Inwalida z Kędzierzyna zatruł się czadem. Teraz żyje w nieogrzewanym mieszkaniu

fot. Daniel Polak
- Przez lata nie zrobiono tego komina. Teraz słyszę, że sam mam go wyremontować. Ale za co? - pyta się pan Longin.
- Przez lata nie zrobiono tego komina. Teraz słyszę, że sam mam go wyremontować. Ale za co? - pyta się pan Longin. fot. Daniel Polak
Longin Skwierczyński, 68-letni inwalida z Kędzierzyna, kilkanaście lat daremnie prosił o udrożnienie kominów. Cudem przeżył zatrucie czadem, odcięto mu gaz i usłyszał: radź sobie sam.

Rak nerki, trzy poważne operacje ucha, zawał serca - pan Longin wylicza choroby, przez które stał się inwalidą pierwszej grupy. Pokonał nowotwór (nerkę mu wycięto), ale nie poradził sobie z bezdusznością urzędników.

- Wszedłem do łazienki, zemdlałem i upadłem na wannę. To cud, że w ogóle żyję - Skwierczyńskiemu łamie się głos, gdy o tym opowiada.

Przyczyną zatrucia był tlenek węgla, który zamiast wylecieć kominami na zewnątrz kamienicy, cofnął się do mieszkania. Inwalida był reanimowany w szpitalu w Kędzierzynie-Koźlu, potem przewieziono go do lecznicy w Sosnowcu. Życie uratowała mu komora baryczna, do której go włożono.

- Od kilkunastu lat prosiłem, by udrożniono kominy wentylacyjne w mojej kamienicy - pan Longin pokazuje stertę pism, jakie słał do administracji.

Do zatrucia doszło w listopadzie 2008 roku. Sprawą zajęła się policja.
- Zleciliśmy biegłemu ekspertyzę, która ma wyjaśnić, dlaczego doszło w tym mieszkaniu do zatrucia. Nie mamy jednak jeszcze wyników - zaznacza nadkomisarz Włodzimierz Kominek z kędzierzyńskiej policji.
Śledczy mają sprawdzić, czy przewód kominowy był drożny. Na wyniki dochodzenia pan Longin czeka w nie ogrzewanym mieszkaniu na osiedlu Pogorzelec. - Kiedy wyszedłem ze szpitala, dowiedziałem się, że nie mogę już dalej grzać domu gazem, bo... komin jest niesprawny - opowiada rencista. - Toż ja o tym mówiłem od lat
- dodaje, truchlejąc z zimna.

Budynkiem zarządza teraz firma Rim z Kędzierzyna-Koźla. - To jest wspólnota mieszkaniowa, ten pan ma własnościowe mieszkanie, które kilka lat temu wykupił od miasta. Zamontowanie odpowiedniego wkładu do komina, który jest niezbędny do prawidłowego odprowadzania spalin, to teraz jego prywatna sprawa. Jeszcze przed wypadkiem powinien był o to zadbać - tłumaczy Maria Zięba z Rimu.

- My też nie mamy sobie nic do zarzucenia - zaznacza Halina Mińczuk z Miejskiego Zarządu Budynków Komunalnych, który do 2004 roku opiekował się kamienicą przy ul. Elsnera. - Na każde pismo w tej sprawie reagowaliśmy. W mieszkaniu Skwierczyńskiego zbierał się tlenek węgla, bo zatykał kratki wentylacyjne.
- To bzdura - denerwuje się rencista. - Przecież nie jestem samobójcą.
W Rimie dowiedział się, że wsad kominowy musi teraz zamontować sobie sam.
Kosztuje to ponad dwa tysiące złotych. Inaczej nie będzie można grzać.

- Tyle to ja rocznie wydaję na lekarstwa. Nie mam takiej kwoty, a z leków nie zrezygnuję - skarży się inwalida, który ma niewiele ponad tysiąc złotych renty.

O kłopotach pana Longina Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej dowiedział się od nas.
- W czwartek wybierzemy się tam. Sprawdzimy, jak pomóc temu panu - zapewnia Teresa Koczubik, szefowa MOPS-u.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska