Grodków ciągle boi się katów Marka

Redakcja
16-letni Rysiek tylko z pozoru sprawiał wrażenie potulnego chłopca. Gdy Tomek, jego najstarszy brat, wyszedł z pudła, nabrał wiatru w żagle. Razem pacyfikowali przybyszów zjawiających się na dzielnicy. Razem też zabili Marka, bo zachciało im się jego butów.

Ostatnia sobota lutego. Dwieście metrów od rodzinnego rewiru rodziny M. Trudno teraz ustalić, czy najstarszy z braci chciał pokazać młodemu, jak zdobywać upragnione rzeczy, czy też zwyczajnie i bez szczególnego powodu upatrzyli sobie kolejną ofiarę. Na rogatkach Grodkowa, na krzyżówce wylotowej na Wrocław i Brzeg jak zwykle na stopa czekał 21-letni Marek Medyński. Bracia postanowili obezwładnić go kamieniem z pobliskiego rowu.

- Dzisiaj wiemy już, że te przeklęte diabły zaszły Marka zwyczajnie od przodu i tłukły kamieniem, aż upadł. Kiedy jeszcze charczał, udusili go nogą. Jak szczura - mówi Adam Niedopytalski, wujek zamordowanego. Mimo że od tragedii minęło kilka dni, wciąż nie może się pozbierać po stracie bratanka. - Zdjęli Markowi buty, które kupił sobie za pieniądze od ojca. Takie skórzane z metalowymi klamrami. Glany, czy jakoś tak. Potem rzucili nieżywego chłopaka do rowu. Kiedy policja zaczęła się nimi interesować, dla zatarcia śladów spalili buty. Blachy zostały w popiele. Tak udowodniono im winę. A szczurami to oni są! Powinni gnić do końca życia w więzieniu - rozpacza wujek Marka.

Marek mieszkał z babcią we wsi pod Grodkowem. Teraz w jego domu cisza aż kłuje w uszy. Babcia Marka zamroczona lekami uspokajającymi łka w kącie pokoju. Na grzejniku suszą się jeszcze spodnie i bluza jej wnuczka. W izbie leżą porozrzucane książki i płyty. Jakby czekały na swojego właściciela. Na framudze drzwi hitlerowska swastyka wisi na szubienicy. Laik widzi tylko jakieś bazgroły wymalowane pisakiem na drzwiach. Natomiast każdy, kto znał Marka, od razu potrafił rozszyfrować te symbole.

- Jak każdy rokendrolowiec, sprzeciwiał się przemocy - mówi przyjaciel zamordowanego. - Taka poczciwa chudzinka z niego była. Nigdy nie wdawał się w żadne bójki, a już na pewno z takimi degeneratami jak M.

Rodzinny gang
Sława rodziny M. sięga daleko poza Grodków. W opiece społecznej, na policji, w gminie. Gdziekolwiek pójdziemy, tam rysuje się obraz dobrze zorganizowanej grupy, która budziła postrach w okolicy. Zawsze razem. Na czele krzykliwa matka Ela, za nią tęgi mąż Bolesław (zmarł 4 miesiące temu) i trójka najmłodszych, czyli w kolejności: Mateusz (12 lat), Mariusz (11 lat) i Marcin (7 lat). Potem starsze synostwo, które w danym momencie nie siedziało.

- To matka często prowadziła tych małych na jumę, czyli kradzież. Robili wrzask, a potem starsi, tacy jak Rysiek i Bolek, mieli wynieść, co trzeba - opowiada jeden z sąsiadów rodziny. Nie podaje imienia w obawie przed zemstą braci M., podobnie jak i inni nasi rozmówcy. Mężczyzna jest przekonany, że to oni "przewietrzyli" mu z altanki kilka drobnych sprzętów ogrodniczych. Ale oczywiście nic nikomu nie można było udowodnić. - Nawet działkowcy ich przeklinali, nazywając szarańczą grodkowskich ogródków. Matka prowadziła pochód, a reszta niosła spustoszenie. To Ela nauczyła ich bezkarności. Dlatego nie dziwię się, że nawet kiedy teraz zabili człowieka, nie czują żadnej skruchy - dodaje nasz rozmówca.
Sklepowe na dźwięk nazwiska M. zwijają natychmiast gazety w rulon, jako broń na łobuzów.

- Jak się pojawiali, wszystko wkoło znikało - opowiada sprzedawczyni z rynku. - Zawsze działali tą samą metodą. Wpadali na bezczelnego do sklepu i kradli wszystko, co da się wynieść. Dlatego od dłuższego czasu udawało im się wchodzić tylko do supermarketów, w większości mniejszych sklepów mieli szlaban - mówi sklepowa.

Bracia M. są znani w mieście. Wielu kojarzy nieco tęgiego Ryśka (16 lat) i chudego Bolka (19 lat). Tyczkowaty Łukasz (25 lat) i konusowaty Tomasz (28) są trochę jak Yeti - pojawiają się i znikają - w kryminale. Ale to zdecydowani liderzy rodziny, nawet zza krat. Rysiek z Bolkiem, kiedy dzieci na podwórku śmiały się z ich śmietnikowego stylu życia, straszyli starszymi braćmi. I skutkowało.
- Wychodzą z poprawczaka do pudła i odwrotnie. Dla nich policja, sądy i więzienie to naturalna kolej rzeczy. Proszę się nie dziwić, że zarzut zabójstwa przyjęli jak bułkę z masłem. To degeneraci - mówi dawny szkolny kolega Bolka z podstawówki.
Natomiast Rysiek miał opinię takiego, któremu bardziej przebojowi mogą nawet przylać. 16-latek w szkole był niemal aniołkiem, ale w minioną sobotę, gdy był w towarzystwie 28-letniego Tomka, wyszła z niego bestia. Razem zabili Marka Medyńskiego.

- Owszem, może z pewnymi rzeczami radził sobie wolniej niż inni, ale nie mogę powiedzieć, aby był niegrzecznym dzieckiem. Sama jestem zdruzgotana tym, co się stało. Aż trudno sobie wyobrazić, że taki niepozorny chłopiec zrobił coś tak strasznego - mówi Jolanta Szuchta, dyrektor grodkowskiej "trójki", dawna nauczycielka Ryśka.

Również Mariusz Sputo, dyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowacznego w Grodkowie, nie może pozbierać myśli po tym, co zrobił jego były już uczeń.
- Tam zły przykład szedł z góry. Myślę, że od starszych braci za przyzwoleniem rodziców - mówi. - Rysiek w szkole naprawdę nie sprawiał żadnych kłopotów. Jego ojciec interesował się nauką syna. Przychodził, pytał...

Królowie życia z ulicy cudów
Ulica cudów. Zaledwie sto metrów od ratusza, dwieście kolejnych od wyjazdu z miasta na Brzeg i Wrocław. Na rogu dom z mieszkaniem rodziny M. Mimo że w okolicy sterczą jeszcze ruiny kościoła ewangelickiego, przewodnicy omijają ten rejon szerokim łukiem. Jak się ktoś zapuści za daleko, migiem może zostać opędzlowany.

Takiej zabawy bracia M. nigdy sobie nie żałowali. Mimo że Łukasz (25 lat) siedzi
właśnie w więzieniu. Kilka miesięcy temu Bolka (19 lat i zaliczony poprawczak) i Ryśka (16 lat) wsparł w "zabawie" najstarszy brat, czyli 28-letni Tomek. Sąd po 7 latach więzienia za kradzieże i pobicie pozwolił mu wyjść na warunkowe zwolnienie. Miał pomagać matce w opiece nad schorowanym ojcem Bolesławem.
Mimo, że M. w Grodkowie uchodzą za grzebiących po śmietnikach i kradnących po sklepach, nigdy nie chodzili brudni i głodni. O ich byt dbała opieka społeczna, która zresztą, jak ojciec Bolesław zachorował, zleciła remont mieszkania i dostosowanie go do potrzeb osoby niepełnosprawnej. Mężczyzna poruszał się bowiem ostatnio na wózku inwalidzkim.

- Tylko jak trzeba było walić po zasiłek do ratusza, gdzie na pierwszym piętrze mieści się opieka społeczna, od razu zdrowiał, by pokonać schody - dodaje jeden z sąsiadów.
Ale nawet do biedaków szczęście się czasami uśmiecha. Wiosną minionego roku na dwa miesiące rodzina M. poczuła raj. I to na przekór twierdzeniom seniora rodu Bolesława, wmawiającego wszystkim nauczycielom swoich dzieci, że cyfry dla nich nie będą miały znaczenia w życiu. Za sprawą totolotka i kombinacji chybił trafił rodzina wygrała... 160 tys. zł. Rodzina zaczęła odwiedzać sklepy ze sprzętem RTV i AGD. Tyle że tym razem za wszystko płacili.

- Kupili jedną plazmę. Kiedy nieśli ją do domu, któryś z braci upuścił ją na ziemię i telewizor się potłukł. Polecieli po następny. Kupowali komórki, radia, itp. Szpanowali po całym mieście. W ciągu kilku tygodni przehulali całą kasę - opowiada mężczyzna handlujący sprzętem elektronicznym.

Na razie Grodków powoli wychodzi z szoku. Od kilku dni rodziny M. nie widać ani nie słychać. Rysiek i Tomek są tymczasowo aresztowani. Prokuratura zarzuca im zabójstwo na tle rabunkowym. Ponoć mieli przyznać się do winy na pierwszym przesłuchaniu. Ale bez żadnej skruchy lub żalu za to, co zrobili. Policja i prokuratura nie potwierdza jednak tych informacji, zasłaniając się dobrem śledztwa. W ich mieszkaniu zasłonięte okna. Rodzina nikomu nie otwiera drzwi.
W miejscu, w którym zamordowali Marka, spotykamy jego przyjaciela Ernesta. Chłopcy razem jeździli stopem, imprezowali, słuchali muzyki.

- Właśnie dzisiaj miałem się z Markiem spotkać, mieliśmy gdzieś wyskoczyć. A tu w czwartek go pochowaliśmy. Przez tych sku... Rodzina Marka ma rację. Niech te szczury zgniją w kryminale!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska