- Można lubić ten sport albo i nie, dogadywać się lub nie na linii klub - władze, ale my nie mieliśmy już pomocy z żadnej ze stron i trzeba było powiedzieć dość - obrazuje sytuację Jacek Szopiński, trener naszej drużyny.
Cała sprawa boli tym bardziej, że jego podopiecznym pozostałyby już tylko cztery mecze do rozegrania w tym sezonie. Do tego po kiepskim sportowym czasie w miniony weekend wysłali sygnał, że są w stanie uniknąć degradacji. Przerwali bowiem serię 20 porażek z rzędu i pokonali bezpośredniego rywala do utrzymania.
- Zaraz potem okazało się jednak, że nie mamy już za co grać - tłumaczy ze smutkiem trener. - Nie byłoby nas stać nie tylko na dwa mecze wyjazdowe, na to by zapłacić sędziom za dwa spotkania u siebie, ale i nawet na zakup kijów, bo już ich nie mamy na stanie w zapasie.
W związku z tym we wtorek wieczorem bramkarz opolan Jarosław Nobis na swoim profilu na portalu społecznościowym Facebook potwierdził to, co wisiało nad klubem w ostatnich tygodniach. „Z wielką przykrością muszę Was poinformować, że życie seniorskiego hokeja w Opolu wymarło w wielkich męczarniach. Ostatnie miesiące były dla nas najcięższymi w historii opolskiego Orlika. My jako zawodnicy nie poddaliśmy się do samego końca, walcząc o utrzymanie w PHL! Niestety wygrały sprawy pozasportowe” - nie krył.
To, że grali było wyczynem...
Tak czy inaczej, taki obrót spraw żadnym wielkim zaskoczeniem nie jest. Można nawet przekornie napisać, iż to pewien cud, że Orlik dotarł aż do tego etapu zmagań i rozegrał 48 meczów (42 fazy zasadniczej, 2 pre play off oraz 4 grupy spadkowej).
To udało się w znacznej mierze dzięki poświęceniu zawodników i sztabu szkoleniowego, na czele z trenerem, którzy w większości nie mieli przez dłuższy czas wypłacanych pensji. Szacunek należy się hokeistom tym większym, że często mecze grali na trzy niepełne „piątki”, w 13-14 w polu, kiedy to ta dyscyplina sportu jest tak wymagająca, że powinno się mieć przynajmniej 20 graczy!
Co ciekawe jednak, ostatecznie - w dużej mierze dzięki pracy sztabu - i tak udało się zmontować całkiem ciekawy skład, na czele z trójką zawodników, którzy grali tak dobrze, że powoływano ich do reprezentacji (Bartłomiej Bychawski, Arkadiusz Kostek czy Martin Przygodzki). Do tego trafiono z pozyskaniem trójki rosyjskich napastników. Dość powiedzieć, że każdy z tej szóstki, po tym jak już nie wytrzymał zamieszania wokół Orlika i zmienił klub na inny polski, to odgrywa tam, lub odgrywał, naprawdę ważną rolę.
A ów prawdziwy kryzys zaczął się w połowie grudnia. Z drużyny zaczęli odchodzić wspomniani kluczowi zawodnicy. Do tego na początku 2019 roku sytuacja była już tak dramatyczna, że klub już wtedy miał się wycofać z rozgrywek. Ponadto ze sponsorowania wycofał się koncern PGE. Jakby tego było mało, hokeiści sami zaczęli zbiórkę pieniędzy na mecze wyjazdowe i by w ogóle dokończyć sezon. To niestety ostatecznie też się nie udało.
- Jeżeli chcielibyśmy dokończyć ten sezon, to potrzebowalibyśmy 10-15 tys. zł na same mecze, a co choćby z pieniędzmi na pensje dla chłopaków, zarówno bieżące jak i zaległe, bo w czym hokeista jest gorszy od piłkarza czy szczypiornisty, że miałby cały czas grać za darmo? zastanawia się Szopiński. - Choć kilku chłopaków i tak chciało dograć do końca, pokazać po sportowemu, że stać ich na utrzymanie. Tylko co z tego, żeby się utrzymali? "Rozeszłoby się po kościach", a tak to może do kogoś wreszcie trafi, że żywot zakończyła naprawdę fajna drużyna - wyjaśnia.
Co gorsza, dalszy los ekipy seniorów w Opolu stanął pod jeszcze większym znakiem zapytania. Jak się bowiem dowiadujemy nieoficjalnie, mało który zawodnik z obecnej kadry miałby ochotę grać na zapleczu elity w Opolu.
Kontakt jak zwykle utrudniony
Próbowaliśmy kontaktować się w tej sprawie z prezesem Dariuszem Sułkiem pod różnymi numerami telefonu podawanymi do naszej wiadomości, lecz nie było żadnego odzewu. Jak zdradził nam Szopiński, sam kontaktował się z wiceprezesem Grzegorzem Sikorą i ten obiecał mu, iż stosowne pismo wysłane zostanie najpóźniej w czwartek, ale w międzyczasie władze klubu wydały lakoniczne oświadczenie, w którym potwierdziły wycofanie drużyny z elity.
- My również otrzymaliśmy podobne pismo - nie kryje komisarz rozgrywek PHL Marta Zawadzka. - Od dawna docierały do nas sygnały o trudnej sytuacji klubu, ale obowiązywały nas pewne procedury i musieliśmy czekać, a przecież też nie mogliśmy podjąć żadnej wiążącej decyzji, dopóki oficjalnie nie było wiadomo co i jak. Tym samym Naprzód Janów i Zagłębie Sosnowiec zapewniły już sobie prawo gry w elicie na przyszły sezon.