III liga. LZS Leśnica - Ruch Zdzieszowice 1-1

fot. Daniel Polak
Poświęcenia w walce o ligowe punkty nie można było odmówić żadnej ze stron.
Poświęcenia w walce o ligowe punkty nie można było odmówić żadnej ze stron. fot. Daniel Polak
W meczu walki nie brakowało emocji, gorzej było ze skutecznością. Podział punktów nikogo nie krzywdzi.

Meczowi kolejki towarzyszyło duże zainteresowanie kibiców. Do Sławięcic, gdzie swoje mecze rozgrywa w roli gospodarza drużyna z Leśnicy, przyjechały dobrze zorganizowane grupy fanów obu zespołów. Ich siłę gardeł też można ocenić na remis.

Derbowy pojedynek lepiej rozpoczął zespół ze Zdzieszowic.
- Mieliśmy dwie dobre okazje do zdobycia bramek, które niestety zostały zmarnowane - narzekał w czasie przerwy Ryszard Okaj, trener Ruchu. - Mam też pretensje o brak precyzji w akcjach ofensywnych. Remis jest sprawiedliwy, ale bliżej pełnej puli była moja drużyna.

Gospodarze nie chcieli być gorsi od rywala i też wypracowali sobie kilka sytuacji podbramkowych. Szczególnie ta z 28. min utkwiła w pamięci widzów. Po dokładnym podaniu Marcina Lachowskiego, mocnym strzałem popisał się Michał Bachor. Bramkarz Ruchu Marcin Feć końcami palców skierował piłkę na poprzeczkę, a obrońcy wybili ją z pola karnego.

- Ruch miał w pierwszej odsłonie więcej z gry, my natomiast mieliśmy klarowniejsze sytuacje strzeleckie - podsumował przebieg tej odsłony Dariusz Kaniuka, trener Leśnicy.
Po zmianie stron mecz nabrał rumieńców. Zmiany, których dokonał trener Ruchu ożywiły poczynania jego ekipy, a nagrodą było objęcie prowadzenia. Autorem gola w 67. min był Łukasz Damrat.

- Po dobrej akcji prawą stroną Dawid Kiliński "wyłożył" mi piłkę, wykorzystałem lukę na środku pola karnego i mocno strzeliłem - opisał swego gola Ł. Damrat.
- Zasłużyliśmy na prowadzenie, byliśmy w tej fazie spotkania aktywniejsi.

Na wyrównanie kibice Leśnicy czekali tylko 8 min. Po faulu kilkanaście metrów przed polem karnym Ruchu rzut wolny wykonywał Jarosław Łysoń. Jego dośrodkowanie ominęło niezdecydowanych w tym momencie obrońców Ruchu i niespodziewanie znalazło drogę do siatki.

- Było to dobre uderzenie Łysonia, ale nie aż takie by zaskoczyć naszych obrońców - skomentował tę sytuację Marcin Feć, bramkarz Ruchu. - Zobaczyłem piłkę w gąszczu zawodników przed naszą bramką zbyt późno, a na domiar złego futbolówka skozłowała i wpadła do bramki tuż przy słupku. Byliśmy nieco lepsi, chociaż podział punktów jest sprawiedliwy.
Podobnego zdania był Grzegorz Chojnowski z Leśnicy.
- Był to typowy mecz walki, który odbył się na będącej w złym stanie płycie boiska
- podsumował pomocnik LZS-u. - Bardzo dziś chcieliśmy wygrać, by nie tracić dystansu do zespołów z czołówki tabeli. Zmarnowane sytuacje się zemściły, ale gramy dalej z nadzieją, że finał będzie pomyślny dla naszego zespołu.

Szat nie rozrywał też trener Kaniuka. - Na tak złej płycie boiska trudno było konstruować precyzyjne akcje - uważa szkoleniowiec Leśnicy. - Mam pretensje do swoich zawodników za brak opanowania środkowej strefy boiska. Zawiedli mnie Stanisław Wróbel i Marcin Lachowski.

- W typowym dla derbów pojedynku obu zespołom nie brakowało determinacji - podkreślił Krystian Golec, pomocnik Leśnicy. - Chwała aktorom tego piłkarskiego spektaklu za grę pozbawioną złośliwości i fauli.

- Ten mecz mógł się podobać - powiedział leczący kontuzję Tomasz Lisiński, obrońca Leśnicy, obserwujący grę z trybun. - Szkoda tylko straconych dwóch punktów, które trzeba będzie odrabiać. Brawa dla kibiców obu drużyn za kulturalny i żywiołowy doping. Miło było na to patrzeć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska