Protokół
Protokół
Gwardia Opole - MTS Chrzanów 26-29 (11-17)
Gwardia: Donosewicz, Śledź - Zajączkowski 2, Paliwoda 2, Matyszok 1, Gradowski 3, Adamczyk, Dziewic 2, Ogorzelec, Bujak 2, Drej, Gościłowicz 7, Marcyniuk 7. Trener Marek Jagielski.
MTS: Piotr Rokita, Walas - Bobowski 4, Zajdel, Owczarek 5, Piekarczyk 1, Bugajski 5, Szlinger 2, Kruczek 4, Miodoński 2, Paweł Rokita 5, Kobiela 1. Trener Adam Piekarczyk.
Sędziowali: Grzegorz Christ, Tomasz Christ (Wrocław). Kary: Gwardia - 6 min; MTS - 6 min. Widzów 150.
Od pierwszych minut gra zupełnie nie kleiła się opolanom. Przy wyprowadzaniu akcji notowali sporo strat, nie potrafili zwieść obrony MTS-u.
- Na odprawie były określone ustalenia, ale na parkiecie zupełnie ich nie realizowaliśmy - mówił Krzysztof Bujak, rozgrywający Gwardii. - Zagraliśmy fatalnie, do czego przyczyniła się także moja słaba postawa.
Z kolei goście, twardo walczący w obronie, wyprowadzali szybkie kontry i w 7. min wygrywali 5-1, a 5 minut później 8-2. I do końca tej odsłony niewiele się zmieniło. Gwardia była nieporadna w akcjach ofensywnych, rzucała z nieprzygotowanych pozycji. Dwa razy na przebój próbował iść Łukasz Ogorze-lec, ale jego rzuty z dystansu nie robiły wrażenia.
- Słaba skuteczność nie wynikała z braku sytuacji, ale z tego, że chłopcy rzucali w środek bramki - ocenił Marek Jagielski, trener Gwardii. - Łukasz Ogorzelec na treningach jest mistrzem okienek. W meczu rzuca w bramkarza.
Niestety, w końcówce Gwardii zabrakło skuteczności. W czystej pozycji Tomasz Zającz-kowski nie zdołał pokonać bramkarza, w odpowiedzi Adam Bobowski wykorzystał kontratak i MTS w 58. min. wygrywał 28-23.
- Szkoda, że po pierwszej części meczu mieliśmy tak dużą stratę, bo może udałoby się ją odrobić - powiedział Marcyniuk.
Po przerwie nastąpiła nieoczekiwana zmiana ról. Gwardia w niczym nie przypominała zespołu bezkarnie przyjmującego ciosy rywala.
- W szatni padły ostre słowa - przyznał Bujak. - Przede wszystkim musieliśmy poprawić grę w obronie, bo strata 17 goli chwały nam nie dodaje.
W bramce stanął Marcin Śledź, natomiast na skrzydło wszedł Tomasz Marcyniuk. Miał dwa zadania: w obronie pilnował lidera gości Rafała Bugajskiego, a w ofensywie kończyć akcje drużyny. I oba zadania wykonał.
- Nie było łatwo wyłączyć Bugajskiego, bo to silny i ruchliwy zawodnik - mówił zmęczony Marcyniuk. - Bez jego akcji i bramek Chrzanów nie był już tak groźny.
Mało kto wierzył, że opolanie mogą dogonić przeciwnika. Tymczasem po trzech kolejnych kontrach Marcyniuka w 54. min było tylko 23-25.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?