Hydrobox - cudowna galareta

Geotabo
Hydrobox działa na rośliny jak doping, co ważniejsze - bez chemii, bo absorbent jest ekologiczny. Kwiaty i warzywa rosną jak na drożdżach, a na plantacji truskawek wystarczy go umieścić pod roślinami raz na trzy lata, żeby plony zwiększyły się o 25 proc.
Hydrobox działa na rośliny jak doping, co ważniejsze - bez chemii, bo absorbent jest ekologiczny. Kwiaty i warzywa rosną jak na drożdżach, a na plantacji truskawek wystarczy go umieścić pod roślinami raz na trzy lata, żeby plony zwiększyły się o 25 proc. Geotabo
Słowo "wynalazek" wywołuje w ludziach dreszczyk i nabożny stosunek. Wyobraźnia podsuwa zaraz maszynę do podróży w czasie, uniwersalny lek na raka lub przynajmniej silnik na kranówkę. Coś kosmicznego w wyglądzie i działaniu, co powala na kolana. Hydrobox na pierwszy rzut oka nie robi wrażenia.

Wygląda jak brykiecik do grilla, ale w ręku okazuje się nadzwyczaj lekki. Syntetyczny szkielet obciągnięty z zewnątrz włókniną. Kiedy tym potrząsnąć, wewnątrz coś cichutko grzechocze. To ziarenka polimeru, superabsorbentu. Zwyczajnie mówiąc - pochłaniacza. I tyle. Genialne w swojej prostocie.

- Jak większość wynalazków - komentuje dr Krzysztof Lejcuś z Instytutu Inżynierii Środowiska wrocławskiego Uniwersytetu Przyrodniczego, czyli dawnej Akademii Rolniczej. - Ludzie zawsze się potem dziwią, że nikt na to wcześniej nie wpadł. Nam zabrało siedem lat, tyle bawiliśmy się hydroboxem.

Nam, bo jak podkreśla skromnie dr Lejcuś, hydrobox to wspólny projekt Uniwersytetu Przyrodniczego, Politechniki Wrocławskiej oraz Instytutu Ekologii Terenów Uprzemysłowionych w Katowicach. Pieniądze na badania dała Unia, 7 mln zł, z programu na innowacyjną gospodarkę.

Dlaczego biurokraci z Brukseli uznali, że projekt, którym kieruje dr Lejcuś, jest tak ważny? Bo może zrewolucjonizować uprawę roślin, przy powiększającym się stale niedoborze wody na świecie. Zwyczajnie też ułatwi życie rolnikom i działkowcom, oszczędzając im ciągłego i uciążliwego zraszania upraw oraz ratując je w przypadku suszy. No i zapracowanym mieszczuchom, którym na parapecie usychają niekiedy nawet kaktusy, bo nie mają głowy do podlewania doniczek.

Z wody robi się galareta

- Istota działania hydroboxu polega na tym, że umieszczony w glebie pod rośliną przechwytuje wodę, czy to opadową, czy z podlewania - wyjaśnia dr Lejcuś. - Dzięki temu powstaje rezerwuar, z którego roślina, wrastając w hydrobox korzeniami, może długo korzystać. Pozwala jej to przetrwać suszę albo szybciej się rozwijać.

Jak to możliwe, że woda nie ucieka? Kluczowy jest tu superabsorbent. Jeden gram przechwytuje aż 300 gramów wody i wiąże ją w żel. Na podobnej zasadzie jak działa pampers dla niemowląt, nie wypuszczając moczu poza pieluchę.

- My nawet na uczelni żartujemy, że stworzyliśmy pampers glebowy - śmieje się dr Lejcuś.
Jak przyznaje, właściwości zastosowanego przez nich superabsorbentu były znane od dawna. Na świecie próbowano go mieszać z glebą, ale efekty nie były najlepsze.

- Chodzi o to, że jeden gram zatrzymuje trzysta gramów wody, więc tym samym trzysta razy zwiększa swoją objętość - wyjaśnia naukowiec. - Ale potrzebuje miejsca, żeby pęcznieć, a wymieszany z ziemią nie potrafi jej rozepchać. I ten problem trzeba było rozwiązać…

Tak narodził się "brykiecik", głównie dzięki dr. Lejcusiowi oraz jego koledze z uczelni, dr. Henrykowi Orzeszynie. Hydrobox zapewnia superabsorbentowi przestrzeń do pęcznienia, bo włóknina stanowi zaporę przed ziemią, a jednocześnie nie jest przeszkodą dla korzeni, które bez trudu ją przerastają i "piją" z żelu. Kiedy potrzebują i tyle, ile potrzebują.

Efekt jest nadspodziewany. Jeszcze podczas prób laboratoryjnych dr Lejcuś postanowił sprawdzić wynalazek pod selerem na swoich grządkach. - No i urósł mi trzy razy większy niż ten, pod którym hydroboxu nie było, choć go co jakiś czas podlewałem - mówi naukowiec.

Od pomysłu do przemysłu

Hydrobox działa na rośliny jak doping, co ważniejsze - bez chemii, bo absorbent jest ekologiczny. Kwiaty i warzywa rosną jak na drożdżach, a na plantacji truskawek wystarczy go umieścić pod roślinami raz na trzy lata, żeby plony zwiększyły się o 25 proc. Laikowi może wydać się to niewiele, ale na świecie już przyrost 5-procentowy uważa się za duże osiągnięcie.

Wrocławscy naukowcy opatentowali swój wynalazek, dostał numer PL 211198. Oznacza to, że hydroboxu nie może produkować nikt inny na świecie. Nikt oprócz opolskiej firmy Geotabo, która wykupiła licencję od Uniwersytetu Przyrodniczego, gwarantując przy tym uczelni 2 procent przychodów ze sprzedaży "pudełek z wodą".

- Zadecydował przypadek - przyznaje Grzegorz Przybyłko, opolanin i prezes Geotabo.
Jak to w życiu bywa, któregoś dnia TVP w poszukiwaniu tematu trafiła na uczelnię, żeby zrobić materiał "a nad czym teraz pracujecie?" Naukowcy pochwalili się hydroboxem, a później dziennikarski materiał umieścili na swojej stronie internetowej. I tam przypadkiem zobaczył go Grzegorz Przybyłko, który wcześniej zajmował się pracami inżynierskimi przy odwadnianiu nasypów i skarp.
- Ujrzałem w tym wielką szansę - mówi Przybyłko.

To raczej rzadki przypadek wśród polskich przedsiębiorców, którzy z reguły unikają inwestowania w wynalazki i naukowe nowości, bo albo się ich boją, albo nie rozumieją, jaki w nich tkwi potencjał rozwoju. W efekcie, jeśli chodzi o innowacyjność gospodarki, jesteśmy w europejskim ogonie i umacniamy się w roli słabo wynagradzanego poddostawcy.

Przybyłko znalazł jeszcze kilku podobnie myślących jak on i razem utworzyli firmę, specjalnie do produkcji hydroboxów. Na początku marca uruchomili ją w Nysie.
- Zainwestowaliśmy już około 3 mln złotych, a docelowo planujemy 10 - mówi prezes Geotabo. - Jesteśmy przekonani, że warto.

Jedno jest już pewne - obecnie to jedyna rzecz na świecie produkowana wyłącznie na Opolszczyźnie. Na dodatek z wielką szansą na rynkowy sukces.

Na podbój świata?

Póki co, jedno opakowanie, w zależności od wielkości - do doniczki lub pod drzewko - kosztuje od 9 do 50 zł. Wydaje się dużo, ale jak twierdzą wrocławscy naukowcy, zwraca się nawet przy uprawach na większą skalę.
Ale co nam może wydawać się wiele, innym niekoniecznie. Informacja o wynalazku już wywołała duże zainteresowanie w świecie. Sygnały przyszły m.in. z Bliskiego Wschodu oraz krajów południa Europy.

- Tam, gdzie rzadko pada, gleby są przepuszczalne, woda jest bardzo droga, a latem często racjonowana - tłumaczy dr Lejcuś. - Na przykład w Hiszpanii do podlewania plantacji owoców i warzyw nie wolno używać wody z wodociągów. Użycie hydroboxu znacznie obniży koszty upraw cytrusów lub warzyw, zapewni im stabilną wegetację. Zresztą, co tu mówić o zagranicy. Mało kto wie, że w Polsce też mamy niedobór wody i z roku na rok przyjdzie nam się zmagać z jej coraz większym brakiem.

Przybyłko wierzy w eksport, widzi już hydroboxy pod pomarańczowymi drzewkami. W Hiszpanii, Włoszech, Izraelu… Produkcja rośnie, firma się rozbudowuje, zatrudnia coraz więcej pracowników i choć więcej im płaci, koszty spadają, ceny też, co nakręca jeszcze większy popyt. Takie koło fortuny.

Wizja nie bez podstaw, bo technologia hydroboxu otwiera także inne, wręcz nieograniczone możliwości. Na całym świecie. - To rekultywacja kopalnianych hałd, umacnianie skarp i przeciwpowodziowych wałów - wylicza dr Lejcuś. - W takich miejscach trudno utrzymać posianą trawę, która ma korzeniami wiązać grunt. Ale z hydroboxem co innego - można go zakopać nawet na głębokości 30 cm, korzenie się tam dopchają, sprawdzaliśmy. I wiążą, że lepiej nie trzeba. Na dodatek taniej niż innymi sposobami.

Czy to koniec? Ależ skąd, dr Lejcuś i jego koledzy nadal pracują nad innymi zastosowaniami. - Dlatego spokojnie patrzę w przyszłość - mówi prezes Przybyłko, szef firmy z licencją na Patent PL 211198.
Właścicielom Geotabo i wrocławskim naukowcom warto kibicować. Jeśli im się uda, jest nadzieja, że zachęci to innych do pójścia podobną ścieżką. Bo jak nie, zaharujemy się na śmierć, a nigdy nie dogonimy tej lepszej, nowoczesnej Europy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska