III liga. Victoria Chróścice - Silesius Kotórz Mały 1-1

fot. Sławomir Jakubowski
Michał Białoskórski (z lewej, Silesius) i Damian Polok (Victoria) zdobyli dla swoich drużyn po golu.
Michał Białoskórski (z lewej, Silesius) i Damian Polok (Victoria) zdobyli dla swoich drużyn po golu. fot. Sławomir Jakubowski
Zespół z Chróścic przedłużył serię spotkań bez porażki. Jednak na jeden punkt z Silesiusem Kotórz Mały musiał się sporo napracować.

Spotkanie nie przyniosło zbyt wielu klarownych sytuacji bramkowych. Gdy wydawało się, że pierwsza część gry zakończy się bezbramkowym remisem, goście przeprowadzili składną akcję, po której wywalczyli rzut karny. Pewnym uderzeniem prowadzenie gościom dał Michał Białoskórski.

- Większość bramek tracimy po rzutach karnych, a Michał Dyka sprokurował już czwartego "karniaka" - zaznaczał w przewie trener Victorii Andrzej Prawda. - Bałem się tego spotkania, gdyż mobilizujemy się na silnych, a mecz który miał być dla nas łatwy okazuje się szalenie ciężki. Przeciwnik przeciwstawił nam walkę, a my nie jesteśmy w stanie temu zaradzić. Dokonam dwóch zmian i one powinny coś zmienić.

Przez długi czas gra toczyła się jednak w środku boiska. W 72. min w polu karnym Victorii po starciu z Łukaszem Pilcem na murawę runął Bogusław Borowiec.

- Stuprocentowy karny, sędzia nie może "walić" takiego numeru - wściekał się prezes Silesiusa Norbert Komor. - To jest kryminał, kompromitacja, czego on się bał? Jak w spotkaniu należy się pięć karnych, to tyle trzeba gwizdać. Borowiec był wyraźnie odpychany, a z decyzji arbitra śmiali się nawet zawodnicy Victorii.
Sam poszkodowany nie był już tak pewny, że należała się "jedenastka".
- Wydaje mi się, ze byłem faulowany, ale sędzia nie zagwizdał - stwierdził Borowiec. - Wszystkiego sędziowie nie gwiżdżą. Rywal zatrzymał mnie, ale nie mam wpływu na decyzję arbitra. Mógł podyktować rzut karny.

Chwilę później gospodarze za sprawą Damiana Po-loka wyrównali.
- "Teddy" Tyc zagrał mi fajną piłkę i trzeba ją było włożyć do bramki - stwierdził Polok. - Bramkarz zdołał jeszcze dotknąć piłki, ale ta wpadła do siatki.

Do końca spotkania atakowali już tylko gospodarze, ale nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Drużynie Silesiusa po raz pierwszy kibicowały Magdalena i Justyna Bąk.

- Kotórz po stracie bramki przestał grać - nie miały wątpliwości siostry. - Wyglądało na to, że się poddał. Wcześniej Silesius był drużyną lepszą i mógł wygrać.
Z uwagą poczynania miejscowych śledził ich kontuzjowany zawodnik Piotr Karwowski.

- Pierwsza połowa przespana - skwitował. - Nie graliśmy tego, czego wymagał trener. Jesteśmy solidną drużyną, która potrafi się podnieść. Jestem przekonany, że w tej rundzie nie przegramy. Dzisiaj zaliczyliśmy mały wypadek przy pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska