Pamięta pan swój pierwszy przyjazd na Śląsk Opolski?
- Było to w 1988 roku, jeszcze przed przełomem ustrojowym w Polsce. A już 20 lipca następnego roku byłem w Łubowicach - w ruinach zamku pamiętającego Josepha von Eichendorffa - na spotkaniu z dopiero co oficjalnie zaistniałą mniejszością niemiecką.
- Jak pan to wówczas przeżywał?
Nigdy nie zapomnę niezwykłej atmosfery tego dnia. Później regularnie, wielokrotnie, odwiedzałem Opolszczyznę i inne województwa śląskie, nie pamiętam nawet ile razy.
- Jaki jest cel pańskiej obecnej wizyty na Śląsku Opolskim?
- W przyszłym roku obchodzić będziemy uroczyście dwudziestą rocznicę podpisania traktatu polsko - niemieckiego o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. Polska jest w Unii Europejskiej, od pięciu lat obowiązuje tu ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych. Mniejszość niemiecka w Polsce działa legalnie od dwudziestu lat. Chciałem się osobiście zorientować, po nieco dłuższej przerwie, jak dziś wygląda jej bilans, zamiary i plany na przyszłość. Chcę się też zorientować, jak wyglądają perspektywy współpracy niemiecko - polskiej w województwie opolskim, oraz szerzej współpracy polsko niemieckiej w ogólności. Chcę spojrzeć za siebie, ale zwłaszcza ku temu, co przed nami.
- I jakie ma pan wrażenia z tego pobytu?
- Spotkałem się między innymi z marszałkiem województwa, wojewodą, politykami mniejszości niemieckiej działającymi w samorządzie wojewódzkim, profesorami wydziału teologicznego Uniwersytetu Opolskiego. Rozmawiałem też ze zwykłymi ludźmi. Utwierdziłem się w przekonaniu, że w Polsce panuje europejska normalność, a Opolszczyzna jest wzorcowym regionem współpracy niemiecko-polskiej.
- Rozmawiał pan również z arcybiskupem Alfonsem Nossolem.
- Tak, mówiliśmy o tym co zmieniło się od 1989 roku, gdy spotkaliśmy się, jeszcze obserwowani przez polską tajna policję. Od tego czasu Polska i Niemcy przeszły długą drogę. I choć nie wszystkie złe wspomnienia z przeszłości dało się zatrzeć przez niecałe 20 lat, to z pewnością wzrosło wzajemne zaufanie, zmalały uprzedzenia. Trzeba myśleć, co robić by to się rozwijało. By ludzie tu zgodnie współżyli, bez względu na narodowość.
- Swojego czasu był pan jedną z niemieckich postaci - obok np. Herberta Czai i Herberta Hupki - którymi straszono polską opinię publiczną....
- Jeśli nawet rzeczywiście kiedyś tak było, to osobiście tego nigdy nie odczułem. Tym bardziej teraz nie dostrzegam, by ktoś używał mnie jako straszaka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?