Inspektorzy nie mieli racji

Fot. Michał Lewandowski
- Po trzech latach walki z lokalnymi urzędnikami - mówi Andrzej Szamocki.
- Po trzech latach walki z lokalnymi urzędnikami - mówi Andrzej Szamocki. Fot. Michał Lewandowski
Były powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Prudniku z rażącym naruszeniem prawa chciał zalegalizować samowolę budowlaną.

O sprawie pisaliśmy już kilkakrotnie. Przypomnijmy: Przy ulicy Ratuszowej, niedaleko prudnickiego rynku, stoi kilka przylegających do siebie kamieniczek: nr 3, 5 i 7. Na "trójkę" dwóch biznesmenów sporządziło przed laty dokumentację cukierni wypiekającej ciastka, która przewidywała między innymi wybicie drzwi na klatkę kamienicy nr 5. Gdy po pewnym czasie cukiernicy przenieśli zakład właśnie do owej "piątki", stało się to podstawą do twierdzenia, że plany i zezwolenia obejmują również ten budynek. Istnieniu piekarni sprzeciwił się jednak Andrzej Szamocki, właściciel sąsiedniej "siódemki".

Nadzór budowlany i urzędnicy starostwa początkowo twierdzili, że cukiernia działa zgodnie z przepisami. Andrzej Szamocki nie dał za wygraną i doprowadził do tego, że zakład uznano za samowolę budowlaną. Były powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Jan K. nie zamknął go jednak, lecz w czerwcu 2003 roku nakazał cukiernikom wykonanie ekranu akustycznego i wentylacji.
- To działania mające doprowadzić do legalizacji piekarni - stwierdził Andrzej Szamocki i odwołał się do wojewódzkiego inspektora nadzoru, który jednak decyzję podwładnego z Prudnika utrzymał w mocy.

Innego zdania był Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego w Warszawie. Pod koniec maja tego roku uznał, że inspektor Jan K. wydał kwestionowaną przez Szamockiego decyzję z rażącym naruszeniem prawa, ponieważ cukiernikom projekt robiła osoba nie posiadająca uprawnień. Warszawa wytknęła też inspektorowi wojewódzkiemu, że sam nie wyjaśnił tej sprawy, choć Szamocki przedstawił ją w swoim odwołaniu.
Wątpliwości głównego inspektora wzbudził też sam fakt rozpoczęcia procedury legalizacji cukierni. Właściciel budynku zeznał bowiem, iż wynajmując biznesmenom w 1999 roku lokal mieszkalny, nie zmieniał jego funkcji. Wynika z tego, że według prawa maszyny cukiernicze pracują w zwykłym mieszkaniu.
- Obecnie mamy taką sytuację, że cukiernia jest samowolą, a wszelkie procedury legalizacyjne zostały cofnięte - mówi Jan Dzikowicz, obecny inspektor nadzoru budowlanego w Prudniku. - Biznesmeni odwołali się od decyzji Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu. Do czasu wydania werdyktu powinienem nakazać zamknięcie zakładu. To jednak trudna decyzja, bo wiąże się z utratą miejsc pracy. Według przepisów na jej podjęcie mam jeszcze miesiąc.

Andrzej Szamocki: - Za niekompetencję urzędników płacą zwykle podatnicy. Teraz też tak może być. Na początku lipca Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego wszczął postępowanie o przyznanie mi odszkodowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska