcy sztuk zwierzyny. Ostatnie łowy urządził w styczniu 1945 na pożegnanie z Turawą. Resztę życia spędził w Bawarii.
Polowanie było wielką pasją Hubertusa von Garnier. W każdym sezonie łowieckim jego łupem padało około trzech tysięcy sztuk zwierzyny. Ostatnie łowy urządził w styczniu 1945 na pożegnanie z Turawą. Resztę życia spędził w Bawarii. Ze zbiorów Jerzego Farysa
W sobotę, 3 listopada szczątki ostatniego właściciela turawskiego pałacu spoczęły w kaplicy przedpogrzebowej w Kotorzu Wielkim.

Pomysłodawczynią sprowadzenia szczątków Hubertusa von Garnier do Heimatu, czyli do gminy Turawa, jest jego mieszkająca we Francji wnuczka, Beatrix.

- Ponieważ Hubertus von Garnier był zapalonym myśliwym, przy okazji pobytu u nas pani Beatrix zaproponowała przeniesienie do nas urny ze szczątkami zabranymi z jego bawarskiego grobu - mówi ks. Rajmund Kała, proboszcz w Kotorzu Wielkim i diecezjalny duszpasterz leśników i myśliwych. - Zgodziłem się tym chętniej, że rodzina von Garnier to fundatorzy naszego kościoła. Ród zasłużony i godny tego, by o nim pamiętano.

Urna została złożona w kaplicy przedpogrzebowej wraz z pochodzącą z grobu zmarłego płaskorzeźbą.

Hubertus Karl Konstantin Adalbert von Garnier urodził się 25 listopada 1874 roku. Jak na syna myśliwego przystało podczas chrztu w zamkowej kaplicy otrzymał imię Hubert. Zanim wyruszył w świat, w wieku 12 lat został uczniem gimnazjum w Turawie.

Spadkobierca dóbr turawskich (po śmierci Karla von Garnier) musiał na początku rządów nierzadko zmagać się z trudną sytuacją finansową majątku. Zaciągnął nawet dług u przyjaciół, by skutecznie go zreorganizować.

Na wypoczynek po tych zmaganiach wybrał się na południe Europy. W Rzymie poznał piękną 16-letnią dziewczynę, pochodzącą z pomorskich junkrów, Annemarie von Kulmitz von Saarau. Po zaręczynach i trwającym rok narzeczeństwie młodzi wzięli ślub w Berlinie 21 lipca 1900 roku. Nazajutrz wieczorem witano ich sztucznymi ogniami w Turawie.

W czerwcu 1901 roku urodził się pierworodny syn Hubertus Karl zwany Bobem. A do 1906 roku kolejni dwaj synowie i córka. Jeszcze przed ślubem z pomocą finansową teścia - kosztem 700 tysięcy marek - Hubertus wyremontował pałac, nadając nowy wystrój jego wnętrzom.

Rodzinne szczęście naruszyła w 1903 roku katastrofalna - wywołana gwałtownymi roztopami - powódź. Woda zalała ogromne połaci turawskich ziem. Kiedy Hubertus objeżdżał konno brzegi Małej Panwi, miejscami woda sięgała wierzchowcowi po szyję.

Straty w rolnictwie i budownictwie sięgnęły 200 tys. marek. Żywioł połamał tyle drzew, ile zwyczajnie ścinało się przez 10 lat. Jakby tych nieszczęść było mało, od piorunów spłonęło 80 budynków w Kotorzu Małym. Na odbudowę wsi sam cesarz ofiarował 40 tys. marek. Von Garnier darował pogorzelcom drewno budowlane i cegłę.

Niezrażony przeciwnościami Hubertus założył stawy hodowlane o powierzchni 600 morgów. Na północnym skraju Turawy powstał park z hodowlą danieli. W podległych mu folwarkach modernizowano młyny cegielnię i tartak. W Kobylnie ruszyła hodowla koni.

Po uporządkowaniu spraw gospodarczych dziedzic Turawy mógł się wreszcie oddać swej pasji, czyli polowaniu. W ciągu jednego sezonu udawało mu się średnio upolować nawet 3 tysiące sztuk zwierzyny.

- Coraz mniej uwagi poświęcał Annemarie - mówi Jerzy Farys, pasjonat lokalnej historii i znawca dziejów Turawy i rodziny von Garnier. - Żona coraz częściej wyjeżdżała dla poratowania zdrowia do nadmorskich lub górskich kurortów i - mówiąc szczerze - zdradzała męża. W końcu z jej inicjatywy pod koniec 1913 roku małżonkowie się rozwiedli.

