Grudynia wzięta szturmem

Michał Wandrasz
W środę po południu antyterroryści i policjanci z Centralnego Biura Śledczego wkroczyli do biur Przedsiębiorstwa Produkcji Sadowniczej "Grudynia" SA.

Policyjna kawalkada wjechała do Grudyni o godzinie 13.50. Brygada specjalna ubrana w czarne mundury, kamizelki kuloodporne i keflarowe hełmy błyskawicznie poradziła sobie z ochroniarzami pilnującymi bramy wjazdowej do zakładu. W tym samym czasie inni policjanci wbiegli do biurowca i magazynów firmy.
Dwaj policjanci dobiegli do parkanu, zza którego reporter "NTO" robił zdjęcia akcji. Pod lufą pistoletu maszynowego funkcjonariusze zrewidowali i wylegitymowali dziennikarza, a potem odebrali mu aparat i telefon komórkowy.
- Stoisz tu i nie ruszasz się, zanim nie będzie koniec - rozkazał policjant i pobiegł do biur.
Przed budynkiem stał luksusowy mercedes 600, którym po Grudyni jeździł ostatnio Bartosz Buczek, starszy z synów Andrzeja Buczka - biznesmena, który jest członkiem rady nadzorczej firmy. Buczek robi interesy na Śląsku i jest doradcą profesora Stanisława Pasyka, głównego udziałowca spółki.
Synowie Andrzeja Buczka byli ostatnio poszukiwani przez policję, ponieważ mają oni odbyć karę więzienia za rozbój dokonany kilka lat temu w Blachowni koło Częstochowy, kiedy to grożąc bronią, odebrali mężczyźnie samochód terenowy. Sąd Rejonowy w Częstochowie skazał we wrześniu 1999 roku Cezarego Buczka na rok więzienia, a Bartosza Buczka na trzy lata więzienia. Młodzi Buczkowie kary nie odbyli. Wykorzystywali wszelkie możliwości prawne: apelację, kasację i odroczenia wykonywania kary. Cezary Buczek swoje prośby motywował trudną sytuacją rodzinną, a jego brat - stanem zdrowia (ostatnio jednak lekarze orzekli, że nie ma przeciwwskazań do odbywania kary). W Grudyni młodzi Buczkowie uznawani są za następców prezesa Piroga.
Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, w biurach policjanci zatrzymali wczoraj obu braci. Na dachu budynku złapano natomiast osobistego ochroniarza prezesa spółki, Roberta Piroga. W chwili, gdy policjanci dobiegli do niego, mężczyzna dzwonił gdzieś z telefonu komórkowego.
Po kilkunastu minutach pacyfikowania biurowca i magazynów część policjantów wsiadła z powrotem do samochodów i przejechała do pałacu w Jakubowicach. Spodziewano się tam złapać prezesa Piroga, który miał w pałacu kwaterę.
Antyterroryści nie pukali. Drzwi wejściowe ustąpiły pod uderzeniami specjalnego tarana. Po chwili huk wyważanych drzwi wewnętrznych rozniósł się po korytarzach. Nikogo w środku nie było. Policjanci przetrząsnęli cały budynek od piwnic po strych. Kilku funkcjonariuszy w kominiarkach obstawiało w tym czasie pałac z zewnątrz, na wypadek, gdyby ktoś chciał uciekać przez okna.
- Pewnie pochowali się w lesie - mówili ludzie mieszkający obok pałacu. - Ostatnio raz widzieliśmy Piroga rano, jak wyjeżdżał samochodem.
Im dłużej trwała akcja policji, tym więcej mieszkańców wsi zbierało się pod bramą zakładu. Najazd oddziału specjalnego nie był jednak jedynym tematem rozmów. Równie gorączkowo ludzie opowiadali o próbie samobójstwa 19-letniej mieszkanki wsi, która targnęła się na życie najprawdopodobniej po tym, jak jej rodzice dowiedzieli się, że widywano ją z prezesem Pirogiem i Andrzejem Buczkiem.
Jak udało nam się ustalić, 19-letnią Mariolę i 15-letnią Monikę Buczek i Piróg zabrali w niedzielę sportowym audi TT na zakupy do Opola. Tam kupili dziewczynom prezenty, głównie modne ubrania, i wrócili do Grudyni około 21.00. Kiedy rodzice młodszej z dziewcząt dowiedzieli się, gdzie była córka, zrobili jej awanturę, a rzeczy zniszczyli. Monika uciekła i zgłosiła się na policję, gdzie powiedziała o awanturze w domu, a w końcu opowiedziała o swoich wojażach z Buczkiem i Pirogiem. Policja rozpoczęła dochodzenie w związku z demoralizowaniem nieletniej.
Druga z dziewcząt również bardzo przeżywała, że jej znajomość z prezesem i biznesmenem ze Śląska stała się sprawą publiczną we wsi. We wtorek około 16.00 zażyła dużą ilość tabletek, prawdopodobnie nasercowych, i poszła do pobliskiego lasu. Na szczęście zadzwoniła z telefonu komórkowego do siostry i powiedziała jej, co zrobiła. Siostra natychmiast wezwała pogotowie i dziewczyna w porę trafiła do kędzierzyńskiego szpitala.
Tego samego dnia wieczorem do Grudyni przyjechała policja. Zatrzymała białe BMW, którym rozbijał się po okolicy Rafał I., przedstawiający się jako zwykły pracownik firmy, a w rzeczywistości sprawujący pieczę nad majątkiem pod nieobecność prezesa Piroga. Okazało się, że Rafał I. jeździ samochodem, mimo że ma zatrzymane prawo jazdy. Dostał 400 złotych mandatu, a rano znowu jeździł samochodem.
- Długo czekaliśmy, aż się to wszystko tak skończy - mówili wczoraj ludzie zebrani pod płotem firmy. - Nie dość, że rozłożyli zakład i ludzi wyrzucili na bruk, to jeszcze się za młode dziewuchy zabrali.
O tragicznej sytuacji w spółce "Grudynia" SA i niejasnościach wokół spraw własnościowych w firmie pisaliśmy już wielokrotnie. Spółka powinna oddać Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa tereny, które dzierżawi od kilku lat, nie płacąc, a komornik kilka już razy próbował zająć 350 hektarów, które spółka kupiła, ale za nie nie zapłaciła.
Głównym udziałowcem spółki jest profesor Stanisław Pasyk, znany kardiochirurg z Zabrza, choć ostatnio pojawiły się pogłoski, że swoje udziały odsprzedał Andrzejowi Buczkowi. Sam profesor nie chciał potwierdzić tych wiadomości.
- Kiedy zaczęliście pisać w "Trybunie" o Grudyni, to jeden z ludzi Piroga, ten który jeździł białym BMW, odgrażał się, że tego Wandrasza to on załatwi - powiedział nam jeden z byłych pracowników zakładu.
- Kiedy dwa dni temu znowu pojawił się artykuł, gdzie napisaliście o tych synach Buczka, to facet wściekły wpadł do sklepu, rzucił na ladę pieniądze i zabrał wszystkie gazety - dodał drugi mężczyzna.
Policja obstawiała wczoraj teren wokół pałacu w Jakubowicach do późnych godzin wieczornych.PS. Imiona dziewczyn zmieniono.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska