Ile zarabiają opolscy sportowcy?

Oliver Kubus
Pieniądze żużlowców leżą na torze. W opolskich realiach jeden zdobyty punkt jest wart około 500 złotych. Lider Kolejarza w poprzednim sezonie, Michał Mitko, wywalczył w lidze 158 punktów.
Pieniądze żużlowców leżą na torze. W opolskich realiach jeden zdobyty punkt jest wart około 500 złotych. Lider Kolejarza w poprzednim sezonie, Michał Mitko, wywalczył w lidze 158 punktów. Oliver Kubus
Najlepiej opłacany sportowiec na Opolszczyźnie zarabia około miliona złotych rocznie. Takich krezusów można policzyć na palcach jednej ręki.

W grach zespołowych, które przyciągają kibiców i sponsorów, siatkówka to jedyna dyscyplina na Opolszczyźnie mogąca równać się z poziomem sportowym i finansowym w kraju. Kędzierzyńscy siatkarze należą więc do najlepiej opłacanych sportowców w regionie. Średni kontrakt Polaków waha się w granicach 150-200 tys. zł rocznie, wyższa półka płacowa to 500-600 tys. zł. Najlepsi polscy zawodnicy grający w PlusLidze, czyli siatkarskiej ekstraklasie, mogą liczyć na roczne umowy warte od 800 tysięcy do 1,1 mln złotych. Kontrakt na takim poziomie w naszym klubie może mieć tylko rozgrywający Paweł Zagumny.

- Jesteś tyle wart, ile ktoś jest w stanie za ciebie wyłożyć - to maksyma Roberta Szczerbaniuka, byłego siatkarskiego idola w naszym regionie, środkowego wielkiego Mostostalu Azoty Kędzierzyn-Koźle. Popularny "Benek", uwielbiający drogie sportowe auta, chętnie wydawałby na nie zarobioną pod siatką fortunę. Ale choć swego czasu należał do najlepiej opłacanych, to nie doczekał finansowego boomu w polskiej siatkówce. Ten nastąpił po 2006 roku, kiedy reprezentacja wywalczyła w Japonii srebrne medale mistrzostw świata. Klub z Kędzierzyna-Koźla był już wtedy po kryzysie lat 2004-2007 i zaczął odbijać się od finansowego i sportowego marazmu.

Wysokie progi

Prezes Kazimierz Pietrzyk chciał sprowadzić jednego ze srebrnych chłopaków Raula Lozano, zwiększając tym samym wartość sportową zespołu oraz atrakcyjność marketingową klubu.

- Jednak od jednego z zawodników usłyszałem wtedy: "panie prezesie, pana nie stać na mnie" - wspomina tamtą sytuację Pietrzyk. - Oczekiwania polskich siatkarzy były wygórowane. Kadrowicze, którzy zdecydowali się wybrać oferty polskich klubów, liczyli na okrągłe milionowe gaże. I kilku z nich takie otrzymało. Jednak życie zweryfikowało wiele wyobrażeń i niektórzy szybko musieli zejść na ziemię.

W owym czasie Pietrzyk składał oferty atakującemu Grzegorzowi Szymańskiemu czy środkowemu Łukaszowi Kadziewiczowi. Ten pierwszy po przygodach w Olsztynie i Bydgoszczy wylądował w Politechnice Warszawskiej. Drugi co rok zmieniał barwy klubowe i - poprzez Włochy, Rosję i Katar - znalazł się w rodzinnym Olsztynie. Nie zmienia to jednak faktu, iż od tamtej pory najlepsi polscy siatkarze niechętnie siadają do rozmów o kontraktach wartych mniej niż milion złotych za sezon.

- Mając budżet na poziomie pięciu milionów oraz dobrych młodych własnych zawodników, można zakontraktować dwóch obcokrajowców i walczyć co najwyżej o miejsca pięć - siedem, gwarantujące spokojne utrzymanie - szacuje Pietrzyk. - Kluby z aspiracjami na udział w Final Four europejskich pucharów, czy walki o medale w polskiej lidze muszą już kontraktować gwiazdy.

I mieć zasobne portfele. Budżety najbogatszych w Polsce: Resovii Rzeszów, Skry Bełchatów, Jastrzębskiego Węgla czy ZAKSY szacuje się na 8-12 milionów złotych. Zagraniczne gwiazdy w polskiej lidze zarabiają w euro. "Przegląd Sportowy" oszacował, że reprezentant Włoch Michał Łasko gra w Jastrzębskim Węglu za 250 tys. euro. Kędzierzyńscy stranieri też zarabiają w euro. Francuzi: Antonin Rouzier i Guillaume Samica mogą liczyć na kontrakty rzędu 200-220 tysięcy euro.

- Wysokość kontraktu jest tajemnicą handlową i nikt jej nie zdradzi - komentuje Pietrzyk. - Ci dwaj siatkarze mają najwyższe kontrakty, zbliżone do wymienionych kwot.

To godne zarobki jak na warunki polskie.

- Najwięcej płacą w Rosji i Turcji, która w ostatnich latach ściąga światowe gwiazdy, oferując im około 300-350 tysięcy euro za sezon - uważa sternik kędzierzyńskiego klubu.

Koszykarki biedniejsze

W naszym regionie w najwyższej klasie rozgrywkowej występują także koszykarki Odry Brzeg. Niestety, klub od dłuższego czasu balansuje na krawędzi, a olbrzymie problemy finansowe stawiały pod znakiem zapytania dotrwanie do końca sezonu. Zawodniczki zarabiają więc znacznie poniżej średniej ligowej. Amerykanki występujące w Brzegu kasują w rodzimej walucie i dostają w granicach 1500 dolarów miesięcznie. Liderka zespołu Ukrainka Ina Kochubei może dostawać więcej, do 2000 dolarów. Dochody polskich zawodniczek to 1500-3000 zł. Tu zderzenie z zarobkami najlepiej uposażonych zawodniczek polskiej ekstraklasy jest bardzo bolesne. Najwięcej kasują walczące o mistrzostwo Polski oraz występujące w Eurolidze zawodniczki Wisły Kraków - aktualne liderki ekstraklasy. Najlepiej zarabiającymi są Australijka Erin Phillips oraz Amerykanka Nicole Powell, które za sezon otrzymują ponad 400 tys. złotych.

Kasa leży na torze

W pozostałych dyscyplinach na Opolszczyźnie mamy znacznie niższy poziom. Gaże też są o wiele marniejsze. W Polsce najlepiej zarabiają przedstawiciele najpopularniejszych dyscyplin, ściągających na obiekty tysiące kibiców i sponsorów. Wspomniany Michał Łasko na liście płac zagranicznych sportowców w naszym kraju zajmuje 15. miejsce. Przed nim są tylko żużlowcy (pięć pierwszych miejsc) i piłkarze, co najdobitniej świadczy o popularności.

Żużlowcy zarabiają dużo, ale też koszt przygotowania sprzętu i logistyka (liczne wyjazdy i przeloty) jest ogromny. Uczestnicy cyklu Grand Prix na sprzęt, przejazdy oraz wypłaty dla mechaników wydają ponad milion złotych. W 2011 roku największe gwiazdy "czarnego sportu" kosztowały kluby w granicach 2,5-2,8 mln złotych. W tym gronie znaleźli się Jason Crump (Stal Rzeszów), Nicki Pedersen i Tomasz Gollob (obaj Stal Gorzów). Z kolei Falubaz Zielona Góra na utrzymanie Andreasa Jonssona musiał przeznaczyć 1,8 mln zł.

W opolskich warunkach takie stawki mogą szokować. Sam kontrakt Crumpa mógłby sprawić, że Kolejarz wreszcie stoczyłby skuteczną walkę o wyrwanie się z II ligi.

- Cały nasz budżet w 2011 roku zamknął się w 1,5 miliona złotych - przyznaje Jerzy Drozd, prezes Kolejarza. - Jak na żużel - to nie jest dużo. Nasz klub nie jest bogaty, ale wiarygodny. Proponowane stawki są realne do wypłacenia i dlatego zawodnicy podpisują z nami kontrakty, rezygnując czasem z wyższych, ale jak się potem okazuje wirtualnych kontraktów w pierwszej lidze.

Najlepsi jeźdźcy w naszym klubie mogą zarobić około 100 tys. złotych w sezonie. Z tego, jako profesjonaliści, muszą przygotować odpowiedniej klasy motocykle i silniki. Za złożenie podpisu pod kontraktem mogą otrzymać 10-30 tysięcy złotych. Reszta pieniędzy "leży" na torze. Żużlowcy w kontraktach mają ustaloną tak zwaną punktówkę, czyli stawki za zdobyte punkty. Są one uzależnione od tego, czy mecz jest wygrany oraz czy rozgrywany u siebie, czy na wyjeździe.

- Maksymalnie za wyjazdowe zwycięstwo mogliśmy zapłacić około 800 złotych za punkt - przyznaje prezes Drozd.

Uśredniając - w opolskim klubie zdobyty punkt był wart około 500 złotych. Jednym z liderów Kolejarza w poprzednim sezonie był Michał Mitko. W lidze wywalczył on 158 punktów (z bonusami), czyli mógł zainkasować około 80 tysięcy złotych plus 20 tys. za podpisanie kontraktu. Większość naszych zawodników jeździ też za granicą, gdzie mogą zarobić porównywalne kwoty.

Pokopana płaca

Na Opolszczyźnie nie ma zawodowych klubów piłkarskich, więc i płaca w "kopanej" jest półprofesjonalna. Choć w kilku przypadkach wcale nie głodowa. Najlepiej opłacanym piłkarzem w naszym regionie jest pomocnik MKS-u Kluczbork Krzysztof Ulatowski. Nie wynika to jednak z możliwości naszego klubu, ale z kontraktu zawodnika, który jest związany ze Śląskiem Wrocław. Jego umowa z liderem ekstraklasy obowiązuje do końca tego sezonu, a zawodnik ma w niej zagwarantowane wynagrodzenie rzędu 25 tysięcy miesięcznie. Jednak zimą 2011 roku nie załapał się on do kadry pierwszego zespołu i został wypożyczony do MKS-u. Nasz klub wypłaca mu około 4 tysięcy, a pozostałą część kontraktu - po renegocjacji około 18 tysięcy - spłaca Śląsk. To wyjątek. Ale akurat MKS i Ruch Zdzieszowice to kluby grające w najwyższej klasie rozgrywkowej i najlepiej też płacą. Oczywiście tylko najlepszym.

W piłkarskiej II lidze średnia pensja zawodnika wynosi około 2,5 tysiąca złotych. Do tego dochodzą premie za punkty (ok. 500 zł za zwycięstwo). Na tym pułapie są także płace w MKS-ie i Ruchu. Nie są to wielkie sumy, patrząc chociażby na dochody Manuela Arboledy. Kolumbijski obrońca Lecha Poznań zarabia bowiem 1,75 miliona złotych rocznie.

Najwyższe uposażenie w MKS-ie wynosi około 5 tysięcy złotych miesięcznie. Średnia dla zawodników pierwszego zespołu to 2,5-3 tysiące złotych. Do tego dochodzą premie za punkty. W Ruchu jest podobnie, choć też zdarzają się wyjątki. Najbardziej doświadczeni gracze z klubu otrzymują 2,5 tys. złotych, a na drugie tyle mogą liczyć od prywatnego sponsora. Zresztą taka zasada obowiązuje w wielu klubach, nie tylko piłkarskich. W Ruchu piłkarze mają również premie za wygrane mecze.

Skromne stypendia mistrzów

W konkurencjach indywidualnych najlepsi walczą o stypendia i nagrody, a ich wysokość określa rozporządzenie ministra sportu. Stypendia są wypłacane przez rok od momentu osiągnięcia wyniku. Może je otrzymać członek kadry narodowej w dyscyplinach i konkurencjach objętych programem igrzysk olimpijskich (są także dla dyscyplin nieolimpijskich, ale ich wysokość jest znacznie niższa).

W naszym regionie najmocniejsi przedstawiciele takich dyscyplin to sztangiści Budowlanych Opole oraz dżudocy: Tomasz Kowalski z AZS-u Opole i Urszula Sadkowska z Gwardii. Warunkiem otrzymania stypendium jest wysokie miejsce na imprezie rangi mistrzowskiej (igrzyska olimpijskie, mistrzostwa świata i Europy) oraz zawodach z cyklu Pucharu Świata czy Grand Prix. W zeszłym roku brązowe medale ME w dyscyplinach olimpijskich wywalczyli tylko sztangista Bartłomiej Bonk oraz polscy siatkarze (w kadrze był zawodnik ZAKSY: Michał Ruciak). Dzięki temu miesięcznie będą otrzymywać 2990 zł (1,3-krotności podstawy, wynoszącej 2300). Brązowy medal ME upoważnia też do ubiegania się o jednorazową nagrodę ministerialną, wynoszącą do 4-krotności podstawy. Dwa lata temu srebro ME wywalczyli dżudocy: Tomasz Kowalski i Urszula Sadkowska, którzy są niemal pewni startu w igrzyskach olimpijskich w Londynie. W tym roku na czempionatach nie powtórzyli sukcesu, ale nieźle sobie radzili w imprezach z cyklu Grand Prix.

- Jako dżudocy najczęściej właśnie dzięki zawodom Grand Prix "łapiemy się" na stypendia - zaznacza Kowalski, który w 2011 roku dotarł do ścisłego finału Grand Slam w Moskwie. Dzięki temu przez rok będzie otrzymywał 0,8 podstawy, czyli 1840 zł. W tych dyscyplinach walczy się także o nagrody. Wspomniane 2. miejsce Tomasza Kowalskiego w Moskwie warte było 3 tysiące dolarów.

- To jest zachęcające do startów w kolejnych turniejach - przyznaje nasz zawodnik. - W ostatnich latach federacja dżudo bardzo stara się przyciągnąć media i sponsorów. Po igrzyskach w Londynie mają podwoić nagrody. Podejrzewam, że dla takiego Rishoda Sobirova, który był najlepszym zawodnikiem 2011 roku i wygrał wszystkie najważniejsze imprezy, tych dolarów się trochę nazbierało. Dla mnie to superdodatek do stypendium.
W gronie polskich sportowców w ostatnich dwóch latach wciąż największe dochody notuje kierowca Formuły 1 Robert Kubica. W 2008 roku jeździł w barwach niemieckiego koncernu za 4 mln euro. I to był jeden z niższych kontraktów w F1. W 2010 roku zarabiał już - przeliczając na złotówki - 25. Poza Kubicą wysoko w rankingu najdroższych są koszykarz zawodowej ligi NBA Marcin Gortat, reprezentant futbolu amerykańskiego Sebastian Janikowski czy tenisistka Agnieszka Radwańska.

Jednak ich zarobki to kropla w morzu apanaży najbogatszych sportowców świata. Na globalnej liście płac w 2011 roku niewiele się zmieniło. Seksafera Tigera Woodsa (amerykański golfista przyznał się do licznych romansów) mocno skomplikowała mu życie osobiste (zakończyła się burzliwym rozwodem) oraz wpłynęła na spadek formy sportowej. Bynajmniej nie skutkowała rażącym spadkiem dochodów. Najlepszy golfista świata kilku ostatnich lat stracił kilku sponsorów, ale wciąż może pochwalić się najwyższymi zarobkami. W 2011 na jego konto wpłynęło ok. 63 mln dolarów. Zresztą sport ten przyciąga topowe marki i golfiści od kilku lat należą do najbogatszych sportowców. Tuż za Woodsem znalazł się bowiem inny reprezentant tej dyscypliny sportu - Phil Mickelson, który zarobił ponad 61 mln dolarów. W Polsce praktycznie nie kojarzony, jednak w USA jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych sportowców. Płacowe podium 2011 r. uzupełnił tenisista Roger Federer. Szwajcar w ubiegłym roku wzbogacił się o blisko 53 mln dolarów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska