Hufiec ZHP w Byczynie może przestać istnieć

fot. Monika Kluf
Bartek Mandryga, najprawdopodobniej ostatni komendant byczyńskiego hufca.
Bartek Mandryga, najprawdopodobniej ostatni komendant byczyńskiego hufca. fot. Monika Kluf
- To efekt nagonki na mnie ze strony opolskiej chorągwi ZHP - twierdzi Mirosław Mandryga.

Opinia

Opinia

Bartosz Małłek, rzecznik prasowy opolskiej komendy chorągwi ZHP: - Nowe władze chorągwi nie kierują się zaszłościami poprzedników w stosunku do pana Mandrygi. Jesteśmy otwarci na dialog z nim oraz z harcerzami z Byczyny. A co do pełnomocnictw, władze hufca mogą je otrzymać po spełnieniu wymogów formalnych, do których należy m.in. regularne płacenie składek członkowskich i opłat księgowych.

Mandryga, niegdysiejszy komendant opolskiej chorągwi ZHP, mieszka w Byczynie, tu zaczynał swoją harcerską działalność. Komendantką tutejszego hufca przez wiele lat była jego żona Mariola. Obecnie funkcję tę pełni syn Mandrygów Bartek.

Były komendant chorągwi twierdzi, że od lat był niszczony przez opolską chorągiew, co odbiło się w dużej mierze na byczyńskim hufcu, z którym jest związany.

- To się zaczęło po tym, jak zarzucono mi, że jako komendant chorągwi nieprawidłowo rozporządziłem dotacją na letni wypoczynek dzieci i młodzieży
- uważa Mandryga.

Nowe władze chorągwi obwiniały go też o wpędzenie tej instytucji w poważne długi. Między innymi z tego powodu Naczelny Sąd Harcerski zawiesił go w prawach członka ZHP na 5 lat.

- W tym czasie moją żonę napiętnowano, dlatego zrezygnowała z kierowania hufcem - skarży się Mandryga.
Jej i kolejnym komendantom - Sylwii Tomaszczyk, a teraz Bartkowi Mandrydze, chorągiew nie udzielała pełnomocnictw potrzebnych do podejmowania decyzji finansowych czy zawierania umów.

- Mieli więc związane ręce - mówi Mandryga. - Bez tych pełnomocnictw prowadzenie normalnej działalności było praktycznie niemożliwe. Taki był efekt nagonki, jaką przypuściła na mnie opolska chorągiew, która zamierzała nawet rozwiązać hufiec - twierdzi.

W tym roku, po odwołaniach od poprzedniego wyroku w sądzie, Mandryga oczyścił się z zarzutów o nieprawidłowe wydanie pieniędzy z dotacji. Z wyrokiem uniewinniającym zwrócił się do o przywrócenie mu członkostwa w ZHP do Naczelnego Sadu Harcerskiego. Ale ten, póki co, druha Mandrygi w szeregach związku widzieć nie chce.

Liderzy hufca w Byczynie są zmęczeni: - Mamy dość takiego traktowania - mówi Bartek Mandryga. - Mieliśmy nadzieję, że nowe władze chorągwi nie będą się kierowały zaszłościami w stosunku do mojego ojca, jak poprzednicy, tak się jednak nie stało. Poza tym od początku kryzysu hufca topnieją szeregi. W tej chwili jest w nim około 200 harcerzy, a było ponad 800. Szkoda!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska