Hodowla pstrągów zagrozi podtopieniami?

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Jeden z przedsiębiorców dostał w starostwie pozwolenie na budowę tamy przy rzece Prudnik. Władze gminy i mieszkańcy obawiają się, że kiedy powstanie, woda może podtapiać okolicę.

Prudnicki przedsiębiorca z branży budowlanej kupił teren dawnej oczyszczalni ścieków przy ul. Poniatowskiego w Prudniku. W betonowych zbiornikach chce urządzić hodowlę pstrągów wraz ze smażalnią i lokalem gastronomicznym. Żeby zasilić zbiorniki hodowlane, potrzebuje jednak duże ilości wody z pobliskiej rzeki. Niedawno starostwo wydało mu tzw. pozwolenie wodnoprawne. Jest to zgoda na wybudowanie w korycie rzeki przegrody z drewnianymi zasuwami o szerokości 4 metrów i wysokości 95 centymetrów oraz biegnącą nad tym kładką. Przegrody mają być podnoszone ręcznie. Z tego spiętrzenia woda popłynie kanałami do zbiorników na pstrągi.

- Taka zastawka w korycie rzeki zawęża przepływ wody - usłyszeliśmy od jednego z pracowników melioracji. - Z doświadczenia wiemy, że po intensywnych opadach woda w rzece potrafi przybrać bardzo gwałtownie. Przy wysokiej wodzie nie ma szans na podniesienie zastawek za pomocą ręcznej korby - zaznacza specjalista. I dodaje: - Gdy fala powodziowa trafi na taką przeszkodę, to zniszczy całą zastawkę, uszkodzi wały i zagrozi znajdującej się w sąsiedztwie miejskiej hali sportowej. Tam powinien być wybudowany betonowy jaz, który jest dużo bardziej bezpiecznym urządzeniem. Jeszcze nie jest za późno, żeby się wycofać z tego projektu.

Sprawę poruszył na ostatniej sesji miejskiej jeden z radnych. Po jego wystąpieniu burmistrz Franciszek Fejdych zapowiedział, że wystąpi do powiatu o cofnięcie pozwolenia wodnoprawnego.

Zapytaliśmy o sprawię w starostwie. Powiedziano nam, że miasto było zaproszone na wizję w terenie, gdzie wcześniej omawiano projekt budowli. I nikt z urzędu miasta nie przyjechał.

- Popieramy sam pomysł budowy takiego ośrodka ze smażalnią ryb, dlatego nie wnosiliśmy zastrzeżeń - przyznaje wiceburmistrz Stanisław Hawron. - Przez głowę nam jednak nie przeszło, że ktoś tam może zaprojektować budowlę spiętrzającą rzekę. To przecież można technicznie rozwiązać inaczej, nie powodując zagrożenia. Nie rozumiem jak zarządca rzeki mógł się zgodzić na takie rozwiązanie.

- Taki obiekt nie stanowi żadnego zagrożenia powodziowego - przekonuje z kolei Edward Cybulka, kierownik prudnickiego oddziału Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. To WZMiUW odpowiada za utrzymanie rzeki Prudnik. Edward Cybulka tłumaczy, że w tym miejscu chroniona jest ona wałami ziemnymi o wysokości 4 metrów. Stan alarmowy rzeki ogłasza się, gdy woda się 2 metrów i 30 centymetrów.

Tymczasem przegrody mają mieć niecały metr wysokości. Poza tym właściciel ośrodka będzie miał obowiązek podnoszenia przegród na wysokości 4 metrów zawsze, gdy poziom rzeki będzie rósł do stanu ostrzegawczego. Jego obowiązkiem będzie obserwowanie stanu rzeki na pobliskim wodowskazie i szybkie reagowanie na zagrożenie.

Sprawa budzi dodatkowe wątpliwości, bowiem autorem tzw. operatu wodnoprawnego czyli projektu budowy przegrody, jest pracownik prudnickiego oddziału WZMiUW. A to instytucja, która opiniuje wydanie owego pozwolenia. Autor projektu miał go wykonać na zlecenie prywatnego inwestora poza godzinami pracy. Edward Cybulka przekonuje jednak, że nie miało to żadnego związku z pozytywnym zaopiniowaniem projektu, bowiem zgodę na to wydała opolska centrala WZMiUW.

- Na rzece Prudnik i Złotym Potoku mamy wiele podobnych obiektów budowlanych, które dobrze sobie radzą z wysoką falą powodziowa i nie powodują żadnych zagrożeń - uważa Edward Cybulka.

- Z powodu kryzysu wstrzymałem się z tą inwestycja i nie wiem, czy ją kiedykolwiek zrealizuję - zaznacza z kolei przedsiębiorca, który starał się o pozwolenie. - Jestem przekonany, że zaprojektowany obiekt nikomu nie zagraża. To bezpieczne rozwiązanie. Wielka woda przepłynie spokojnie ponad tym. Nie chcę, żeby ktokolwiek zarzucał mi spowodowanie szkód.

Wątpliwości co do budowy zastawki mają też właściciele działek, ciągnących się wzdłuż rzeki na tym odcinku.

- To oczywiste, że taka przegroda spiętrzy wodę, która może się przelać przez wały - komentuje Andrzej Rejak z Prudnika, który codziennie bywa w tym miejscu na ogródku działkowym. - Ktoś chce tu robić interesy, a dla nas to może być zagrożeniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska