Internet zastąpił dziś ciotkę-swatkę

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Wg badań Gemius z 2014 r. co siódmy Polak korzysta z usług internetowych portali randkowych, a 5 procent polskich par poznało się za ich pośrednictwem.
Wg badań Gemius z 2014 r. co siódmy Polak korzysta z usług internetowych portali randkowych, a 5 procent polskich par poznało się za ich pośrednictwem. 123rf.com
Tomasz nie spełnił żadnego z wymogów, które stawiałam kandydatom, ale to z nim planuję wspólną przyszłość - mówi opolanka Beata, która swoją miłość poznała na portalu randkowym.

Mąż alkoholik nie był dla mnie dobry. Odeszłam od niego po kilkunastu latach małżeństwa, o te wszystkie lata za późno. Przez kolejne szukałam spokoju, porządkowałam swoje życie - dopiero niedawno zakończyłam ostatnie sprawy sądowe - i wychowywałam dzieci - opowiada Beata, nienagannie ubrana, drobna, długowłosa brunetka o promiennym uśmiechu.

- Miałam w tym czasie partnera, ale jako kawaler nie potrafił zaakceptować tego, że dzielę czas między niego i dzieci, że rodzina determinuje rytm mojego życia. Zaczął też narzucać mi swój sposób myślenia, na co po podobnych doświadczeniach z eksmężem nie miałam ochoty. Wypominał mi przeszłość, nastawiał przeciw byłem mężowi.

To wtedy pierwszy raz pomyślała, żeby zalogować się na portalu randkowym. Namawiała ją też do tego mama.

- Pomyślałam sobie, że będzie to taki test dla mojego uczucia do Piotra - jeśli ktoś inny zwróci moją uwagę, to znak, że Piotra jednak nie kocham. I tak się stało - wspomina.

Na reakcję nie musiała długo czekać. Dziś już wie, że nowy człowiek z Opola na takim portalu to skarb - użytkowników z miasta czy regionu jest tam stosunkowo niewielu, więc każda nowa twarz wzbudza ogromne zainteresowanie. Zimowe wieczory Beata spędzała na nawiązywaniu nowych znajomości, najpierw w sieci, potem z wybranymi osobami - w realu.

- Mirek oczarował mnie od samego początku. Spodobał mi się na zdjęciu. Okazało się, że pochodzi z moich rodzinnych stron. Przyszedł na spotkanie z bukietem pięknych kwiatów, dobrze nam się rozmawiało. Potem poznał moje dzieci, ja - jego. Zaufałam mu i nagle po trzech miesiącach... znajomość urwała się bez słowa - opowiada Beata. Po paru dniach napisał, że ma wiele spraw do przemyślenia. Niby nic sobie nie obiecywali, ale niesmak po nagłym zerwaniu znajomości w kiepskim stylu pozostał. Beata na długo zniechęciła się do kontynuacji poszukiwań kandydatów na partnera na życie w wirtualnym świecie.

Ale poczucie samotności znów zaczęło jej doskwierać. Wypatrzony tym razem w internecie Radek okazał się jednak zbyt nieśmiały. Ona liczyła na intensywniejsze spotkania, on nie kwapił się do tego. Ze związku nic nie wyszło, ale dalej utrzymują sporadyczne kontakty. Kolejny kandydat spotkał się z Beatą dwa razy i potem wysłał e-maila, że to oszustwo: że ma partnerkę, a na portalu zalogował się dla zabawy - założył się z kumplem z pracy, ale jednak uznał, że Beata nie zasługuje, żeby ją oszukiwać.
Po tych doświadczeniach opolanka znów zrobiła sobie przerwę od portalu.

- Kiedy logowałam się kolejnym razem, już nie szukałam partnera, bardziej chciałam z kimś porozmawiać, popisać z kimś, ale byłam też na tyle cwana, że założyłam sobie dwa konta, żeby móc kontrolować osoby, z którymi nawiązuję bliższą znajomość - wspomina. Uznała, że tam już nikogo uczciwego nie znajdzie.

Poznała jednak kolejnego mężczyznę, po której to znajomości zaczęła sobie coś w duchu obiecywać, ale okazało się, że kandydat testu „dwóch kont” nie zdał - odpowiedział na propozycję spotkania z „podszywaną” Beatą, ale także z jej zalogowaną na portalu przyjaciółką. Zasłużył na dyskwalifikację. Następna znajomość przetrwała jedynie przez lato i Beata ma poczucie, że stała się taką wakacyjną dziewczyną, choć wspomina ten czas bardzo dobrze.

- Powiadomił mnie, że mieszkamy za daleko od siebie, podczas gdy na początku zapewniał, że odległość 60 kilometrów nie jest żadną przeszkodą - wspomina.

Poznany także przez portal randkowy Tomasz - z którym Beata planuje teraz małżeństwo - nie spełniał żadnych kryteriów stawianych wirtualnym kandydatom: nie zamieścił zdjęcia, był wdowcem, a tych Beata wcześniej nie poszukiwała, nie miała też ochoty się z nim spotkać, a po pierwszym spotkaniu oceniła, że nie jest w jej guście. Pasował jedynie wiek - był dwa lata starszy.

Zyskał dopiero przy kolejnych spotkaniach. Nie bez znaczenie było także to, że o ile do poprzednich kandydatów na partnera córka podchodziła jak do jeża, o tyle Tomka z pewnymi obawami, ale jednak zaakceptowała. Dziś mieszkają razem i planują ślub. Tomasz ma wkrótce objąć ważne stanowisko i chciałby przedstawić Beatę jak żonę. Są razem od pół roku.

- Dobrze się z nim czuję. Wiem, że jest uczciwym człowiekiem. Mieszkamy od jakiegoś czasu razem. Cywilny ślub mi nie zaszkodzi. Najwyżej drugi raz się rozwiodę - zastrzega Beata.
Szczęściu trzeba dopomóc

Jagoda - podobnie jak Beata - po czterdziestce, mama dorosłej córki, zadbana, szczupła blondynka, pracująca w branży finansowej - po rozstaniu z wieloletnim partnerem także postanowiła poszukać pana na portalu randkowym.

- Mimo że jestem osobą aktywną, mam różne pasje, ciekawą pracę, uprawiam sport, spotykam się ze znajomymi, to jednak nie udało mi się trafić na kogoś interesującego. Uznałam, że szczęściu trzeba dopomóc i założyłam konto na portalu - opowiada.

Za pierwszym razem odmłodziła się w zgłoszeniu o 10 lat, choć zdjęcie załączyła aktualne. Uznała, że sama nie skontaktowałaby się z kimś, kto nie dał swojego zdjęcia.

- Znaczy, że ma coś do ukrycia, na przykład żonę, która mogłaby go tam zobaczyć, a mnie żonaci ani chwilowe przygody nie interesują - opowiada.

Kandydat miał być też niepalący i nie za młody, bo o tych Jagoda słyszała od e-randkujących koleżanek, że polują w internecie na „sponsorki”, a wypisywane komplementy w stylu: „lubię dojrzałe kobiety” nie pochlebiały opolance. Zastrzegła też, że ma to być mieszkaniec Opolszczyzny, bo związki na odległość się nie sprawdzają. Okazuje się, jednak, że na wybranym przez nią portalu tłumów z naszego regionu nie ma i to raczej ona była objawieniem.

- Świeżym mięskiem - żartuje.
Logowała się na portalu dotychczas trzy razy. Za każdym razem na trzy miesiące. Kupowała taki abonament, bo opłata daje większe możliwości moderowania profilem.

Pierwszy był Witek z jednego z opolskich miast powiatowych, wysoki, przystojny, nieco starszy od Jagody. Mówił, że rozszedł się z żoną, bo ta piła. Weekendy spędzał z dziećmi, które Jagoda poznała. Przymknęła trochę oko na to, że miał tylko podstawowe wykształcenie i pracował jako robotnik, ale tego, że nie przyjechał na umówioną randkę, bo koledzy, którzy mieli go podrzucić do Opola, zrezygnowali z wyjazdu, zdzierżyć nie mogła.

- Czekałam na niego sama w domu. Może nawet do seksu by doszło, a jemu nawet nie chciało się wsiąść w autobus - opowiada.

Przystojny Adrian, pracujący w służbach mundurowych, dużo młodszy (Jagoda podała już wtedy prawdziwy wiek) zapowiadał się bardziej obiecująco, miał piękne oczy.

Spotkała się z nim kilka razy, ale zaniepokoiło ją, kiedy zaczęła dostawać pełne pretensji SMS-y: dlaczego nie ma dla niego czasu, podczas gdy spotyka się z koleżankami, jak się bawi na weekendowym wyjeździe.

- To była taka próba zawłaszczenia, która nie podobała mi się. Kiedy sam zaproponował zakończenie znajomości, odetchnęłam z ulgą - wspomina.

W końcu poznała Mateusza, znajomego koleżanki. Spotyka się z nim od kilku miesięcy. Wylogowała się z portalu randkowego.
Portal zamiast swatki

Użytkownicy takich portali statystycznie mają od 18 do 80 lat, pochodzą z dużych, średnich i małych miejscowości, to kobiety i mężczyźni. Jedni szukają tam przelotnej przygody, inni seksu, a jeszcze inni - jak bohaterki tego tekstu - partnera lub partnerki na dłużej.

Maciej Koper, prezes zarządu World Dating Company, właściciela takich serwisów, mówił w jednym z wywiadów opublikowanych na portalu gadzinowski.pl, że na Zachodzie randki internetowe są już standardową formą poznawania się i są powszechniej akceptowane niż w Polsce, choć i u nas postrzeganie randek on-line powoli się zmienia.

- Przestają być miejscem dla ludzi, którym nie powodzi się w życiu uczuciowym, a stają się równorzędnym i skutecznym sposobem poznania drugiej połowy - przekonywał.

Dawniejsze formy pośredników szukania partnera życiowego (swatki, ośrodki matrymonialne) zostały dziś zastąpione przez wirtualne portale randkowe.

Wg badań Gemius z 2014 r. co siódmy Polak korzysta z usług internetowych portali randkowych, a 5 procent polskich par poznało się za ich pośrednictwem.

- Wciąż nie możemy się jednak równać się ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie aż - 33 procent małżeństw poznało się właśnie w internecie - napisali Wojciech Oronowicz i Agnieszka Jaśkowiak, naukowcy z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, autorzy pilotażowych badań przeprowadzonych wśród użytkowników takich portali. 59 procent heteroseksualnych osób biorących udział w badaniu oceniło, że w ten sposób może znaleźć drugą połowę.
Gdyby naukowcy zapytali o to Beatę z Opola, odpowiedziałaby tak samo.

- Nie można być zbyt ufnym wobec wszystkiego, co ludzie wypisują o sobie na takich portalach, ale przecież mój przykład dowodzi, że jednak można tam znaleźć miłość.

80 portali randkowych
działa w Polsce. Niektóre adresowane są do konkretnych grup: np. do 40. roku życia, dla miłośników puszystych kształtów, dla ludzi lubiących sport, chrześcijan, osób homoseksualnych, niepełnosprawnych, Polonii. Część usług w takich serwisach jest za darmo (zwykle rejestracja), a część odpłatnych (np. wysłanie wiadomości, dostęp do bardziej zaawansowanej wyszukiwarki, możliwość moderowania swoim profilem). Korzysta z nich lub korzystało 8-10 mln osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska