Grzybiarz myli się raz

fot. Sławomir Mielnik
Jolanta Lipnicka (z lewej) i Alicja Wasilewska badają grzyby w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Opolu. W razie wątpliwości można się do nich zgłosić.
Jolanta Lipnicka (z lewej) i Alicja Wasilewska badają grzyby w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Opolu. W razie wątpliwości można się do nich zgłosić. fot. Sławomir Mielnik
Muchomora sromotnikowego można pomylić z zieloną gąską lub zielonym gołąbkiem. Nawet wytrawnych grzybiarzy gubi czasem rutyna.

Pamiętamy przypadek 9-letniej dziewczynki, która zmarła po zjedzeniu grzybów zerwanych przez jej ojca, to była straszna tragedia - wspomina Alicja Wasilewska, kierownik laboratorium badań żywności Wojewódzkiej Stacji Sanitarno- Epidemiologicznej w Opolu, grzyboznawca. - Mężczyzna podobno dobrze znał się na grzybach, ale popełnił błąd. Ściął tylko kapelusze, w tym - muchomora sromotnikowego. Tymczasem właśnie po trzonie te grzyby się odróżnia.

Sromotnikiem zatruła się też dwójka dzieci spod Opola w wieku 2 i 3 lat. To samo spotkało mieszkankę Bułgarii, która będąc na Opolszczyźnie, wybrała się na grzybobranie do Suchego Boru.

- Oba przypadki miały miejsce już dosyć dawno, ale należy je przypominać ku przestrodze - podkreśla Jolanta Lipnicka, grzyboznawca z wojewódzkiego sanepidu. - Chociaż ciągle ostrzega się dorosłych, żeby nie podawali grzybów dzieciom, to i tak nie przynosi to skutku. Wszyscy śledzimy dramat 6-letniego Tomka, który zjadł muchomora, miał przeszczep wątroby i nadal walczy o życie.

Do śmiertelnych zatruć może też dojść po zjedzeniu muchomora wiosennego i jadowitego. Oba gatunki przypominają pieczarki. Aby nie dopuścić do zatruć, fachowcy z wojewódzkiego sanepidu udzielają darmowych porad grzybiarzom. Można im pokazać swoje zbiory.

- Dzisiaj przyszła do nas pani z koszykiem kurek i prawdziwków, bo miała co do nich pewne wątpliwości - mówi Jolanta Lipnicka. - Grzyby były jadalne. Z kolei pewien pan przyniósł do oceny karton kani. Też okazały się w porządku. Ale odwiedziły nas w ubiegłym tygodniu dwie rodziny z koszami rzekomo wypełnionymi prawdziwkami. Tymczasem w jednym i drugim przypadku były to goryczaki żółciowe. Są to grzyby niejadalne. Nadawały się tylko do wyrzucenia.

- Na szczęście nie natrafiłyśmy dotąd na muchomora, ale lepiej zawczasu dmuchać na zimne - dodają pracownice sanepidu.

Więcej na ten temat czytaj we wtorkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska