Ilona Wochnik-Kukawska: Był strach przed falą, został żal

fot. Archiwum
Ilona Wochnik-Kukawska
Ilona Wochnik-Kukawska fot. Archiwum
Rozmowa z przewodniczącą zarządu gminnego koła DFK w Bierawie.

Mieszkańcy gminy Bierawa, w tym także członkowie mniejszości niemieckiej ucierpieli - podobnie jak 13 lat temu - od powodzi...
- W niektórych miejscowościach naszej gminy mniejszość jest wyraźnie większością. Tak jest między innymi w Starym Koźlu, gdzie pod wodą znalazły się aż 42 domy, nie mówiąc o polach. Trudno się więc dziwić, że nastroje w środowisku nie są dobre, a ludziom bardzo trudno jest być optymistami. Trauma, którą przeżyli przed trzynastu laty wróciła. Strach przed wodą teraz był nawet większy niż wtedy. Z jednej strony powódź przestała być niewiadomą, wiemy, że potrafi być groźna i zabrać cały dorobek życia w parę chwil. Jednocześnie zaś nie mieliśmy pewności, jak wielka fala na nas idzie. Szybko pojawiły się plotki, że będzie nawet większa niż w 1997 roku. Na szczęście te przepowiednie się nie potwierdziły.

- A jak przeżywacie tę sytuację teraz, kiedy woda już opada?
- Woda opada, ale ludzie są przygnębieni. Bo w innych częściach regionu budowano jakieś wały, ale w naszej gminie akurat nie. Zupełnie niedawno rozmawialiśmy w Urzędzie Gminy - z udziałem posła Galli - o budowie umocnień w w gminie Bierawa. Mieszkańcy obawiali się, że jak Cisek dokończy budowę wałów, cały impet wody pójdzie właśnie na nas. Więc lęk był już przed powodzią wielki, a teraz doszedł żal, bo wielu ludzi jest w takiej sytuacji, że jak odnowili domy i odkupili sprzęty, to właściwie mogą zacząć wszystko od początku.

- Jak pani ocenia zachowania społeczeństwa podczas powodzi teraz i 13 lat temu?
- Wszyscy byliśmy bardziej świadomi, czym grozi woda. Więc każdy z wyprzedzeniem się przygotowywał, by ocalić przynajmniej część dobytku. Na strych wędrowały na czas i meble, i ważne dokumenty. Rolnicy potrafili zadbać o wywiezienie w porę zwierząt, dzięki temu nie topiło się bydło, co trzynaście lat temu było częste.

- Byliśmy ofiarni i solidarni wobec siebie w nieszcześciu?
- Myślę, że bardzo i dotyczy to zarówno strażaków, jak i zwykłych ludzi. W Starym Koźlu, o którym mówiłam, przez całą noc mieszkańcy walczyli, by uchronić kościół przed zalaniem i wygrali z żywiołem. Tam cztery piąte stanowi mniejszość, ale przybysze pomagali i angażowali się równie mocno. Byliśmy solidarni wobec siebie i dotyczy to i większości, i mniejszości. Osoby, które znalazły się na terenie zalewowym, były zaopatrywane w żywność.

- Jakiej pomocy pani środowisko oczekuje?
- Mam nadzieję, że jakaś akcja pomocy zostanie zorganizowana zarówno ze strony władz regionu, jak i mniejszości. Jeśli pojawi się szansa na zapomogi, zarządy kół z pewnością włączą się w tę akcję. Ludzie oczekują pomocy. Na początek w sprzątaniu. Ale potem potrzebna będzie pomoc najbardziej konkretna, finansowa.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska