Gwardia Opole przegrała z AZS-em Biała Podlaska 27-28

fot. Krzysztof Świderski
W akcji rozgrywający Gwardii Bogumił Baran.
W akcji rozgrywający Gwardii Bogumił Baran. fot. Krzysztof Świderski
Zaczęliśmy grać dopiero od 50 minuty i to główna przyczyna naszej porażki w Białej Podlaskiej - mówi Marek Jagielski, trener Gwardii.

- Wcześniej prezentowaliśmy się słabo, ale trzymaliśmy wynik. To świadczy o tym, że rywal grający co prawda lepiej niż w pierwszej rundzie, był w naszym zasięgu.

Akademicy rozpoczęli mecz lepiej i niemal cały czas mieli dwie-trzy bramki przewagi. W ostatnich pięciu minutach przed przerwą trafili jednak do siatki opolan trzykrotnie z rzędu i po 30 min wypracowali pięć bramek zaliczki.

- Nie układała się nam gra w obronie i ataku, popełnialiśmy błędy, a pięć bramek straty to dużo - przyznaje Jagielski. - Gdybyśmy stracili w ostatnich minutach dwie mniej, mecz wyglądałby zupełnie inaczej.

Gwardia po przerwie wciąż nie zachwycała, ale gospodarze też mieli swoje kłopoty. To starali się wykorzystać opolanie, ale w 40. min wciąż tracili pięć bramek.
Ostatnie dziesięć minut było zdecydowanie najlepsze. Po trafieniach Łukasza Gradowskiego i Bogumiła Barana nasz zespół przegrywał 22-24, a w 59. min doprowadził do pierwszego w meczu remisu 26-26.

Protokół

Protokół

AZS Biała Podlaska - Gwardia Opole 28-27 (15-10)

AZS: Michalczuk, Fedoruk - Kamys 1, Dobrowolski 13, Kandora 1, Fryc 3, Żuk, Kożuchowski, Morąg 3, Makaruk, Stefaniuk, Olik 7. Trener Sławomir Bodasiński.
Gwardia: Donosewicz, Galoch, Sitarski - Śmieszek 4, Zajączkowski 2, Matyszok 3, Gradowski 6, Baran 7, Knop 2, Ogorzelec 1, Bujak 1, Drej 1. Trener Marek Jagielski.
Sędziowali Dariusz i Jakub Mroczkowie (Sierpc).
Kary: AZS - 12 min, Gwardia - 8 min. Widzów 400.

- W tym momencie powinniśmy prowadzić nawet dwoma bramkami, ale zdarzyły się nam błędy w ataku, a raz surowo potraktowali nas sędziowie - relacjonuje trener Jagielski. - W dużym hałasie na sali wznawialiśmy grę i czekaliśmy na gwizdek. Okazało się, że ten się rozległ, ale sądziliśmy, że z trybun. Sędziowie zabrali nam piłkę uznając, że gramy na czas.

Choć to niemal niemożliwe, to w ostatniej minucie padły trzy bramki, ale jedną więcej zdobył AZS. Już po czasie z rzutu wolnego bezpośredniego rzucał Marcin Śmieszek, ale nie trafił.

- Mieliśmy bardzo długą oraz męczącą drogę i trochę się nie opłacało jechać - dodał Jagielski. - Powrót był bardzo trudny, a nastroje marne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska