Przypadek z Dańca może powtórzyć się prawie w każdej wiejskiej gminie. Hydranty są niszczone lub okradane z elementów, które można potem sprzedać na złom. Większość pamięta lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku i budowę tanim kosztem wiejskich wodociągów.
Są przestrzałe lub źle konserwowane i nie spełniają wymagań przeciwpożarowych. W wielu gminach są odcinki rur o średnicy 90 milimetrów, przez coś takiego woda ledwo się przeciska, wydajność takich rur jest bliska zeru.
- Jeśli strażacy chcieliby skorzystać z dwóch sąsiednich hydrantów jednocześnie, to nie ma szansy, by ugasić pożar - mówi Henryk Wodausz, kierownik komunalki z Komprachcic. - Z takim przypadkiem mieliśmy do czynienia w Prądach, gdy trzeba było ugasić zabudowania gospodarcze.
Strażacy jadący do pożaru mają mapy hydrantów i zaworów. Co z tego, gdy na miejscu często się okazuje, że hydrant jest zniszczony lub nie ma dostępu do jego zaworu, bo w czasie remontu drogi został zaasfaltowany lub przykryty kostką brukową.
Opinia
Opinia
Aleksander Połoszczański, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu:
- Hydranty przeciwpożarowe muszą być przynajmniej raz w roku poddawane konserwacji i przeglądom technicznym przez właściciela wodociągowej sieci przeciwpożarowej. Sprawne muszą być zawory, a hydrant dokładnie przepłukany. Ich wydajność przy ciśnieniu 2 atmosfer powinna wynosić od 10 do 15 litrów wody na sekundę w zależności od modelu hydrantu. Zasuwy odcinające nie mogą być zamknięte. Dopuszcza się stosowanie dwóch rodzajów hydrantów - naziemne i podziemne. Muszą one być odpowiednio oznakowane. Odległość między nimi na terenie zabudowanym nie powinna przekraczać 150 metrów.
Tak zdarzyło się w Dobrzeniu Małym, gdy płonął dom jednorodzinny i dopiero trzeci z kolei hydrant udało się uruchomić.
- To sprawiło, że zrobiliśmy porządek w całej sieci przeciwpożarowej w gminie - mówi Ryszard Śnieżek, wójt Dobrzenia Wielkiego. Przeglądy i konserwacje są robione co roku przez strażaka i pracownika wodociągów.
Problem nie omija również miast. Kiedy w Opolu paliła się pracownia fotograficzna na ostatniej kondygnacji wieżowca przy ul. Wrocławskiej w Opolu, strażacy musieli pobierać wodę wężami z poziomu ulicy, bo zawór w wieżowcu nie działał.
- Hydranty na piętrach wieżowców są okradane z węży, demontowane są w nich zawory - mówi Aleksander Połoszczański, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu. - Każdy przypadek niesprawnego lub uszkodzonego hydrantu jest zgłaszany jego właścicielowi - gminie lub zarządcy budynku. Jego obowiązkiem jest utrzymywanie ich w takim stanie, by w każdej chwili były do użytku.
A jak jest, każdy widzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?