Groził śmiercią Ryszardowi Zembaczyńskiemu. Stanął przed sądem

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Przed sądem Jacek R. tłumaczył, że zabójstwa nie planował.
Przed sądem Jacek R. tłumaczył, że zabójstwa nie planował. Sławomir Mielnik (O)
Jacek R. miał powiedzieć, że poderżnie gardło Ryszardowi Zembaczyńskiemu. Były samorządowiec wziął te słowa na poważnie, sprawa znalazła finał w sądzie.

- Jestem osobą chorą, dlatego w razie ataku nie byłbym w stanie się bronić - mówił dziś przed sądem Ryszard Zembaczyński, były prezydent Opola, który w procesie występuje jako oskarżyciel posiłkowy. - Poczułem się zagrożony, dlatego tego dnia nie wyszedłem na wieczorny spacer, jak zwykle to robię. Obawiałem się, że ta groźna może zostać spełniona.

Do zdarzenia doszło 10 września ubiegłego roku po południu, gdy syn Ryszarda Zembaczyńskiego Witold zbierał w Opolu podpisy pod listą do Sejmu. Jacek R. podszedł do niego oraz towarzyszącego mu wolontariusza i wtedy miały paść groźby.

- Powiedział, że zamierza dziś zajść mojego ojca od tyłu, palnąć go w łeb i poderżnąć mu gardło - relacjonował przed sądem Witold Zembaczyński. - Poprosiłem, aby nie zakłócał porządku, ale on nie chciał odejść, więc wezwałem policję. Później podyktował funkcjonariuszom do policyjnej notatki to samo, co powiedział mi. Bardzo mnie to zaniepokoiło, bo ten człowiek zrobił to, nie zważając na konsekwencje jakie mu groziły.

Ryszard Zembaczyński nie był świadkiem tego zdarzenia, a o groźbach dowiedział się od syna. To po jego telefonie wspólnie uznali, że lepiej, aby tego wieczoru były prezydent nie wychodził z domu.

- Nigdy wcześniej nie poznałem oskarżonego osobiście, ale mniej więcej od połowy poprzedniej dekady na forach internetowych pojawiały się groźby pod adresem mojego ojca, a ich autorem był użytkownik, który posługiwał się pseudonimem men1972 - mówił Witold Zembaczyński. - Oskarżony, gdy zaczepił mnie tego feralnego dnia, przedstawił się właśnie tym pseudonimem. Zachowywał się w taki sposób, że odebrałem te groźby bardzo poważnie. Gdy patrol odjechał, on siedział jeszcze przez jakiś czas na ławce. Nie zdradzał żadnych emocji, powtarzał tylko w kółko, że zabije mojego ojca.

Przed sądem Jacek R. tłumaczył, że zabójstwa nie planował. - Myśli pan, że ja - widząc jaki jest pana stan zdrowia - zrobiłbym panu krzywdę, żeby iść siedzieć na 25 lat? Niech pan pomyśli logicznie - mówił do byłego prezydenta na sali rozpraw.

Oskarżony przyznał jednak, że zasiłki za rządów Zembaczyńskiego były jego zdaniem zbyt niskie, co wywołało u niego złość. Przekonywał też sąd, że były prezydent, zaoszczędzone kosztem potrzebujących pieniądze, otrzymywał w postaci nagród.

- Za rządów pana Zembaczyńskiego na przeżycie miesiąca dostawałem 100-120 złotych, w zależności od tego jaki humor mieli urzędnicy - mówił przed sądem. - W ten sposób w budżecie miasta zostawała nadwyżka i z tego prezydent wypłacał sobie nagrody. Dlatego powiedziałem jego synowi, że to co robił jest niegodziwe.

To jednak nie koniec zarzutów, jakie Jacek R. kieruje pod adresem byłego prezydenta. - Sprawę nagród zgłosiłem na policję i do prokuratury. Dowiedziałem się, że Ryszard Zembaczyński zapłacił byłym SB-kom, żeby mnie załatwili - przekonywał sąd. - Co najmniej dwukrotnie był zamach na mnie, ale przeżyłem. Tamtego dnia powiedziałem Witoldowi Zembaczyńskiemu, że jeśli miałoby się to potwierdzić, to powinienem zatłuc jego ojca, bo tak mówi Biblia. Nie powiedziałem, że go zabiję.

Ryszard Zembaczyński, będąc prezydentem, przywykł do niepochlebnym komentarzy, które czasami wykraczały poza granice krytyki. - Dopóki to się działo w internecie, nie interweniowałem - tłumaczył. - Ale gdy te groźby zaczęły mieć charakter bezpośredni, bo były kierowane do bliskiej mi osoby, sprawa stała się poważna. To była sytuacja bez precedensu. W życiu miałem już różne sytuacje, ale nigdy nikt nie groził mi śmiercią. Dlatego obawiam się o swoje zdrowie i życie.

Zembaczyński, choć nie tego dotyczył proces, postanowił też wytłumaczyć się z zarzutów, które kierował pod jego adresem oskarżony. - Prezydenci, wójtowie czy burmistrzowie nie otrzymują nagród od rady miasta, więc te argumenty są nieprawdziwe. Można to sprawdzić w moich oświadczeniach majątkowych, które są przecież jawne - przekonywał.

Na wyrok w sprawie gróźb trzeba poczekać. Kolejną rozprawę zaplanowano na początek lipca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska