Trudno o celniejszą ocenę. Jej malarstwo przy ścisłych związkach z tradycją - jest ono zdecydowanie przedstawiające - pozostaje "osobne" poprzez konsekwentną, oryginalną stylizację. Autorka widzi świat optymistycznie, najczęściej w ciepłych barwach, stroni od wszelkich antyestetyzmów, w syntetycznym skrócie zawiera własną prawdę o ludziach, miejscach, przedmiotach. Tak było w przypadku cyklu z kwiatami, impresji z Indonezji, tak jest i teraz, po powrocie z Białorusi.
Szołomiak jest absolwentką wydziału sztuk pięknych uniwersytetu toruńskiego i stypendystką Ministra Kultury i Sztuki. Wiele lat temu porzuciła Opole dla gór - mieszka w Ustroniu - natomiast nie wyrzekła się miasta i tutejszych przyjaciół. Mniej więcej raz w roku spotyka się z nimi w Klubie Akademickim, opowiada o ostatnich podróżach (a trzeba wiedzieć, że jest zarówno zapaloną turystką, jak i znakomitą narratorką) w scenerii nowych obrazów. Tym razem zdominowały je cebulaste wieżyczki cerkiewek, malowane swobodną kreską, i polskie ślady. Trasa wiodła wzdłuż Niemna, znalazł się na niej, w chaszczach i pokrzywach, dom Orzeszkowej, pojawiły się kobiety w chustach (z opowieści wynika, że witały, po białorusku, chlebem i słoniną). Bieda, opisywana słowami, ma swój malowniczy wyraz, wcześniejszą gęstszą kreskę zastąpiły jasne plamy nieba i ziemi, odpowiednik pustych przestrzeni. Nic z drapieżnego portretu tam i teraz; bajka, sielanka doprawiona szczyptą nostalgii.
Wyprawa na Białoruś była zbiorowa. Odbywała się pod hasłem "Współpraca z Polonią świata". Jej plon można zobaczyć w opolskim Klubie Akademickim.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?