Podczas I wojny światowej Hubertus został powołany do wojska do Wrocławia. Na czele oddziału śląskiej szlachty prowadził zwiady na froncie rosyjskim. Walczył także m.in. w okolicach Kłobucka k. Częstochowy, we Francji i w Besarabii.

Po powrocie z wojny w 1919 roku ożenił się powtórnie z daleką kuzynką, Helene Bethusy-Huc. Z tego małżeństwa miał jeszcze dwoje dzieci - Karla-Heinricha (1920) i Renate Marie (1923).

W latach 20. XX stulecia dysponował ogromnym majątkiem wynoszącym 33388 mórg, z czego 26,5 tys. mórg samych lasów. Roczna produkcja jednorocznych karpi wynosiła 120 tys. sztuk. Majątek został zelektryfikowany.

W czasie plebiscytu i powstania śląskiego von Garnier optował za Niemcami.
Prowadził bogate życie towarzyskie. Utrzymywał kontakty z rodziną cesarską. W lasach wokół Mosznej polował z samym Wilhelmem II. W okresie międzywojennym spotykał się także z ostatnim królem Saksonii Fryderykiem Augustem III, posiadaczem dóbr pod Dobrodzieniem.

W latach 1925-1928 oraz 1928-1932 był deputowanym do Landtagu z ramienia Narodowej Niemieckiej Partii Ludowej. Kiedy zaczął narastać wpływ nazistów na życie polityczne w Niemczech, Hubertus von Garnier zrezygnował ze wszystkich funkcji politycznych, nawet z bycia sołtysem Turawy. Na jego wniosek rozwiązano Radę Wschodu, w której działali znaczący mieszkańcy Górnego Śląska, ponieważ von Garnier nie wyobrażał sobie współpracy z nazistowskim rządem.

- Nigdy nie wstąpił do NSDAP, choć próbował go do tego nakłaniać osobiście Adolf Hitler - dodaje Jerzy Farys. - Ciekawostką jest, że Hubertus nie tylko zrezygnował z wszystkich politycznych funkcji, by nie być zmuszonym do współpracy z nazistami, ale też niezmiennie na obowiązkowe w III Rzeszy pozdrowienie "Heil Hitler" odpowiadał "Gruess Gott".

Mimo jawnej niechęci do nazizmu Hubertus von Garnier spotkał się osobiście z Hitlerem, by przedstawić mu problem regulacji Odry i konieczność budowy Jeziora Turawskiego.

- W miesiącach letnich z powodu niskiego stanu rzeki barki całymi tygodniami czekały na poprawę warunków żeglowności - wyjaśnia Jerzy Farys. - W tej sytuacji Hitler obiecał realizację prac związanych z budową jeziora. Hubertus sprzedał pod tę budowę i na nowe gospodarstwa przesiedlonych rolników w Zakrzowie i Ligocie Turaw-skiej część swoich ziem. Za 4 tysiące morgów otrzymał 1,63 mln marek.

Budowa jeziora była ratunkiem dla von Garnierów. W latach 30. turawski majątek był poważnie zadłużony. Zarządzał nim nawet urząd powierniczy. Sprzedaż części dóbr najpewniej uchroniła turawski majątek przed bankructwem.

W czasie wojny śmierć ponieśli dwaj synowie Hubertusa. W 1941 roku zginął 21-letni Karl-Heinz, trzy lata później 31-letni Detlev. Hubertus koił smutek na polowaniach. Ostatnie wielkie łowy urządził w styczniu 1945 roku. 18 stycznia, wobec zbliżania się wojsk sowieckich von Garnierowie opuścili Turawę, pakując najpotrzebniejsze rzeczy do trzech samochodów, by nigdy już tu nie wrócić.

- Rosjanie weszli do Turawy 22 stycznia 1945 roku - podsumowuje pan Farys. - I potwornie zdewastowali posiadłość von Garnierów. W pałacu znajdowała się jedna z największych bibliotek na Śląsku, licząca tysiące tomów. Wiele z nich wyrzucono przez okna na stos i podpalano. To ognisko z książek płonęło przez okres około dwóch tygodni.

Ostatni hrabia na Turawie zmarł 6 października 1952 roku, w 78. roku życia w Unterwoessen w Bawarii i tam został pochowany. Jego małżonka Helene przeżyła go o blisko 10 lat. Odeszła 3 maja 1962 roku w Monachium.

Pisząc tekst, korzystałem z manuskryptu książki Jerzego Farysa "Księga historii ziemi turawskiej", która ukaże się za kilka tygodni drukiem w Wydawnictwie Świętego Krzyża w Opolu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska