Przyjechali więźniarką z zakładu karnego na Kleczkowskiej we Wrocławiu. Była Wiligilia 1981 roku kiedy auto podjechało pod bramę zakładu.
Wychodzili pojedynczo, rozglądali się z niepokojem i pytali: - Gdzie nas przywieźliście?
W sobotę te sceny można było obejrzeć jeszcze raz. Rolę internowanych, milicjantów i strażników odgrywali współcześni policjanci i pracownicy służby więziennej.
Nie zabrakło pojazdu opancerzonego, milicyjnych gazików, a nawet koksownika, takiego jak te, przy których ogrzewali się przed laty zomowcy.
Mimo zimna inscenizację oglądały setki ludzi zgromadzonych pod grodkowskim więzieniem. - Wtedy to był prawdziwym mróz, nie tak jak dzisiaj - mówili internowani na widok rozcierających ręce widzów.
- Łza się w oku kręci. Wtedy, tutaj, w Grodkowie czuliśmy się jakbyśmy byli wolni. Sił dodawały nam pieśni: Boże coś Polskę czy Rota, które śpiewaliśmy codziennie o północy i w południe - przypominał Mieczysław Walkiewicz.
Do więzienia trafił prosto ze szpitala, gdzie był na dyżurze. Potem z kolegami z Solidarności przywieziono go do Grodkowa i spędził tu prawie pół roku. - I warto było - nasz trud nie poszedł na marne. Chociaż nie wszystko poszło tak jakbyśmy chcieli, to mamy wolną Polskę, a to jest najważniejsze - mówił.
W imieniu internowanych przemawiał Tomasz Orlicz, znany wrocławski filmowiec. Przypomniał słowa innej internowanej, doktor Haliny Sarul.
- Pani Halina powiedziała w rozmowie ze mną, że choć fakt internowania był bezprzykładną krzywdą, to miała ona głęboki sens. Bo do ośrodków internowania trafiały często osoby przypadkowe, nie zawsze głęboko zaangażowane.
- A opuszczały ośrodek osoby w pełni uświadomione, głęboko myślące i przeszkolone. Ta władza popełniła bardzo poważny błąd, bo każdy z ośrodków, a szczególnie ten, stał się szkołą dla nas - podkreślał Orlicz.
Uroczystości i inscenizację pod więzieniem już po raz drugi zorganizował szef Zakładu Karnego w Grodkowie Bronisław Urbański.
- Wtedy byłem młodym wychowawcą i pamiętam, że pierwszego dnia po przyjeździe internowanych chodziłem po celach i składałem im życzenia - wspominał w sobotę Urbański.
Obchody rocznicy wprowadzenia stanu wojennego rozpoczęły się w Grodkowie mszą świętą, a w drodze z kościoła pod zakład karny uczestnicy uroczystości wzięli udział w nadaniu imienia "Solidarności" pierwszemu w mieście rondu.
Pod więzieniem złożono kwiaty przy tablicy upamiętniającej opozycjonistów, a internowani znów odśpiewali Boże coś Polskę i Rotę.
Potem kilkaset osób przeniosło się do hali sportowej, gdzie mogli obejrzeć wystawę IPN-u poświęconą dolnośląskiej Solidarności. Można było na niej obejrzeć m.in. zdjęcia internowanych w Grodkowie działaczy.
Była także odtworzona ze szczegółami cela, podobna do tych, w których przez pół roku mieszkali opozycjoniści. Niektórzy z nich przyjechali do Grodkowa ze swoimi dziećmi i wnukami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?