Grzegorz Balawajder: - PiS ma wielki kłopot

Przeprowadzone kilka dni temu sondaże pokazują, że marszałek Bronisław Komorowski mimo słabych wystąpień po smoleńskiej katastrofie jest zdecydowanym liderem wyścigu do prezydentury. Z czego to wynika?
- Marszałek ma silną pozycję, ponieważ jest kandydatem PO, partii cieszącej się największą popularnością społeczną. Sondaże, o których mowa, są jednak bardzo świeże i prawdziwy obraz poznamy za tydzień, dwa. Wtedy będzie już znana lista kandydatów, na której do wczoraj jako pewniak widniał tylko Bronisław Komorowski, co działało na jego korzyść (w piątek doszedł wystawiony przez SLD Grzegorz Napieralski - red.).

- W sobotę swojego kandydata przedstawi PiS. Sądzi pan, że będzie to Jarosław Kaczyński?
- Nie jest to przesądzone. Prezes PiS może wiele zyskać, wykorzystując atmosferę wokół śmierci i pogrzebu Lecha Kaczyńskiego. Ale nie zdziwię się, gdyby Jarosław Kaczyński jednak nie chciał kandydować.
- Co może go powstrzymać?
- Po pierwsze fakt, że w razie jego zwycięstwa PiS - ugrupowanie stworzone przez i dla braci Kaczyńskich - straciłoby przywódcę. Z drugiej strony ewentualna porażka wzmocniłaby wewnątrzpartyjną opozycję, mówiącą, że dotychczasowy prezes powinien ustąpić, gdyż jego czas minął.

- Czyli kandydatura Zbigniewa Ziobry ciągle jest możliwa?
- PiS nie ma dobrego i oczywistego wyjścia. Gdyby Ziobro został prezydentem, przestałby stanowić zagrożenie wewnątrz partii dla Jarosława Kaczyńskiego. Ale mógłby zacząć tworzyć własny obóz w oparciu o Pałac Prezydencki. Poza tym Ziobro też może nie chcieć kandydować, gdyż w razie porażki jego pozycja uległaby osłabieniu. Jedyny scenariusz, który moim zdaniem nie wchodzi dziś w grę, to wystawienie przez PiS kandydata niezależnego. Jest za mało czasu, by go znaleźć, pozyskać mu poparcie środowisk poza partią i skutecznie wypromować.