Grzechy zaniechania

Fot. archiwum
11.10.1962 roku. Rozpoczął się sobór watykański II.
11.10.1962 roku. Rozpoczął się sobór watykański II. Fot. archiwum
Z ks. prof. Michałem Czajkowskim, rozmawia Krzysztof Ogiolda

- 40 lat temu - w październiku 1962 - rozpoczął się Sobór Watykański II. Jak ksiądz profesor przyjął decyzję o jego zwołaniu?
- Kiedy papież ogłaszał zwołanie soboru, nazywanego w tradycji katolickiej soborem ekumenicznym, czyli powszechnym, nie przeczuwałem, że będzie to wydarzenie tak przełomowe dla świata, Kościoła i dla mnie osobiście. Nie miałem wtedy zbyt wielkich oczekiwań co do osoby papieża Jana XXIII, choć w Polsce oceniano go życzliwie. Troszkę mu szkodziło to, że równie życzliwie traktowała go prasa komunistyczna, przeciwstawiając go Piusowi XII. Kiedy przyjechałem na studia do Rzymu, wczułem się w tamtą atmosferę. Widziałem przygotowania do soboru. Przeżywałem też różne konflikty wewnątrzkościelne na tym tle, m.in. zakazy nauczania dla niektórych profesorów na Papieskim Instytucie Biblijnym. Obserwowałem ataki prasy prawicowej na papieża. Mój biskup, Bolesław Kominek z Wrocławia, pokazywał mi w tajemnicy materiały, jakie napłynęły na sobór z całego świata. Były tam bardzo śmiałe propozycje, ale i propozycje zahamowania rozwoju Kościoła, potępienia różnych teologów i takiego filozofa jak Maritain. Wtedy poczułem, że w Kościele przygotowuje się coś ważnego.

Ksiądz prof. Michał Czajkowski (ur. w 1934 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1958 r.) jest kapłanem archidiecezji wrocławskiej, biblistą, współprzewodniczącym Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, asystentem kościelnym miesięcznika "Więź", współpracownikiem "Tygodnika Powszechnego". Studiował w rzymskim Papieskim Instytucie Biblijnym oraz w Ecole Biblique et Archéologique Fran˜aise w Jerozolimie. Ksiądz Czajkowski jest kierownikiem Katedry Ekumenicznej Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego (dawniej ATK), członkiem Komitetu Episkopatu Polski do spraw Dialogu z Judaizmem.

- Na czym polega przełomowe znaczenie soboru?
- Sobór był rzeczywiście przewrotem kopernikańskim, ale i rewolucją w Kościele - byle rewolucja nie kojarzyła się ze ścinaniem głów. Papież Jan XXIII mówił, że sobór to otwarcie okien Kościoła ku innym ludziom i światu. Kościół otworzył się wtedy na katolików świeckich, na chrześcijan innych wyznań, na żydów, przedstawicieli innych religii, na nowe teologiczne prądy i na środki społecznego przekazu. Kościół przestał być zamkniętą twierdzą.
- W Polsce przemiany soborowe wprowadzano dosyć wolno. Z niektórych jego możliwości - święcenia tzw. diakonów stałych - nie korzystamy do dziś. Jak ksiądz to ocenia?
- Gdyby ograniczyć się tylko do dokumentów soborowych, w Kościele i w świecie niewiele by się zmieniło. Najwięcej zmieniły dokumenty wykonawcze. Dla mnie reforma liturgiczna jest papierkiem lakmusowym realizacji soboru. Po powrocie ze studiów zauważyłem, że tracimy ważną szansę. Mówiono, że żyjemy w systemie komunistycznym i pewne decyzje nas nie obowiązują. Oczywiście, roztropność jest czymś ważnym i uniknęliśmy niejednej przesady. Z drugiej strony całe pokolenie polskich katolików nie było w porę wprowadzane w sens zmian liturgicznych. Opóźnianie powstania mszału polskiego i innych reform było naszym grzechem. Także dzisiaj nasza liturgia nie jest w pełni soborowa. W polskich parafiach msza niedzielna jest często martwym zaliczaniem obowiązku, co jest krzywdą dla wiernych. Nie nauczyliśmy ich, że msza św. jest w sercu Kościoła, że to najlepsza droga do Chrystusa i odnowienia życia.
- Co konkretnie trzeba poprawić w liturgii w Kościele w Polsce?
- Trzeba wrócić do soborowych dokumentów liturgicznych. W każdej diecezji powinni być liturgiści, którzy służyliby pomocą proboszczom i odwiedzali parafie. Ważna jest troska księży i świeckich o przygotowanie niedzielnej mszy. To się nie może odbywać według zasady: jakoś pójdzie. Konsekwentnie trzeba przygotowywać lektorów. Modlitwa wiernych musi być modlitwą wiernych, a nie modlitwą księdza: stereotypową, odczytaną z książki. To najpierw celebrans musi być przejęty tym, co sprawuje, musi się troszczyć o kontakt z wiernymi, by Eucharystię sprawowali wspólnie. Nie chodzi o sztuczki i wydziwianie, ale o to, byśmy razem jako wspólnota świętowali radośnie tajemnicę zbawienia, a nie tylko spełniali formalny obowiązek.
- Prof. Stefan Swieżawski pisał do papieża - jego listy opublikował niedawno "Tygodnik Powszechny" - że najważniejsze dokumenty soborowe są w Polsce martwą literą. Jak to rozumieć?
- W pewnej mierze na zrealizowanie czeka dekret o apostolstwie świeckich, dekret o posłudze i życiu prezbiterów, o zadaniach biskupów w Kościele. Najbardziej znana jest konstytucja "O Kościele w świecie współczesnym". Tymczasem, kiedy obserwujemy nasze życie publiczne i słuchamy wypowiedzi różnych publicystów i polityków głośno powołujących się na swój katolicyzm, trudno sądzić, że ta konstytucja została nie tylko zrozumiana, ale w ogóle przeczytana. Wiele się zmieniło na lepsze, gdy chodzi o lekturę Biblii i tu doganiamy braci ewangelików, ale jeszcze w wielu domach brak Pisma św., homilie w wielu kościołach nie są przybliżaniem orędzia biblijnego, czyli czytań z niedzieli. Często modlitwa jest płytka, bo się nie karmi Słowem Bożym.
- Czego brakuje polskim świeckim?
- Przede wszystkim z naszej winy - duszpasterzy, teologów - świeccy nie czują się Kościołem, nie czują się odpowiedzialni za Kościół. Ciągle dominuje myślenie: Kościół to biskupi i księża. Świeccy to owieczki, czyli przedmiot pracy duszpasterskiej. Tymczasem oni są podmiotem. Wina jest też po stronie świeckich, bo wygodnie jest być jedynie klientami instytucji kościelnej świadczącej usługi religijne dla ludności katolickiej. Brakuje formacji świeckich i to jest nasze zawinienie.
- Czego z soboru powinni się nauczyć księża?
- Ponieważ w Polsce jest księży tak dużo, tyle jeszcze mamy powołań, to zbyt rzadko widzimy potrzebę zaangażowania świeckich. Wydaje nam się, że jesteśmy ofiarni, pracujemy dla nich i to wystarczy. Tymczasem jako księża skorzystalibyśmy, gdybyśmy więcej współpracowali ze świeckimi. Kościół stawałby się bardziej Kościołem, parafia - wspólnotą.
- A co powinni zmienić biskupi?
- Styl życia niektórych księży biskupów jest trochę przedsoborowy, nie chcę powiedzieć: feudalny. Nierzadko księża biskupi są otoczeni urzędnikami, którzy nie dopuszczają do nich świeckich i księży. Za mało mają kontaktu z autentycznym życiem parafii i kapłanów. Zbyt słabo dociera do nich głos teologów. Za mało czujemy się jak jedna wspólnota chrześcijańska świętująca swoje powołanie. Tak bardzo chcielibyśmy mieć księży biskupów bliżej nas, wśród nas. W niczym by wtedy nie straciła ich godność biskupia. Nieraz nawet bardzo pokorni księża biskupi uważają, że trzeba zachować dystans, pewną wyniosłość, bo inaczej stracą szacunek u ludzi, co jest nieporozumieniem. Tymczasem ludzie cieszą się ich prostotą i obecnością. Wtedy są pasterzami swojego ludu.
- Według księdza kryteriów w diecezji opolskiej biskupi są posoborowi?
- Gdy chodzi o diecezję opolską, bywam tam dosyć często z okazji różnych sympozjów i zawsze przyjeżdżam tam z radością i odjeżdżam jakoś wzbogacony. Więcej we mnie wtedy nadziei, że w Kościele polskim może być lepiej.
- Przykład krajów, które zbyt gorliwie wprowadzały reformy soborowe, nie zachęca. Kościół w Holandii potrzebuje dziś misjonarzy, by w nim pracowali.
- Oni nie tyle wprowadzali zbyt gorliwie sobór, ile wyciągali z niego zbyt daleko idące wnioski. Sądzili, że ojcom soboru zabrakło odwagi, że nie mogli wszystkiego powiedzieć. Młodzi, niedouczeni księża i świeccy wprowadzali więc reformy, które na pewno nie były w duchu soboru. Na obecną sytuację Kościoła holenderskiego wpłynęła też jego historia. To Kościół bardzo zamknięty w sobie, odcinający się od drugiej, protestanckiej połowy. Kościół bardzo gorliwy, mający wielu misjonarzy, ale też klerykalny, sformalizowany. To sprawiło, że nastąpiło przegięcie w drugą stronę. Brakło przygotowania do dobrej konfrontacji ze światem i reformy stały się tam zbyt dużymi ustępstwami na rzecz ducha tego świata. Choć trzeba pamiętać, że i w Kościele holenderskim jest wiele zdrowego ducha chrześcijańskiego i ekumenizmu.
- Na ile Kościół w Polsce rzeczywiście otworzył się na inne religie?
- Trzeba koniecznie wspomnieć o deklaracji soborowej o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich, zwłaszcza o czwartym paragrafie dotyczącym żydów. Niestety, ciągle jeszcze wychodzą na powierzchnię naszego życia publicznego różne brudy antysemickie. Mimo że papież swoimi gestami i tekstami dał nam wspaniały przykład, jak należy zmienić stosunek do naszych starszych braci w wierze - żydów, istnieje mnóstwo uprzedzeń i mitów. Ciągle publikuje się różne fałszywki antysemickie i nas, chrześcijan, to nie boli. Antysemickie napisy na murach, obrzydliwe graffiti mogą latami istnieć i jakoś nam to nie przeszkadza, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy. Tymczasem deklaracja soborowa nie tylko potępia antysemityzm, ale przypomina najgłębsze więzi religijne łączące chrześcijaństwo z judaizmem. Przypomnę zdanie papieża z synagogi rzymskiej, że religia żydowska nie jest dla religii chrześcijańskiej rzeczywistością zewnętrzną, ale należy do jej wnętrza. Ilu polskich katolików zna te słowa i przejęło się nimi?
- Jak wygląda dialog z islamem, zwłaszcza po 11 września?
- Wbrew pozorom 11 września przybliżył nam muzułmanów. Nigdy przedtem nie było tak wielu wspólnych spotkań i wspólnych modlitw chrześcijańsko-muzułmańskich i chrześcijańsko-żydowsko-muzułmańskich. Ta potworna zbrodnia ma więc swój błogosławiony owoc. Bardzo wielu ludzi utożsamia islam z terroryzmem. Wszyscy patrzymy z niepokojem na to, co dzieje się w krajach islamskich, ale wielu chrześcijan, żydów i muzułmanów odczytało tę tragedię jako zachętę do pogłębiania dialogu. Sądzę, że w islamie powoli będzie zwyciężał nurt zdrowszy - wierność autentycznej religii i szukania dialogu z Zachodem i judaizmem.
- Jak ocenia ksiądz dialog ekumeniczny między chrześcijanami w Polsce?
- Mimo ogromnego postępu ciągle jeszcze w wielu miejscach w Polsce nie zauważa się sióstr i braci z innych Kościołów w kraju o większości katolickiej. Ciągle traktuje się ekumenizm jako hobby narwanych pasjonatów. Zapomina się, że - mówił o tym papież - ekumenizm to imperatyw chrześcijańskiego sumienia i jeden z priorytetów duszpasterskich. W ilu polskich parafiach jest to naprawdę priorytet?
- Profesor Swieżawski, przed 40 laty świecki obserwator soboru, ubolewa, że w Kościele panuje wbrew soborowi kult środków bogatych. Podziela ksiądz jego opinię?
- To nie jest powszechne zagrożenie. Ale, gdy obserwujemy życie diecezjalne i parafialne (sam byłem proboszczem i mam tu swoje grzechy), to nie mamy pełnego przekonania do tzw. środków ubogich. Kładziemy zbyt duży nacisk na pewne instytucje, struktury, budowle itp. Sądzę, że pan profesor ma wiele racji, wskazując na niedostatki w realizacji soboru. To jest ból świadomego chrześcijanina, gorącego katolika, świetnie rozumiejącego Ewangelię i sobór. Słyszałem głosy, że przesadza, coś mu na stare lata odbiło. Otóż nie. To jest człowiek młody duchem. Jego słowa powinny być dla nas przedmiotem rachunku sumienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska