Hokej. PGE Orlik Opole - GKS Jastrzębie 2:4

Redakcja
Jared Brown w 18. min zakończył swój występ po tym, jak dostał karę meczu.
Jared Brown w 18. min zakończył swój występ po tym, jak dostał karę meczu. Mariusz Matkowski
Zespół Orlika zagrał słabsze spotkanie i uległ ekipie z Jastrzębia. O miejsce w czołowej szóstce opolanie muszą walczyć do ostatniej kolejki.

- Nie wyszło nam tak, jak chcieliśmy - przyznał kapitan opolskiego zespołu Sebastian Szydło. - Na początku drugiej tercji szybko straciliśmy dwa gole w osłabieniu i potem ciężko było nam przebić mur, jaki postawili rywale. Chcieliśmy zaatakować, strzelić gola i potem spokojnie kontrolować wynik, a było odwrotnie.

Kłopoty Orlika zaczęły się w 18. min. Podczas zmian na taflę padł Kamil Świerski wokół którego natychmiast pojawili się fizjoterapeuci.
Sędziowie nie mieli wątpliwości, że rywala nieprzepisowo zaatakował Jared Brown i odesłali go do szatni.
Grając w osłabieniu do końca pierwszej tercji opolanie utrzymali wynik remisowy 1:1, jednak na początku drugiej w krótkim odstępie czasu po niemal identycznych akcjach przyjęli dwa ciosy.
Rywale zakładali zamek, doprowadzali do strzeleckiej sytuacji, a bronione przez Johna Murraya krążki przejmowali: Dominik Paś oraz Radosław Nalewajka i umieszczali go w bramce.

- Wiedzieliśmy, że po arcyważnym piątkowym zwycięstwie w Nowym Targu z Jastrzębiem musimy zagrać tak samo zdyscyplinowanie, albo jeszcze bardziej - złościł się Robert Kostecki. - Niestety, nasze plany pokrzyżowała kara, która była niepotrzebna. Nie możemy tak grać, robić takich kar. Grając w osłabieniu dostaliśmy dwa gole, które ustawiły dalszy przebieg meczu.

W ostatniej odsłonie opolanie znów podjęli twardą walkę. Kilka razy doszli do strzeleckich sytuacji, ale na posterunku był bramkarz gości. Skapitulował w 57. min, kiedy uderzenie Filipa Stopińskiego odbił parkanami, a do krążka dopadł Szydło i z bliska zdobył kontaktową bramkę.

Na wyrównanie nie starczyło czasu. Orlik zaryzykował i wycofał bramkarza. W ostatniej minucie wykorzystali to goście, przejęli krążek we własnej tercji, zagrali do Leszka Laszkiewicza, który umieścił go w bramce.

- Przegraliśmy, ale dalej jesteśmy w grze - podkreślał Kostecki. - W piątek w Oświecimiu czeka nas ciężki mecz, ale mamy dobrą drużynę i wiemy, że jeżeli zagramy pięciu na pięciu, z pełną dyscypliną w defensywie to jestem przekonany, że przywieziemy trzy punkty do Opola.

PGE Orlik Opole - GKS Jastrzębie 2:4 (1:1, 0:2, 1:1)
0-1 Kominek - 8., 1-1 Kulmala - 11., 1-2 Paś - 21., 1-3 R. Nalewajka - 22., 2-3 Szydło - 58., 2-4 Laszkiewicz - 60.

PGE Orlik: Murray - Bychawski, Kostek, Toulmin, Cichy, Szczechura - Paryzek, Rantanen, Guzik, Brown, Kulmala - Sordon, Sznotala, F. Stopiński, Szydło, Kostecki - M. Stopiński, Gawlik, Gorzycki. Trener Doug Mc’Kay.

GKS: Fucik - Peslar, Kubes, Laszkiewicz, Paś, Ł. Nalewajka - Latal, Chorvat, R. Nalewajka, Kulas, Kominek - Gimiński, Bigos, Pelaczyk, Wróbel, Świrski - Chorążyczewski, Bichta, Kącki, Matusik. Trener Robert Kalaber.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska