Targi nto - nowe

Horror trumienny

Beata Szczerbaniewicz
Rodzina zmarłej w szpitalu w Krapkowicach Marii W. twierdzi, że przez ponad dobę nie mogła ustalić, gdzie znajdują się jej zwłoki. Kradzież zwłok krewni zgłosili na policję.

Zgon Marii W. spowodowany był zaawansowaną chorobą nowotworową. W Krapkowicach hospitalizowano ją przez miesiąc. Zmarła 8 maja o godzinie 12.30. Pielęgniarka, która zadzwoniła do jej siostry, poinformowała, że trzeba za dwie godziny zjawić się w szpitalu, by przekazać trumienne ubranie firmie pogrzebowej "Konefał" z Gogolina, która zabrała ciało.

Pan Werner i jego żona, czyli siostra zmarłej (odmawia podania do publikacji nawet imienia, gdyż, jak mówi, choruje i obawia się szykan ze strony personelu szpitala) zdziwili się, dlaczego szpital wyznaczył z góry firmę pogrzebową, ale pojechali na miejsce, jak im kazano. Trzy godziny chodzili pod szpitalem z rzeczami zmarłej, dzwonili do biura firmy pogrzebowej i na komórkę jej szefa, ale był nieuchwytny. O 17 zgłosili się na komendę powiatową policji, prosząc o pomoc w poszukiwaniach przedsiębiorcy. Policjanci dodzwonili się do współwłaścicielki firmy około 19 i wezwali ją na komendę. W międzyczasie bliscy Marii W. zlecili pochówek konkurencyjnej firmie ze Steblowa, której pracownicy również podjęli się odnaleźć zwłoki.
Firmy dogadały się: przekazanie zwłok odbyło się nazajutrz około 8 rano. Rodzina dowiedziała się o tym o 9.30.
- To był dla nas prawdziwy horror, śmierć bliskiej osoby to tragedia, a my na dodatek nie mogliśmy ustalić, gdzie są zwłoki! Ja jestem po bypassach, żona po trzech zawałach, tak się zdenerwowaliśmy, że myślałem, że zostaniemy w tym szpitalu - mówi pan Werner. - Jeśli skargi w tej sprawie nie złoży do prokuratora policja, jeszcze w tym tygodniu zrobię to sam!

Policja skargi składać nie zamierza. Wicekomendant powiatowy nadkomisarz Jan Kucik mówi, iż jak wyjaśniono "nie miało miejsca wykroczenie poza przepisy", czyli... regulamin korzystania ze szpitalnego prosektorium ustalony przez Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej Krapkowice. Ustalono, że zwłoki po godzinie 15 zostały przewiezione do kostnicy, a wcześniej były w szpitalu.
- Mieszkaniec Krapkowic zgłosił, że bezprawnie zabrano ciało jego krewnej - relacjonuje komendant Kucik. - Ale po rozmowie z przedstawicielką firmy z Gogolina, która dostarczyła nam regulamin, okazało się, że nie ma afery. Nie doszłoby do zamieszania, gdyby pracownicy szpitala dokładnie informowali, że zgodnie z umową z zakładem pogrzebowym, wszystkie zwłoki zabierane są do prosektorium w Krapkowicach, skąd z kolei może je odebrać dowolna firma.

O zwyczajach, jakie panują w krapkowickim szpitalu, i kontrowersjach, jakie budzi on wśród części tamtejszej społeczności pisaliśmy już w "NTO" 6 lutego 2002 r. ("Wieczny jest tylko odpoczynek"). Dyrektor SPZOZ, Andrzej Marcyniuk, w wyniku przetargu w 2000 roku powierzył prowadzenie szpitalnej kostnicy zakładowi z Gogolina. Wtedy też - zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Zdrowia - zabroniono wstępu firmom pogrzebowym do szpitala, ustalono, że zwłoki można wydawać tylko z prosektorium. Rodzina denata płaci każdorazowo opłatę prosektoryjną w wysokości 210 zł, która ma pokryć koszty prowadzenia kostnicy. Od czasu artykułu nic się nie zmieniło.
- I nie przewiduję zmian - mówi dyrektor Andrzej Marcyniuk. - Po to wyłanialiśmy jedną firmę w przetargu, aby była osoba odpowiedzialna za porządek w prosektorium i aby ukrócić wcześniejsze skargi na ten temat. Mnie nikt nie zgłaszał, że nie mógł odnaleźć zwłok, czy nie miał do nich dostępu.
Współwłaścicielka gogolińskiego zakładu "Konefał" Sylwia Parfimczyk (prowadzi go z ojcem) twierdzi, że skarga rodziny to dziwna sprawa, bo do dziś nikt się do firmy nie zgłosił, a wszystkie formalności załatwiała firma ze Steblowa.
- Mogło się zdarzyć, że mój tato nie usłyszał dzwonka komórki albo był poza zasięgiem, ale nie przez cały dzień. Dziwne, że nie mogli się dodzwonić do nas do biura, skoro udało się to i policji, i drugiej firmie. Byłam przesłuchiwana w sprawie kradzieży zwłok i udowodniłam, że my przestrzegamy regulaminu.

Zniecierpliwiony skargami na prosektorium jest też już starosta Albert Macha:
- Umowa na prowadzenie kostnicy wygasa w czerwcu, najwyższy czas przyjrzeć się dokładnie zasadom, na jakich była zawarta do tej pory - mówi Macha. - Rozumiem, że regulamin ustanawia prawo, ale trzeba zastanowić się, czy nie można wprowadzić tam takich zmian, aby nie dochodziło do takich sytuacji, jak ta ostatnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska