II liga. Ruch Zdzieszowice - MKS Oława 1-2

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus
W tej sytuacji Dawid Kiliński prawidłowo powstrzymywał Pawła Łodygę.
W tej sytuacji Dawid Kiliński prawidłowo powstrzymywał Pawła Łodygę. Oliwer Kubus
Nasz zespół gole tracił z rzutów karnych.

Protokół

Protokół

Ruch Zdzieszowice - MKS Oława 1-2 (0-0)
0-1 Kalinowski - 49 (karny)., 1-1 Sopel - 59., 1-2 Kalinowski - 68. (karny)

Ruch: Kasprzik - Kierdal, Krzysztoporski, Bachor, Bobiński - Rychlewicz (46. Hałgas), Ł. Damrat, Kampa (46. Kapłon), Kiliński (55. Sopel) - Malicki, Ściański (71. Groborz). Trener Stanisław Wróbel.
MKS: Florczyk - Wejerowski (90. Dołgan), Kalinowski, Sikorski, Kiełbasa - Mateusz Gancarczyk, W. Gancarczyk, Łodyga (88. Pawlak), Kozioł (65. Peroński) - Lipiński (73. Poważny), Marek Gancarczyk. Trener Sebastian Sobczak.
Sędziował Tomasz Zieliński (Konin). Żółte kartki: Malicki, Sopel, Bachor, Kierdal - Kalinowski, Marek Gancarczyk, Lipiński, Peroński, Sikorski, Mateusz Gancarczyk. Widzów 350.

W spotkaniu dwóch drużyn z dołu tabeli punkty miały podwójną wartość. To nie pozostało bez wpływu na poczynania obu zespołów, które w pierwszej połowie grały zachowawczo i bardzo niedokładnie. Składne akcje i bramkowe okazje można było policzyć na palcach ręki. Zarówno gospodarze, jak i goście trafiali do siatki, ale sędzia dopatrywał się pozycji spalonych.

- Nie poznawałem swoich chłopaków - przyznawał trener Ruchu Stanisław Wróbel. - Przecierałem oczy ze zdumienia. W ostatnich meczach nie zawsze zdobywaliśmy punkty, lecz gra wyglądała przynajmniej przyzwoicie. Dziś postawa zawodników pozostawiała sporo do życzenia.

Mecz ożywił się w II części. Już na jej początku prowadzenie objęli przyjezdni. Wprowadzony w przerwie Krzysztof Hałgas faulował Marka Gancarczyka, a "jedenastkę" pewnie wykorzystał Jakub Kalinowski.

Stracony gol podziałał mobilizująco na miejscowych, którzy zebrali się do ataku. Uwieńczeniem ich przewagi była bramka w 59. min rezerwowego Bartosza Sopela. Pomocnik Ruchu efektownym strzałem z powietrza pokonał Radosława Florczyka.

Po chwili drużyna ze Zdzieszowic mogła prowadzić, jednak potężne uderzenie z dystansu Mariusza Kapłona wylądowało na poprzeczce. Niespodziewanie, w okresie dominacji Ruchu, padł drugi gol dla MKS-u.

W 67. min Marek Gancarczyk, wieloletni piłkarz Śląska Wrocław, ponownie uciekł obrońcom i został sfaulowany przez Michała Bachora. Z rzutu karnego nie pomylił się Kalinowski, strzelając w to samo miejsce, co za pierwszym razem.

- Przeczuwałem, że rywal tak uderzy, mimo to rzuciłem się w przeciwny róg - tłumaczył bramkarz gospodarzy Tomasz Kasprzik. - Zadziałał instynkt. Szkoda, bo mógłbym chociaż jednego karnego wybronić.

Piłkarze Ruchu nie zdołali doprowadzić do wyrównania, mimo że posiadali ku temu okazje. Najlepszą zmarnował tuż przed końcem Łukasz Damrat.

- Zabrakło nam snajpera, potrafiącego się odnaleźć pod bramką przeciwnika - wyjaśniał Stanisław Wróbel. - W poprzednich meczach takim zawodnikiem był Marcin Ściański, jednak dziś nie miał swojego dnia. Graliśmy falami - w jednych 15 minutach bardzo dobrze, w drugich bardzo źle. Nie umieliśmy utrzymać wysokiego poziomu przez dłuższy okres czasu.

Porażka spowodowała, że zdzieszowiczanie zostali wyprzedzeni przez swoich sobotnich rywali i spadli na przedostatnie miejsce w tabeli.

- Gdybyśmy wygrali, mielibyśmy nieco spokojniejszą zimę - mówił Krzysztof Hałgas. - Przed nami czas na przemyślenia, ale przede wszystkim ciężką pracę. Nie tracimy wiary w utrzymanie. Pozostało jeszcze piętnaście spotkań i wiele może się wydarzyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska