Ile kosztuje pobyt psa w schronisku? Tyle co hotel ze spa!

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
- Pobyt Puszka w schronisku kosztował tyle, co wczasy za granicą - mówi Agnieszka Koik.
- Pobyt Puszka w schronisku kosztował tyle, co wczasy za granicą - mówi Agnieszka Koik. Radosław Dimitrow
1599 zł zażądało schronisko od Agnieszki Koik z Kolonowskiego. To opłata za 6-dniowy pobyt w klatce jej czworonożnego przyjaciela.

Puszek, bo tak wabi się pies, wydostał się z podwórka przez dziurę w płocie. Choć na jego poszukiwania wyruszyła cała rodzina właścicielki, zwierzę przepadło bez śladu. Minęło sześć dni i nic. Jak kamień w wodę. Wiara w odnalezienie czworonożnego przyjaciela wróciła, gdy sąsiadka zasugerowała Koikom, że Puszek prawdopodobnie trafił do schroniska, bo tego dnia, gdy się zgubił, do Kolonowskiego przyjechał hycel. Na zlecenie gminy wyłapywał bezdomne psy.

- W urzędzie dowiedziałam się, że rzeczywiście mojego Puszka zabrał hycel - opowiada Agnieszka Koik. - Urzędnik poinformował mnie, że go odzyskam, ale najpierw muszę zapłacić za pobyt psa w schronisku. Inaczej firma obciążyłaby tymi kosztami gminę, a ta płacić nie zamierza.

Zgodnie z fakturą wystawioną przez schronisko w Miedarach (woj. śląskie) właścicielka czworonoga otrzymała rachunek na 1599 zł. Przyznaje, że taka kwota to był dla niej szok.

- Pytałam, czy mój pies trafił na pewno do schroniska, czy może do hotelu ze spa i masażami - ironizuje. - Przecież za taką kasę można wyjechać na tygodniowe wczasy w ciepłe kraje!

Próbowała negocjować, tłumaczyć, że na taki wydatek jej nie stać. Urzędnik niewzruszony odparł, że w takim razie psa nie odzyska.

Agnieszka Koik wróciła do domu, ale sumienie ją gryzło. Wyobrażała sobie, co ten jej biedny pupil musi przeżywać.
Zapożyczyła się u sąsiadów, zapłaciła i pojechała odebrać Puszka. Był w bardzo kiepskim stanie. "Biegunka, wymioty, osłabienie, zatrucie pokarmowe, odwodnienie, apatia" - zdiagnozował weterynarz, do którego od razu zawiozła zwierzę.
I za sześć dni takiej "opieki" schronisko żąda prawie 1600 zł! Na jakiej podstawie? Dowiedzieliśmy się, po pierwsze, że firma, która je prowadzi... nie ma cennika.

- Z każdą gminą ustalamy indywidualnie koszty wyłapywania psów - tłumaczy Dorota Kufel, szefowa schroniska. - Bierzemy za usługę tyle, żeby wystarczyło na utrzymanie zwierzęcia. Nie wiemy, czy zostanie ono u nas jeden dzień czy może rok. Poza tym każdy pies je porcje różnej wielkości.

- Za 1600 zł mogę kupić tyle jedzenia, żeby wykarmić przez sześć dni wszystkie nasze psy - mówi tymczasem Dorota Skupińska, kierownik schroniska w Opolu, w którym aktualnie jest 150 czworonogów. W Opolu, podobnie jak w innych tego typu placówkach, za jednodniowy pobyt psa trzeba zapłacić ok. 10 zł.

Norbert Koston, burmistrz Kolonowskiego, przyznaje, że rachunek wystawiony przez schronisko w Miedarach może być dotkliwy, ale....

- Opłaty są wysokie po to, żeby mieszkańcy pilnowali swoich psów - tłumaczy. - Pani Agnieszka powinna jeszcze dostać 500 zł kary, ale odstąpiliśmy od niej, nie chcieliśmy dodatkowo jej obciążać.

Właścicielka Puszka gigantyczną opłatę ze schroniska nazywa okupem i zapowiada, że zamierza odzyskać przynajmniej część pieniędzy. Gdy odwołanie do gminy nic nie da, pójdzie do sądu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska